Brak licencji dla trzech klubów przed sezonem 2016 spowodował, że aktualny stał się temat szukania oszczędności w wydatkach. Kluby, prezesi i eksperci prześcigają się w propozycjach rozwiązań, które mają uzdrowić finanse klubów. Część z nich osiągnęła jednak granice absurdu.
Skupmy się jedynie na propozycjach bez względu na to, kto je składa. W ostatnim czasie trzy rozwiązania, mające dać oszczędność klubom mocno rzuciły się w oczy. Były to kolejno 25 procent za punkt dla zawodnika przyjeżdżającego na trzecim miejscu przy wyniku 5:1 w biegu, brak stawek za punkt bonusowy i wreszcie prawdziwy crème de la crème, czyli propozycja, aby przy wyniku 5:1 zaliczano rezultat 5:0.
We wszystkich tych propozycjach uderza brak przewidywania ewentualnych następstw ich wprowadzenia. 25-procentowa stawka za punkt przy wyniku 5:1 wymaga doprecyzowania. Bo czym innym jest punkt zdobyty po pięknej walce ramię w ramię z przeciwnikiem, a czym innym wjazd na metę 50 metrów za przeciwnikiem. Między bajki można włożyć opowiadania, że zawodnicy startują dla kibiców czy klubu. Startują w głównej mierze dla pieniędzy. Jeżeli zatem będzie miał świadomość, że jego punkt będzie kosztował 1/4 tego, co zarobiłby w normalnych okolicznościach, to jaką będzie miał mobilizację do lepszej jazdy? Wreszcie sytuacje częściej spotykane jeszcze kilka lat temu, ale nadal prawdopodobne - czyli bieg zawodnika ze zdefektowanym motocyklem do mety. Jak nierozsądna to propozycja zrozumie ten z prezesów, któremu jednego punktu zabraknie do osiągnięcia sukcesu. Tego "oczka", na którym chciał oszczędzić, a którego zawodnik nie zdobył, bo mu się nie "opłacało".
Jazda parą daje radość kibicom, a jej drużynie punkty meczowe. Jej brak rodzi konflikty w drużynie. Przekonano się o tym w Lesznie w czasie, gdy Nicki Pedersen nie patrzył na kolegów z zespołu. Dopiero w minionym sezonie Duńczyk przeszedł w tym zakresie prawdziwą metamorfozę. Efekt? Mistrzostwo Polski Fogo Unii Leszno. Brak punktu bonusowego przy wynikach 5:1 lub 3:3 zabije jazdę parami. Zawodnik jadący przed kolegą z pary nie będzie myślał o jego asekuracji, tylko o tym, aby zdobyć "oczko" więcej, a tym samym zarobić więcej pieniędzy. Z kolei ten z tyłu nie będzie zwracał uwagi na to, że przed nim jedzie kolega z pary. Za wszelką cenę będzie dążył do wyprzedzenia kolegi i zdobycia "oczka" więcej. W tym przypadku o niedorzeczności tej propozycji przekona się ten z prezesów, w którego zespole dwójka liderów połamie się w ferworze walki o punkt z kolegą z pary.
Propozycja, aby przy wyniku 5:1 zaliczano rezultat 5:0 jest powiązana z 25-procentową stawką dla zawodników. W domyśle chodzi o to, aby nie płacić tym, którzy przyjechali na trzeciej pozycji. Jak już chcemy pójść na całość, to odbierzmy także punkt zawodnikowi, który przyjechał na trzeciej lokacie w biegu zakończonym wynikiem 3:3 i zweryfikujmy go na 3:2. Następstwa będą połączonymi konsekwencjami pierwszej i drugiej propozycji.
Z próbami szukania oszczędności w polskim żużlu jest troszeczkę jak z dietą. Niemalże w każdym tygodniu media proponują kolejną dietę cud, podczas gdy tą najbardziej skuteczną jest jedna - mniej żreć. Jedynym skutecznym sposobem na oszczędności w żużlu jest płacenie mniejszych pieniędzy. A już na pewno nie większych, niż spodziewane przychody.