Na początku lutego ultrasi wystosowali list otwarty. Napisali w nim, iż nie będą przygotowywać opraw i prowadzić dopingu w czasie meczów na stadionie Alfreda Smoczyka w Lesznie. Wśród powodów protestu wymieniono: brak komunikacji z zarządem Fogo Unii, zamknięcie sektora "Fan", zmniejszenie sektora rodzinnego czy wzrost cen biletów. "Namawiamy do nieuczęszczania na spotkania przy ul. Strzeleckiej, gdzie kibice traktowani są wyłącznie jako źródło łatwego dochodu, a ich zdanie nie zasługuje na minimum uwagi" - napisali przedstawiciele Grupa Ultras Unia Leszno.
Mimo że od wydania oświadczenia minęło półtora miesiąca, stanowisko wspomnianej grupy kibiców nie uległo zmianie. W sobotę, na pierwszym po zimie treningu żużlowym w Lesznie, zawiesili na trybunach transparent. "Dla was to biznes i pieniądze w kasie, więc póki co my tylko na trasie! Unia to my!" - napisano.
O postawę ultrasów zapytaliśmy innych kibiców, którzy wybrali się na trening. Przeważają głosy, iż grupa ta powinna porozumieć się z zarządem klubu. Do bojkotu meczów w Lesznie, do jakiego nawołują ultrasi, z pewnością nie dojdzie. - Słyszałem o tym proteście, ale się do niego nie dołączę. Uważam, że powinniśmy wspierać naszą drużynę na meczach u siebie i ja na pewno się od niej nie odwrócę. Dobrze, gdy na stadionie jest doping, ale ultrasi nie mają monopolu na kibicowanie - stwierdził pan Łukasz, który posiada karnet na nadchodzący sezon. Podobne opinie przeważają też na forach internetowych Fogo Unii Leszno.
Na to, że stadion podczas ligowych meczów będzie wypełniony liczą także sami zawodnicy. - Potrzebujemy wsparcia ze strony kibiców i ich dopingu. Cieszymy się, że spora grupka przyszła już na nasz pierwszy trening - przyznał kapitan Tobiasz Musielak.