Artur Czaja: Nikt bezsensownie nie dzwoni

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

Wychowanek częstochowskich Lwów po rocznej przerwie wraca do macierzystego ośrodka. Teraz już w roli seniora. Wierzy, że jazda na swoim ulubionym torze oraz przed swoją publicznością pomoże mu uzyskać optymalną formę.

WP SportoweFakty: Na konferencji prasowej powiedziałeś, że jesteś szczęśliwy, bo najlepiej jest w domu. Poprzedni rok, ostatni w gronie juniorów, nie był dla ciebie udany. Z jakim nastawieniem wchodzisz w ten sezon? Jesteś, jak sam podkreśliłeś, w domu, kibice być może będą dla ciebie bardziej wyrozumiali, ponieważ dla wychowanków margines błędu jest chyba większy.

Artur Czaja: Dokładnie, wiek juniora nie zakończyłem tak jak sobie to zaplanowałem. Teraz wiem, że popełniłem kilka błędów. Chcę zapomnieć o tamtym sezonie. To już było i do tego się nie wróci. Mega się cieszę z powrotu do Włókniarza. Czuję głód jazdy, chciałbym już pojeździć w Częstochowie. To tutaj miałem najlepsze sezony i myślę, że pokazałem, że potrafię jeździć. Nie oduczyłem się tego. Po prostu zrobiłem parę błędów i cóż, trudno. Teraz przygotowałem się inaczej, sądzę, że lepiej do sezonu. Pomógł mi też trener Skrzypek. Współpracowaliśmy na razie tydzień, ale był to intensywnie przepracowany czas i myślę, że dużo się nauczyliśmy. Do Tomasza Skrzypka można podejść w nocy, rano, po obiedzie, czy przed kolacją - zawsze pomoże.

A jak wyglądają wasze zajęcia z nim? Wiadomo, że zadbał o wasze przygotowanie fizyczne…

- Pracował z żużlowcami kilka lat i wie jak ich przygotować. Treningi przez niego prowadzone są ogólnorozwojowe. Nie jest tak, że na jednych zajęciach ćwiczymy tylko ręce, ale całe ciało. Chodzi o to, by pracowały możliwie jak najwięcej partii mięśni. Podczas obozu nikt nie miał siły wychodzić z pokoju, więc to pokazuje, jak intensywnie pracowaliśmy. Poza tym, w zespole jest bardzo fajna atmosfera. Wszyscy się lubią, nie ma takiego problemu, że jeden siedzi przy stole i krzywo patrzy, tylko jesteśmy zgrani.

Mimo że w kadrze jest was dość wielu i nie dla wszystkich wystarczy miejsca w składzie meczowym?

- Tak, ale jest "okej". Wszyscy ze sobą rozmawiamy i jest luz.

6 Polaków i 1 obcokrajowiec. Taki ma pomysł na Włókniarz Michał Świącik. Naturalnie wszystko zweryfikuje tor, ale czy mógłbyś się jakoś odnieść do takiego rozwiązania?

- Tak jak powiedziałeś, wszystko zależy od formy. Tak naprawdę tor zweryfikuje, kto w jakiej jest dyspozycji. Ja planuję wyjechać na tor w przyszłym tygodniu na 100 proc. Mam już umówiony termin w Gorican, Krsko. Chcę tam dużo pojeździć, aby jak najlepiej czuć się na motocyklu. Jeżeli będę odpowiednio czuć maszynę, to jej pomogę, żeby dobrze jechała (śmiech).

Wybierasz się zagranicę, bo w Polsce, choć zima była dość łagodna, na razie warunki niesprzyjające żużlowi.

- Dokładnie, raz mamy 10 stopni Celsjusza, a już następnego dnia zaspy śnieżne. Trudno przewidzieć, co będzie za miesiąc.

Artur Czaja w minionym roku reprezentował barwy PGE Stali Rzeszów
Artur Czaja w minionym roku reprezentował barwy PGE Stali Rzeszów

Wielu ekspertów stawia was w roli faworytów ligi. Prezes Świącik twierdzi, że żadnego ciśnienia na awans wyżej nie ma. Rzeczywiście tak jest?

- Nawet nikt nie mówi o meczach. Wszyscy żartujemy, jest prawdziwy luz. Ja też nie myślę o tym, że musimy być liderem, tylko, tak jak powiedział nasz kapitan, chcemy wygrywać mecze. Zależy nam by jechać dobre spotkania, wygrywać jak najwięcej. Wiadomo, że sami mistrzowie świata nie są w stanie wygrać wszystkich swoich biegów. Nam chodzi o to, by często zwyciężać, ale dobrze się przy tym bawić.

I, z tego co wiem, tworzyć widowiska dla kibiców. Nie będzie jednak tego bez odpowiedniego przygotowania toru, które ty lubisz, czyli pozwalające na szarże przy samej bandzie.

- Mam nadzieję, że tor w Częstochowie zostanie tak zrobiony, że będzie można się na nim pościgać. Wiadomo, jeśli ten tor jest źle przygotowany, to zawody są tak nudne, że nawet nie ma na co przychodzić. Jeżeli jednak jest wszystko dobrze to miejsc na trybunach nie starcza.

Jednak, gdy tor przy Olsztyńskiej sprzyja widowisku i tego ścigania jest bardzo dużo to drużyny przyjezdne raczej nie mają problemu żeby go rozgryźć. Tracicie wówczas atut własnego toru, czy nie do końca tak jest?

- W sumie to wszyscy zawodnicy mają na tyle dobry sprzęt, że to jest kwestia paru biegów, aby się dopasować do każdej nawierzchni, a niektórzy zawodnicy trafiają od razu. Po prostu kto jest lepszy, ten wygrywa.

(Ciąg dalszy na kolejnej stronie)
[nextpage]
Zmienił się terminarz Nice PLŻ. Wiem, że was zawodników to mniej interesuje, bo nie macie na niego wpływu, ale teraz pierwsze mecze wydają się dla was trudniejsze, niż pierwotnie miało być.

- Owszem, zgadzam się, że jest trudniejszy, ale, tak jak już powiedziałem w którymś wywiadzie, i tak musielibyśmy objechać te mecze. Wiem, że chodzi o to, że łatwiej wchodzi się w sezon mając na wstępie teoretycznie słabszych rywali, ale w gruncie rzeczy to nie powinno mieć znaczenia. Ja chcę się przygotować jak najlepiej i być gotowym na spotkanie w Pile. Zależy mi, by jak najlepiej tam pojechać. A co będzie, zweryfikuje to tor.

Twój cel na ten sezon w drużynie Włókniarza…

- Chciałbym, aby ten zespół opierał się też na mnie, żeby być jednym z kluczowych zawodników…

Liderów. Nazywajmy rzeczy po imieniu.

- (śmiech) Tak, nie chciałem tego mówić, ale tak, bardzo bym tego chciał. Ogromnie mi zależy, aby dobrze jeździć, robię wszystko żeby jak najlepiej się przygotować. Może nie wszyscy o tym wiedzą, lecz tak jest, gdyż na poważnie chcę być dobrym zawodnikiem i jeździć możliwie jak najlepiej we Włókniarzu.

- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - mówił w piątek Artur Czaja
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej - mówił w piątek Artur Czaja

Potencjał drużyny. Jak ty go oceniasz?

- Myślę, że jest to dobry i fajny zespół. Możliwości mamy wielkie, ale nic nie chcę mówić, bo wiadomo, to jest sport i wszystko może się zdarzyć. Mieliśmy do czynienia z niejedną drużyną, którą już przed sezonem wszyscy ogłaszali mistrzem Polski, a w rzeczywistości miała problem z osiągnięciem play-offów.

Lepiej jedzie się w drużynie, która może pozytywnie zaskoczyć, czy takiej, którą z góry skazuje się na sukces?

- Z góry skazanie na sukces to też presja. Jak coś nie wyjdzie, to od razu pojawiają się pytania: co? Gdzie? Kiedy? A taka ekipa, która zaskakuje, to w niej jest pełen luz. U nas też presji nie ma, nikt nie mówi o meczach, nikt nam nie kładzie do głów, że musimy wygrać. Nie ma musimy. Nie ma takich akcji. Nie myślimy miesiąc wcześniej, że jedziemy do Piły i nie konspirujemy się, co wobec tego robimy. Nie można tak podchodzić, bo to jest żużel. Prosta sprawa - popada deszcz, mecz przełożą i odbędzie się dużo później. 
 
Prezydent miasta na konferencji prasowej powiedział, że cieszy się, iż klubem zajęli się ludzie z pasją. We Włókniarzu były problemy finansowe, teraz wszyscy twierdzą, że jest w tej kwestii dobrze. Ty byłeś zawodnikiem Lwów w czasie finansowego marazmu. Wiadomo, jeszcze nie zaczęliście punktować, czyli de facto zarabiać, ale jak póki co wygląda to od strony organizacyjnej?

- Jest całkiem nieźle. Na pewno nie ma czegoś takiego, jak dziwne, bezsensowne telefony. W przeszłości w słuchawce słyszałem, że "o, przyszedł do nas taki zawodnik, nie wiem czy będziesz mieścił się w składzie". Teraz nikt do mnie z takimi rzeczami nie wydzwaniał w środku zimy. Prezes nie wtrąca się w nasze treningi, tylko ufa ludziom, którzy prowadzą z nami te zajęcia. Od toru jest z kolei toromistrz i każdy ma jakieś zadanie. My, zawodnicy, mamy się przygotować i jechać jak najlepiej. A jakie będą efekty, to się okaże.

Hubert Łęgowik wspominał, że założył sobie, że ma pewien próg punktowy, który w sezonie chciałby realizować. Ty też coś takiego sobie wdrożyłeś?

- Nie, ja, jak już mówiłem, chcę jeździć jak najlepiej i bawić się jazdą. Rok temu już sobie założyłem jakieś cele i potem tylko się spinałem, że ich nie zrealizowałem. W przygotowania włożyłem pełne zaangażowanie. Już na galach lodowych czułem większy luz na motocyklu. Wiadomo, że ten lód nie ma przełożenia na normalny tor, ale jednak siedzi się na tym motorze i coś się na nim pracuje.

Rozmawiał: Mateusz Makuch 

Źródło artykułu: