"Ty pijaku! Jesteś skończony ku***wa, pijaku jeden, skończony jesteś!" - krzyczał do trenera prezes ostrowskiego klubu Mirosław Wodniczak. "Ja cię ku***wa tak załatwię... Jesteś skończony jako trener! Frajer jesteś! Szmata! Złotówa jesteś i nic więcej!" - wściekał się szef klubu.
Wydarzeniami z niedzielnego meczu żyje całe żużlowe środowisko. Prezes klubu już złożył rezygnację z funkcji. Trenerowi grozi sroga kara, łącznie z dyskwalifikacją! Ale po kolei...
To był drugi mecz finałowy Nice Polskiej Ligi Żużlowej. W lepszej sytuacji znajdowali się zawodnicy Lokomotivu Daugavpils, którzy wygrali pierwsze spotkanie 50:40. Drużyna MDM Komputery ŻKS Ostrovia, by awansować, musiała pokonać rywala z Łotwy różnicą co najmniej 11 punktów.
Nie powiodło się, Polacy zwyciężyli 49:41, sprawę awansu do PGE Ekstraligi rozstrzygnął dopiero ostatni wyścig meczu.
Klubowi działacze szybko zaczęli szukać winnego. Ich zdaniem trener Marek Cieślak. Ich zdaniem, szkoleniowiec w trakcie meczu był pod wpływem alkoholu. Wezwali policję. Początkowo Cieślak nie chciał się poddać badaniu alkomatem, ale ostatecznie doszło do niego ponad godzinę po zakończeniu meczu. Badanie wykazało 0,51 mg/L czyli 1 promil alkoholu w wydychanym powietrzu.
Po spotkaniu można się "nawalić" jak nieboszczyk
- To dziwna sprawa, że po meczu, kiedy jestem po pracy, są do mnie takie pretensje. To wszystko w tej sprawie. Co wykazało badanie? To już moja sprawa. To zresztą nie ma żadnego znaczenia. Przecież po zakończeniu spotkania koledzy z Łotwy mogli poczęstować mnie swoim wyrobem - wyjaśniał wyniki badania trener Cieślak. - Rozmawiamy godzinę po spotkaniu i nie wiem, dlaczego robimy aferę. Na tej samej zasadzie można zatrzymać kogoś na ulicy. Trzeba było mnie badać w trakcie spotkania lub przed ostatnim biegiem. Po spotkaniu mogłem napić się z trenerem Kokinem, a nawet "nawalić" jak nieboszczyk - powiedział szkoleniowiec.
Jeszcze tego samego wieczoru ostrowscy działacze zapewniali, że wcale nie chcieli wzywać policji. Czytamy w oświadczeniu: "(...) Zarząd ŻKS Ostrovia nie był inicjatorem wezwania policji oraz przeprowadzenia badania alkomatem trenera Marka Cieślaka. Takie działanie zostało podjęte z uwagi na głosy kibiców oraz osób przebywających w parku maszyn podczas zawodów".
Zgoda i taśmy prawdy
W poniedziałek wydarzeniami z Ostrowa zainteresowała się Główna Komisja Sportu Żużlowego, która nie wyklucza podjęcia kroków prawnych przeciwko działaczom i trenerowi Ostrovii. Tymczasem dobę po opisywanych wydarzeniach trener Cieślak pogodził się z prezesem Mirosławem Wodniczakiem. Zgodził się nawet poprowadzić ostrowską drużyną w meczach barażowych o PGE Ekstraligę.
"Zdecydowaliśmy, że to zdarzenie chcemy zmazać na torze w meczu ze Stalą Rzeszów oraz w dalszej rywalizacji sportowej" - głosił oficjalny komunikat.
Porozumienie jednak szybko się rozpadło, gdy w internecie ukazał się film ukazujący, jak w parku maszyn "rozmawiają" ze sobą prezes Wodniczak i trener Cieślak. Ten pierwszy krzyczał i groził szkoleniowcowi. "Ja teraz jestem po meczu. Po meczu to ja sobie mogę nawet pójść i piwo wypić, ale nie piłem" - bronił się Cieślak.
Do dymisji podali się prezes Mirosław Wodniczak oraz wiceprezes Zbigniew Warga, którzy na nagraniu atakują Cieślaka.
We wtorek Wodniczak po raz kolejny odniósł się do całej sprawy i próbował przedstawić swoje racje. - Kilka minut przed rozpoczęciem zawodów zaczęły do mnie docierać informacje o tym, że Marek Cieślak nie jest w pełni dyspozycji i być może znajduje się pod wpływem alkoholu. Wtedy też zacząłem mieć duże wątpliwości, co do stanu przygotowanego toru. (...) zadzwoniłem do kierownika zespołu, który potwierdził wszystkie moje przypuszczenia i wątpliwości. W połowie zawodów nie wytrzymałem i widząc, co się dzieje i w jaki sposób przebiega mecz, zszedłem do parkingu, przekonując się na własne oczy, że trener drużyny jest pod wpływem alkoholu - opowiadał były prezes.
Cała sytuacja przypomina czeski film. Ostrovia, która w tym roku jest beniaminkiem Nice Polskiej Ligi Żużlowej, awansowała do finału rozgrywek i o włos przegrała awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Zespół nadal ma szanse osiągnąć ten cel, wystąpi w barażach.
- Jestem ogromnie zdziwiony i zaskoczony, że po meczu, który nie dał nam mistrzostwa ligi oraz awansu, trener stwierdził, że wypił alkohol ze świętującymi swój sukces rywalami. Pozostawiam to ocenie kibicom. Jestem zażenowany - stwierdził na koniec Wodniczak.