Prezes Wybrzeża: Witek Skrzydlewski i Orzeł wzorem

- Zakładaliśmy sobie, że stworzymy młodą drużynę i właśnie taką zbudowaliśmy - powiedział Tadeusz Zdunek. Gdańszczanie po porozumieniu z sześcioma seniorami, teraz będą spokojnie czekać na rozwój wydarzeń.

WP SportoweFakty: W piątek ogłosiliście trzech kolejnych zawodników. Jak by pan podsumował transfery Wybrzeża?

Tadeusz Zdunek: Zakładaliśmy sobie, że stworzymy młodą drużynę i właśnie taką zbudowaliśmy. Mamy oprócz doświadczonego Gafurowa samą młodzież. Fajfer i Thomsen będą mieli 22 lata, Sundstroem 26, Brzozowski 28. Taki skład pozwala nam spokojnie myśleć o przyszłości.

Czy jest to zamknięty skład, czy myślicie o kolejnych wzmocnieniach?


- Skład nie jest zamknięty, ale mamy zbudowany trzon zespołu. Teraz będziemy czekali na propozycje od zawodników. Nie musimy już sami szukać wzmocnień, bo mamy dobrych i perspektywicznych żużlowców.

Czy jest jeszcze szansa na to, że w klubie zostaną Krzysztof Jabłoński i Magnus Zetterstroem?


- Drzwi są cały czas otwarte. Z Magnusem widzieliśmy się w weekend dwa razy. Rozmawiamy cały czas. Z Krzysztofem Jabłońskim jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym. Problem widzę w tym, że starsi zawodnicy optują za kontraktami, w których więcej płaci się za podpis. My już wcześniej deklarowaliśmy, że chcemy dawać pieniądze przede wszystkim za punkty zdobyte na torze.

Czyli udało się ograniczyć kwoty płacone za podpis w stosunku do poprzednich lat w Gdańsku?


- Tak, naprawdę w tej chwili wygląda to bardzo rozsądnie. Nie chciałbym jednak porównywać tegorocznych kontraktów do umów sprzed 2-3 lat w Gdańsku, gdzie niejednokrotnie za same podpisy obiecywano więcej niż wynosiły budżety innych klubów w tej samej lidze.

Czyli dzięki temu jest szansa na szerszy skład?


- Tak, bo w pierwszym etapie skład kosztuje nas niewielkie pieniądze i możemy sobie pozwolić na zawodnika oczekującego, który walczyłby o miejsce w drużynie. Chcemy ambitnych zawodników zarabiających na torze, a nie przy stoliku. Taka jest nasza polityka.

Niemal cała liga będzie dysponowała bardziej doświadczonymi zawodnikami. Nie obawia się pan tego, że młodzież może nie wypalić?


- Dla mnie wzorem jest Orzeł Łódź i Witek Skrzydlewski, który zawsze szukał młodych, ambitnych zawodników chcących się wybić. Gdybyśmy się opierali na bardzo doświadczonych żużlowcach mających po 40 lat, to nikt by się nie wybił w Wybrzeżu i nie osiągał spektakularnych sukcesów. Chcemy dać szansę młodym. Wiemy, że wiąże się to z pewnym ryzykiem, ale również z ewentualnym sukcesem.

GKM Grudziądz najprawdopodobniej pojedzie w PGE Ekstralidze. Nie wiadomo czy i gdzie wystąpi zespół z Rzeszowa. Czy wobec tego Wybrzeże może powalczyć o zwycięstwo w Nice PLŻ? Bierzecie w ogóle taki scenariusz pod uwagę?


- Na razie tylko my i Polonia Bydgoszcz odsłoniliśmy karty. Trudno dziś mówić jak będzie wyglądał ten sezon. Zbudowaliśmy zespół za bardzo rozsądne pieniądze, nie przepłacając nikogo. Równocześnie poddaliśmy się presji kibiców, którzy sugerowali nam chęć młodego składu. Prowadzimy systematycznie swoją politykę. Awansowaliśmy z PLŻ 2. z naprawdę niskim budżetem i prowadzimy dyscyplinę finansową. Sukcesy sportowe są bardzo ważne, ale dla nas wypłaty na czas i płynne funkcjonowanie klubu to priorytet. To powoduje, że zawodnicy nam ufają i godzą się na niższe kontrakty. Wracając do pytania - to o co powalczymy w tym sezonie zależy już tylko od zawodników.

W Nice PLŻ będzie więcej meczów niż w PLŻ 2. Czy dzięki temu chcecie by o żużlu w Gdańsku było jeszcze głośniej, by ponownie przyzwyczaić do niego kibiców?


- Wybrzeża już jest dużo w Gdańsku. Uczestniczymy w różnych akcjach charytatywnych. Robimy coraz lepszy marketing i mamy wreszcie czas, by się na to przygotować. W zeszłym roku startowaliśmy 15 marca, wcześniej walcząc o licencję. Teraz mamy spokój i zapięty budżet. Z licencją też nie będzie problemów. Dla mediów to nudna sytuacja, prawda?

Zawodnicy już mówią, że przychodzą do Wybrzeża bo widzą, że są tutaj pewne pieniądze. Czy spodziewał się pan tego, że tak szybko odbudujecie markę?


- Jestem na pewno zaskoczony, że tak szybko udało nam się odbudować renomę. Po tym co się działo w 2013 i 2014 roku podejrzewałem, że zajmie nam to więcej czasu. Żużlowe środowisko jest bardzo wąskie i informacje rozchodzą się szybciej, niż choćby w piłce nożnej. Zawodnicy wiedzą, że każdy jest rozliczony co do grosza i to buduje zaufanie. Jesteśmy dobrym płatnikiem i dzięki temu nasi kontrahenci w postaci żużlowców obniżają swoje żądania.

Czy podjęliście rozmowy z ewentualnym sponsorem tytularnym?

- Jesteśmy otwarci na takie rozmowy i cały czas powtarzam, że nie jestem ze swoją firmą do tego miejsca przyspawany. Mimo wszystko nie jest łatwo o chętnych i nie jest to tylko problem gdańskiego sportu. Widzę co się dzieje w Polsce. Wcześniej często sponsorem sportów wyczynowych były firmy państwowe. Teraz ciężar przechodzi na firmy prywatne, które w większości nie posiadają tak dużych środków.

Rozmawiał Michał Gałęzewski

Źródło artykułu: