Lubelski żużel wchodzi w drugi wiraż. Czy wyjdzie z niego bez szwanku?
Po ostatnim komunikacie GKSŻ wiadomo, że nie ujrzymy KMŻ Motoru w sezonie 2016. Dla kibiców sportu żużlowego w Kozim Grodzie jest to spory cios. Lublin już raz wyszedł z opresji i powrócił na mapę speedwaya. Czy tak będzie i tym razem?
Przed laty
Dwudziestotysięczna widownia podczas spotkań, dobrze prosperująca młodzież, w składzie pierwszej drużyny obiecujący, młody, australijski gwiazdor oraz wielokrotny mistrz świata na żużlu. Gdzie można znaleźć taki żużel? W Lublinie... na początku lat dziewięćdziesiątych.
Były i dobre chwile. W 2002 roku TŻ Sipma Lublin awansował na zaplecze Ekstraligi, by w następnych dwóch sezonach znajdować się w czołowej czwórce ligi, a nawet wziąć udział w barażach przeciwko ŻKŻ Quick-Mix Zielona Góra. Właśnie w 2004 roku klub z Lublina był najbliżej osiągnięcia swojego celu, czyli powrotu do elity. Lublinianie mając czternastopunktową zaliczkę mogli liczyć na happy end w Zielonej Górze, ale nie udało się. Koziołki pogrzebały swoją wielką szansę, chyba największą w tym dwudziestoletnim okresie i przegrały 31:59. Marzenia o Ekstralidze trzeba było odłożyć na kolejne lata.
Rok 2005 o mało nie zakończył się spadkiem do drugiej ligi. Bez wątpienia na życie TŻ Sipmy Lublin miał rok 2006. Kierownictwo klubu uzgodniło, że należy ponownie walczyć o Ekstraligę. Zatrudniono bardzo doświadczonych zawodników takich jak Piotr Świst, Jacek Rempała czy Chris Louis. Funkcję menadżera, jak i dyrektora przejął człowiek z Tarnowa, Bogusław Kasiński, który mając doświadczenie pracy z Tonym Rickardssonem i braćmi Gollobami miał wspomóc lubelski żużel. Eksperymentalny skład nie sprostał wyzwaniu i zaczął szybko ponosić porażki. Zamiast walki o awans, lubelski klub nie dostał się nawet do czołowej czwórki.
TŻ Sipma Lublin utrzymał się w lidze, ale wiadomo było, że bez zmian i lepszego zaplecza finansowego nie będzie faworytem do pozostania w niej na kolejny rok. Powrócono do korzeni. Lublinianie postawili na własnych wychowanków, a więc Dariusza Śledzia, Daniela Jeleniewskiego, Dawida Stachyrę, Tomasza Piszcza oraz Sebastiana Trumińskiego. Wiele osób wróżyło lubelskiemu klubowi pewny spadek. A tymczasem drużyna zbudowana z rodzimych kawałków zaczęła stawiać opór. Co ciekawe to właśnie TŻ Lublin jest ostatnim zespołem, zbudowanym z wychowanków, który wygrał ligowe spotkanie. Podopieczni trenera Janusza Stachyry odnieśli kilka triumfów, ale na wyjazdach doznawali tzw. pięknych porażek. Lublinianie spotkali się w fazie play-off z GTŻ Grudziądz, ale nie potrafili sprostać temu zespołowi i przegrali 2:1 (w trzech spotkaniach). Po zwycięskiej jeździe w kolejnej rundzie ze Startem Gniezno lublinian czekała rywalizacja z Lokomotivem Daugavpils. Wielu uważało, że Łotysze poniosą srogą porażkę w starciu z lubelskim klubem. Ku zaskoczeniu kibiców, na Łotwie ekipa z Lublina była bezradna. Porażka 68:24 spowodowała rozpacz wśród klubu i fanów. Takiej straty nie dało się odrobić, a przecież miało być tak łatwo. To właśnie dzięki TŻ Sipmie do dziś na zapleczu Ekstraligi ściga się Lokomotiv Daugavpils.
-
GO MOTOR GO Zgłoś komentarz
Świetny artykuł. A Lublin wyjdzie jeszcze z dołka i zacznie ustawiac kluby w Polsce :) Mysle ze moje marzenie sie kiedyś spełni :) -
yes Zgłoś komentarz
miejsca. -
tomas68 Zgłoś komentarz
To trzeba mieć pecha aby trafić na tak stronniczych włodarzy z pseudo związku. -
dziadek motorower Zgłoś komentarz
Powodzenia Lublin!!! Głowa do góry. -
sympatyk żu-żla Zgłoś komentarz
przez właściwych ludzi. -
Znafca Zgłoś komentarz
Największym problemem jest prezes klubu.......