Gdy wrocławianie kontraktowali pod koniec 2014 roku tego zawodnika, spodziewano się po nim solidnej jazdy, ale mało kto mógł przypuszczać, że zrobi tak duże postępy już w pierwszym sezonie. Zawodnik ten uzyskał w PGE Ekstralidze średnią biegopunktową 1,788, a w klubie przyznają bez ogródek, że gdyby nie on, Betard Sparta nie walczyłaby w tym roku o medale.
Nic więc dziwnego, że młodzieżowca, który u boku Macieja Janowskiego i Taia Woffindena napędzał drużynę Piotra Barona, traktuje się jako objawienie kończącego się sezonu. Sam Drabik nie podchodzi jednak do tego w ten sposób, mówiąc: - Nie wiem czy byłem objawieniem czy nie. Po prostu walczyłem na torze i robiłem swoje.
Maksym Drabik przyznaje jednak, że przed sezonem nie spodziewał się, że pierwszy pełny rok w Ekstralidze naznaczony będzie pasmem tylu sukcesów. - Przychodząc do Wrocławia chciałem po prostu jeździć, bo to dla młodego zawodnika jest najważniejsze. Cieszę się, że mi się to udało, tym bardziej, że pojawiły się dobre wyniki. Przy okazji dzięki lidze i licznym młodzieżówkom poznałem różne tory. Czerpałem z mojej jazdy radość i przez cały sezon naprawdę dobrze się bawiłem - powiedział.
Pomimo rewelacyjnego sezonu Sparta powinna być spokojna o zatrzymanie 17-latka. Tym bardziej, że jego kontrakt jest ważny do 2017 roku. - To był naprawdę super sezon i chciałbym, by kolejny też taki był - skwitował Drabik.
Maksym Drabik nie czuje się bohaterem. "Robiłem swoje"
Tegoroczne wyniki Maksyma Drabika przerosły najśmielsze oczekiwania. Wychowanek Włókniarza był trzecim najlepiej punktującym zawodnikiem Betardu Sparty, w znaczący sposób przyczyniając się do zdobycia wicemistrzostwa Polski.
Drabiku, jeśli chcesz w sporcie osiągnąć sukces wracaj do Czewy jeśli tylko klub się pod Czytaj całość