Na ten komunikat, kibice w Toruniu czekali do 15 grudnia. Wtedy to na swoim profilu facebookowym, Przemysław Termiński zakomunikował, że do zespołu dołącza Greg Hancock. Amerykanin był bardzo łakomym kąskiem na rynku transferowym i oprócz torunian, mocno zabiegał o niego także Falubaz Zielona Góra. Ostatecznie popularny "Grin" będzie jeździć na Motoarenie, co spotkało się z wielkim optymizmem, ale pojawił się także jeden znak zapytania. Kreowany na lidera drużyny znad Wisły w poprzednim sezonie Grigorij Łaguta, zupełnie nie podołał zadaniu, a głównym problemem był jego charakter i często zupełnie niezrozumiałe zachowania. W przypadku Hancocka, kibice zastanawiają się, czy utrzyma on swoją dobrą formę, mimo czterdziestu pięciu lat na karku. - Nie podejmujemy żadnego ryzyka. Greg Hancock to wysokiej klasy specjalista. Doskonale przygotowuje się do każdego sezonu i bardzo poważnie traktujący swoją robotę - komentuje właściciel klubu z Torunia, Przemysław Termiński.
Sezon 2015 był bardzo udany dla "Herbiego". W rozgrywkach PGE Ekstraligi uzyskał trzecią średnią biegopunktową, a na Motoarenie zanotował fantastyczny występ dla Stali Rzeszów, okraszając go szesnastoma punktami i jednym bonusem. Dobrze było także w cyklu Grand Prix, gdzie w ostatniej rundzie, na torze w Melbourne, Hancock zapewnił sobie drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Jak podkreśla właściciel KS Get Well Toruń, zawodnik przekonał go do siebie także personalnie. - Rozmawiałem z nim o tym jak się przygotowuje, o jego poglądzie na żużel w sensie sportowym i przypadliśmy sobie do gustu. Ja bardzo Grega szanuje - zaznacza Termiński.
W nowej drużynie, Hancock spotka swoich starych znajomych z Unii Tarnów, Martina Vaculika oraz Kacpra Gomólskiego. To właśnie wspólnie z nimi zdobywał ostatnie Drużynowe Mistrzostwo Polski, w sezonie 2012. Rok wcześniej, wygrywał te rozgrywki w barwach klubu z Zielonej Góry. Na przyjściu 45-latka skorzystają także młodzieżowcy, którym z pewnością przekaże swoje bezcenne doświadczenie. Ostatecznie, wspólnie z Amerykaninem, do klubu nie trafił sponsor, którym miała być grupa Monster Energy. Jak się okazuje, operacje nie były ze sobą powiązane i mimo braku porozumienia z Joe Parsonsem i spółką, zespół z Torunia zyskał potencjalnego lidera.