- W mojej ocenie w PGE Ekstralidze utrzymuje się tendencja spadkowa co do oczekiwań finansowych zawodników. W tym zakresie możemy już mówić o pewnej stabilizacji. Widać to na przykładzie zawodników prowadzących pary - przekonuje prezes gorzowskiego klubu Ireneusz Maciej Zmora.
Szef Stali Gorzów uważa, że w trakcie tego okresu transferowego na rynku było dostępnych więcej zawodników drugiej linii. - Choć akurat w Gorzowie takich moim zdaniem nie ma. U nas w roli prowadzącego parę może wystąpić tak naprawdę każdy senior - przekonuje. - Żużlowców do pary była jednak nadwyżka. To wynikało z tego, że trzy kluby nie dostały licencji, a w ich miejsce wszedł tylko Włókniarz Częstochowa i Kolejarz Opole. Per saldo mamy na rynku o pracodawcę mniej - zauważa.
O wynagrodzeniach zawodników w ostatnich tygodniach mówi się bardzo wiele. Kluby są przekonane, że w dalszym ciągu należy je obniżać i szukają różnych narzędzi, także tych regulaminowych. Prezes Stali ma na całą sprawę szersze spojrzenie. - W ten problem trzeba zajrzeć głębiej. Dotyczy to producentów sprzętu, akcesoriów i tunerów. Nie dziwię się w pewnym sensie zawodnikom, że oczekują większych wynagrodzeń, skoro muszą mocniej zainwestować, jeśli chcą nawiązać równorzędną walkę z rywalami. To właśnie kwestie sprzętowe w nas uderzają. Pośrednio przez zawodników, bo oni chcą dostać więcej w momencie negocjacji. Z drugiej jednak strony widać to podczas szkolenia młodzieży. Na ten moment szkoli się tylko w klubach ekstraligowych. Kluby niższych lig ten proces tylko pozorują - przekonuje Zmora.
W Gorzowie problemów ze szkoleniem w ostatnich latach nie było, ale prezes tego klubu nie ma wątpliwości, że powinno ono odbywać się na zdecydowanie większą skalę. Jak do tego doprowadzić? - Musimy się zastanowić, jak obniżyć koszty, żeby szkolić na większą skalę zawodników. Gdyby kluby z niższych lig włączyły się w ten proces, to oczywistym jest, że będziemy mieć więcej żużlowców. W Stali Gorzów wielkich problemów nie mamy, aczkolwiek słyszę głosy ze środowiska, że są juniorzy, którzy oczekują kwot niewspółmiernie wysokich do jakości, którą oferują. To wynika jednak z uwarunkowań rynkowych. Jest ich za mało - wyjaśnia.
Wniosek nasuwa się sam - należy ciąć wydatki na sprzęt. To wydaje się jednak bardzo trudne, bo zawodnicy chwytają się różnych sposobów, żeby osiągnąć przewagę nad konkurencją. - Postępu technologicznego nie zatrzymamy w żadnej dziedzinie życia. Każdy chce mieć przewagę nad rywalem. Powinniśmy jednak od nowa spojrzeć na silniki i zdefiniować, jakie powinny mieć one parametry, tak żeby nie dało się ich znacząco tuningować. To właśnie wtedy generowane są duże koszty. Temat jest bardzo złożony. Nie można działać radykalnie, bo trzeba mieć przed oczami jakość widowiska. Warto jednak taką ewentualność rozpatrzyć. Regularnie słyszymy głosy, że sprzęt jest tak podrasowany, że niektórzy nie potrafią nad nim zapanować. To jest z kolei przyczyną wielu kontuzji. Może to jest właściwy kierunek. Wspominał o nim zresztą pan Mirosław Dudek. Musimy zbadać ten obszar i uważnie mu się przyjrzeć. Nie możemy jednak podchodzić do tematu na zasadzie, że nagle znajdziemy złoty środek. Powinniśmy przyjąć metodę małych kroków i tak się poruszać - dodaje na zakończenie Zmora.