Żużlowe kluby cenią tradycję

Żużel to jedna z najbardziej popularnych dyscyplin w kraju, choć w rozgrywkach ligowych rywalizuje zaledwie 19 drużyn. Pasja do tego sportu wśród kibiców przekazywana jest z pokolenia na pokolenie, a o kultywowanie tradycji dbają same kluby.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Materiały prasowe / wikipedia.org

Tak rodzą się legendy

Historia żużla w Polsce sięga lat dwudziestych ubiegłego wieku. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej w naszym kraju rozegrano trzy edycje Indywidualnych Mistrzostw Polski. Po zakończeniu wojennej zawieruchy żużel w Polsce zaczął się rozwijać w szybkim tempie. Umożliwiały to ówczesne regulaminy, które zawierały tylko kilka podstawowych zapisów, a ścigać można było się praktycznie na wszystkim, co miało dwa koła i silnik. Wówczas motocykl był jednym z najpopularniejszych środków transportu, a na torze rywalizować można było na tak zwanych maszynach przystosowanych.

Poczynania zawodników z trybun podziwiały tłumy kibiców. Od dziesięcioleci pasja do żużla przekazywana była z pokolenia na pokolenie. Dziadkowie czy rodzice zabierali na zawody swoje pociechy, a te szybko łykały bakcyla. Żużel to jednak bardzo niebezpieczny sport. Obecnie żużlowcy mogą mówić o dużym komforcie bezpieczeństwa, a i tak zdarzają się tragiczne wypadki. Kilkadziesiąt lat temu nikt nie myślał o dmuchanych bandach, a zdarzało się, że zawodnicy rywalizowali na torach, które okalał betonowy murek i... schody. Tak było w Wiedniu, gdzie życie stracił Zbigniew Raniszewski.

Nie bez przyczyny żużel nazywany jest czarnym sportem. Zawodnicy na torze ryzykują życie, a po fatalnie wyglądających upadkach wstają, otrzepują się z kurzu i ponownie wsiadają na motocykl. Przez ponad sto lat historii speedwaya zdarzało się wiele koszmarnych kraks, które blisko 350 osób przypłaciło tym, co najcenniejsze - życiem. O pamięć o tragicznie zmarłych dbają kluby i kibice. Władze miast, w których żużel jest mocno zakorzeniony upamiętniają żużlowców - nie tylko tych, którzy życie stracili na torze - nazwami stadionów czy ulic. Tak rodzą się legendy.
Jerzy Szczakiel - pierwszy polski mistrz świata Jerzy Szczakiel - pierwszy polski mistrz świata
Szczakiel na obwodnicy W historii światowego żużla tylko dwukrotnie Mazurek Dąbrowskiego rozbrzmiał na cześć Polaka, który sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. W 1973 roku na Stadionie Śląskim w Chorzowie ten najcenniejszy dla żużlowca laur wywalczył Jerzy Szczakiel, który w biegu dodatkowym w pokonanym polu pozostawił samego Ivana Maugera. Wypełnione po brzegi kibicami trybuny chorzowskiego Kotła Czarownic oszalały z radości. "Polak został mistrzem świata" – donosiły nagłówki z gazet.

- Kiedy stawałem przed taśmą biegu dodatkowego z Maugerem, wiedziałem już, że mam pewny srebrny medal. Nie spodziewałem się, że będę w stanie pokonać takiego mistrza. Pozwoliłem mu pierwszemu losować tory. Mauger wybrał pierwsze pole, ja ustawiłem się na trzecim. Taśma w górę, startuję lepiej od Maugera, na wirażu jestem pierwszy. Teraz nic mnie nie obchodzi. żeby nie wiem co, nie będę się oglądał do tyłu - wspominał w książce z serii Asy Żużlowych Torów Jerzy Szczakiel.

Na swojego następcę Szczakiel czekał długich 37 lat. W 2010 roku po upragniony złoty medal IMŚ sięgnął Tomasz Gollob. Legenda wychowanka Polonii Bydgoszcz dopiero się tworzy. Jest on wzorem do naśladowania dla wielu zawodników. Tak samo, jak Szczakiel 40 lat temu. Każdy chciał być taki jak on. Szczakiel jeszcze w trakcie kariery zbierał sporo laurów. Doceniono go również po zakończeniu kariery.

Jerzy Szczakiel przez kibiców wybrany został najwybitniejszym żużlowcem w historii Kolejarza Opole. Osoby przemierzające obwodnicą Opola w kierunku Częstochowy czy Wrocławia muszą przejechać przez rondo nazwane jego imieniem, na którym ustawiony jest żużlowy motocykl. To tylko jeden z wielu przykładów docenienia legendarnych żużlowców, którzy na stałe zapisali się w historię czarnego sportu. Zapewne w przyszłości w Bydgoszczy podobnie uhonorowany zostanie Tomasz Gollob.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×