Kraksa w odsłonie wieńczącej zmagania na Etihad Stadium z udziałem Jasona Doyle'a mroziła krew w żyłach obserwatorów. Australijczyk został uderzony motocyklem w głowę i bezwładnie przetoczył się po torze. Nie ruszał się. Obawiano się najgorszego. Wszystkim od razu przypomniał się Darcy Ward, który w wyniku urazu kręgów szyjnych C6 i C7, i uszkodzenia kręgowego rdzenia, jest częściowo sparaliżowany. Nieprzytomnego Doyle'a przy grobowej ciszy na monstrualnym obiekcie w Melbourne przetransportowano do ambulansu, a następnie do szpitala.
W nim zawodnik poznał diagnozę. Pokazuje ona, jak niewiele dzieliło 30-latka od dramatu. - Złamałem kręg szyjny C7 oraz miałem przebite płuco - poinformował o swoich obrażeniach piąty zawodnik minionego sezonu w opublikowanym przez serwis GP artykule. Na szczęście w jego przypadku nie doszło do naruszenia rdzenia kręgowego. - Obecnie jest "ok". Minęły dwa lub trzy tygodnie, gdy ból w ramionach i barkach ustąpił. Z szyją jest dobrze. Noszę usztywniacz, którego mam używać jeszcze przez kolejny tydzień a potem wszystko wróci do normalności - kontynuował.
Teraz Australijczyk przebywa w Wielkiej Brytanii, gdzie wraca do pełni sił i zaczyna myśleć o przyszłym sezonie. Jak sam twierdzi, z feralnego wypadku nic nie pamięta i to może działać na jego korzyść.
- "Odleciałem" na pięć minut. Nawet nie pamiętam, jak wyjeżdżałem na tor do tego finału. Prawdopodobnie to dobrze, że zostałem znokautowany - stwierdził Doyle. - Coś, co powie wielu żużlowców, to że po wstrząśnieniu mózgu nie pamięta wypadku i przez to nie ma to dużego wpływu na ich jazdę po powrocie na tor - dodał Australijczyk.
Jason Doyle nie żywi urazy do Grega Hancocka, który potrącił go na wejściu w pierwszy wiraż, w efekcie czego doszło do wypadku. Reprezentant Australii po obejrzeniu powtórek podejrzewa, że Amerykanin nawet nie miał czasu na reakcję. - Aż za dobrze wystartowałem i ruszający z wewnętrznej Greg Hancock się tego nie spodziewał. Pierwsze pole w Melbourne funkcjonowało bardzo dobrze, więc nie sądzę, że oczekiwał, iż się na niego założę.
- To jest żużel i nie spodziewam się, by jakikolwiek zawodnik odpuścił chociaż centymetr w finale. Takie sytuacje są nieodzowną częścią tego sportu. Nie mam urazy do Grega lub za inne wypadki, które miałem. To był incydent wyścigowy i po prostu trzeba to zaakceptować - powiedział Jason Doyle.
W tegorocznym sezonie byliśmy świadkami kilku poważnych kontuzji i życiowych tragedii. Najwięcej na ten temat mogą mieć do powiedzenia wspomniany Darcy Ward, Witalij Biełousow, Matias Lopez, czy Maks Gregoric. W zależności od przekonań, w Melbourne albo ktoś na górze czuwał nad Jasonem Doylem, albo może on mówić o niesamowitym szczęściu w nieszczęściu.