Przemysław Pawlicki będzie w tym sezonie nowym zawodnikiem Stali Gorzów. Nie będzie to jednak jego pierwszy kontrakt w tym klubie. "Przemo" był już reprezentantem żółto-niebieskich w 2010 roku. - Nie do końca to nowy klub dla mnie, bo już krótkie przetarcie tutaj miałem. Gorzowski tor jest mi bardzo dobrze znany i bardzo lubię się tutaj ścigać. Wiadomo, że ścieżki z roku na rok się zmieniają, więc czeka mnie jeszcze dużo pracy. Ale, jak wspomniałem, lubię tę geometrię i myślę, że szybko połapię się tutaj z ustawieniami i nowymi ścieżkami - mówił 25-latek po pierwszym treningu w Gorzowie.
W listopadzie ubiegłego roku usunięta z ciała Pawlickiego została ostatnia płytka zespalająca kości. Jak się obecnie czuje zawodnik gorzowskiej Stali? - Czuję się bardzo dobrze. Nie ma żadnego problemu, jestem po intensywnych rehabilitacjach w Rehasporcie w Poznaniu. Nie mogę narzekać. Myślę, że nie czułem się tak dobrze od kilku lat. Cały czas pracuję nad tym, żeby było jeszcze lepiej. Cieszę się, że powoli ruszamy, bo denerwowała mnie już ta zima i każdy z nas nie mógł się doczekać, żeby wskoczyć na motocykl - przyznał.
Do tej pory jednak Pawlicki nie miał zbyt wielu okazji do jazdy. Jak ocenia te pierwsze próbne okrążenia? - Każdy z nas na początku ma głód jazdy i ja też go mam. Na razie powoli się wjeżdżamy. Tak naprawdę to dopiero mój trzeci trening na dużym torze. Przede wszystkim musimy się spokojnie rozjechać. Jeszcze trochę i będziemy się ścigać spod taśmy - stwierdził.
A jak przebiegły pierwsze testy na gorzowskim owalu po długiej przerwie? - Każdy z nas już próbuje coś testować, chociażby starty. Wiadomo, że pogoda jest całkiem inna, niż w trakcie sezonu. Jest wilgotno. Ale początek sezonu na pewno nie będzie nam wróżył 30 stopni, więc coś już można próbować pod te pierwsze starty. Wszystko jednak wyjdzie po pierwszym ściganiu, bo często na treningach wydaje się, że wszystko jest w porządku, a przychodzi do rywalizacji i motocykle zachowują się inaczej. Na razie nie zapeszamy, szukamy. Trzeba wybrać kilka silników, żeby nie zaprzątać sobie głowy dużą ilością, więc jeździmy i próbujemy - ocenił "Przemo".
Pawlicki podczas piątkowego treningu na jednym z okrążeń zanotował upadek na wyjściu z pierwszego łuku. Na szczęście okazał się on niegroźny. - Pierwszy łuk był troszeczkę mocniej zmoczony. Od początku wszyscy wjeżdżali w krawężnik i ta nawierzchnia mocno się wysypała na zewnątrz. Chciałem wejść troszeczkę szerzej, starałem się wjechać w łuk na jednym kole i motocykl przestawił mnie o metr. Chwycił luźną nawierzchnię, nie zdążyłem już go przyciągnąć do siebie i zaliczyłem niegroźny uślizg. Myślę, że jednak na początku sezonu jest to nawet wskazane, żeby zaliczyć taki delikatny uślizg, bo to daje zawodnikowi znak, że potrzebuje jeszcze jazdy, żeby wjechać się na sto procent - opowiadał.
Jakie plany ma starszy z braci Pawlickich w najbliższym czasie? Czy będzie starał się brać udział w jakichś dodatkowych zawodach, poza zaplanowanymi? - Nie pcham się w żadne dodatkowe turnieje. Mamy zaplanowane sparingi, jest też memoriał. Przede wszystkim skupiam się teraz na tym, żeby dobrze się rozjeździć. Później dopiero będę startował w zawodach i ścigał się z innymi - przyznał.
W piątek w boksie Pawlickiego pojawił się Marek Hućko. Czy to oznacza, że gorzowianin będzie w najbliższym czasie pomagał nowemu zawodnikowi żółto-niebieskich? - Marek będzie z nami w tym roku i myślę, że wniesie trochę swojego doświadczenia do naszego zespołu i w końcu zrobię ten wynik, na który pracuję od początku kariery oraz pracowałem całą ostatnią zimę - zakończył 25-latek.
http://sportowefakty.wp.pl/dyskusje/watek/9524644