Do wypadku Darcy'ego Warda doszło pod koniec sierpnia w meczu PGE Ekstraligi. U Australijczyka doszło do przerwania rdzenia kręgowego i musi się poruszać na wózku inwalidzkim. 23-latek obecnie przebywa w Wielkiej Brytanii, gdzie może liczyć na pomoc lekarzy i korzysta z sesji u fizjoterapeuty.
Zaraz po wypadku Ward trafił do szpitala w Zielonej Górze, gdzie przeszedł szereg zabiegów. - Ból był na dziesięć w skali do dziesięciu. Potrzebowałem większej dawki środków przeciwbólowych, ale gdy poprosiłem o to pielęgniarki, to lekarz powiedział "on nie może dostawać więcej środków przeciwbólowych, nie macie pojęcia ile już dostał" - powiedział australijski żużlowiec w rozmowie z "Daily Mail".
Australijczyk nie ukrywa, że pobyt w polskim szpitalu rodził dla niego pewne problemy, gdyż nie potrafił się porozumiewać z personelem medycznym. - Obudziłem się na oddziale intensywnej terapii, a wokół mnie byli obcy ludzie. Nie mogłem się ruszyć, byłem zablokowany w ściśle określonej pozycji. Byłem senny. Przede mną była mała żarówka, którą chciałem wyłączyć, by móc trochę pospać. Pamiętam, że krzyczałem "cześć" do pielęgniarek. Mój język polski nie jest najlepszy, więc kierowałem wzrok w kierunku żarówki, aby ją wyłączyli. Po pewnym czasie ignorowali mnie. Pewnie myśleli, że po prostu mój ból jest ogromny - dodał.
Obecnie pokój Warda pełen jest kartek i wiadomości, które kibice wysłali do niego po wypadku. Życzenia powrotu do zdrowia Australijczykowi wysłali także przedstawiciele innych sportów - m.in. Valentino Rossi, Nico Rosberg oraz Mark Webber. - To wszystko mnie zaskoczyło. Nie jestem w stanie podziękować ludziom za to. Darowizny, specjalne transparenty, wiadomości w mediach społecznościowych i filmy na YouTube. Gdy usłyszałem, że na stadionach kibice skandują moje nazwisko, to ponownie poczułem się jak zawodnik na torze. Nigdy nie prosiłem o taką pomoc, ale nie mogłem prosić o nic więcej. To trzyma mnie przy duchu - zdradził australijski żużlowiec.
Ward wkrótce wróci do Australii, gdyż kończy się termin ważności jego wizy. Australijczyk jest jednak przekonany, że nadal będzie działać w środowisku żużlowym. - Muszę się z tym uporać. Nigdy nie będę chodzić, ale dobrze mi z tym. Nie mogę się skupić na negatywach. Moje palce nie pracują najlepiej, ale jestem w stanie ruszać ramiona, przesuwać ręce. Z tego powodu jestem szczęśliwy. Nie jestem zły, może sfrustrowany. Chciałbym myśleć, że miałem to co trzeba, aby zostać mistrzem świata. Myślałem ostatnio sporo o tym sporcie i mogę dać z siebie więcej. Mogę być inspiracją dla innych, ale wiem, że jestem w stanie pomóc. Wszystko jest możliwe, dzięki technologii i medycynie, która idzie do przodu. Kto wie? Muszę pozostać optymistą - podsumował Ward.
Źródło: Daily Mail