W sobotnie popołudnie, Greg Hancock zaprezentował się po raz pierwszy toruńskiej publiczności. Amerykanin nieco zawiódł oczekiwania, bo w treningu punktowanym, w którym rywalem Get Well Toruń była drużyna MRGARDEN GKM-u Grudziądz, przegrywał starty, był wolny na dystansie i w efekcie pokonał go chociażby Mike Trzensiok. - Nie był to najlepszy dzień dla mnie, ale przecież po to są sparingi żeby wyeliminować drobne błędy. Czuję się świetnie, trafiłem do wspaniałego zespołu. Nie mogę się doczekać sezonu. Przeszedłem do Torunia wiedząc, że mam tutaj pewne miejsce, na wspaniały stadion, ze świetnie dopingującymi fanami. Na dodatek tutaj mamy jeden z najlepszych torów do ścigania więc dla mnie wszystko jest pozytywne - komentuje Hancock. Jego słowa potwierdzają się w drugim treningu punktowanym w Grudziądzu. Amerykanin wrócił bardzo szybko do jazdy na wysokim poziomie i notuje już znacznie lepsze wyniki.
Za Hancockiem, tak jak za resztą Aniołów długi okres przygotowawczy. Zawodnicy, którzy trenowali w Polsce podkreślali, że treningi z Robertem Kościechą były bardzo intensywne, połączone z ćwiczeniami na siłowni, a niektórzy korzystali z dobrodziejstw motocrossu. 45-latek przyznaje, że w Stanach również nie narzekał na nudę. - Było bardzo podobnie. Trening regeneracyjny w Kalifornii był połączony ze sporą ilością jazdy. Zrezygnowałem z motocrossu. Swego czasu bardzo dużo jeździłem, ale teraz staram się oszczędzać swoje zdrowie. Skupiłem się na motocyklu żużlowym aby jeździć na nim jak najlepiej potrafię - podkreśla Amerykanin.
Popularny "Grin" to prawdziwy obieżyświat jeśli chodzi o rozgrywki Ekstraligi. W poprzednim sezonie reprezentował barwy drużyny z Rzeszowa, a wcześniej bardzo często zmieniał barwy nawet po jednym sezonie. Czy teraz w Toruniu zagości na dłużej? - Były takie lata, że nigdy nie wiedziałem do końca w jakim klubie pojadę, który klub tak naprawdę mnie chciał. Jedną z najfajniejszych rzeczy tutaj w Toruniu było to, jak bardzo klub zabiegał o moje usługi. Pokazywali swoje zainteresowanie na bardzo wczesnym etapie. Chciałem tutaj przyjść już rok wcześniej, ale nie wyszło. Teraz się udało i to przyjście traktuje jako coś bardzo pozytywnego - zapewnia 45-latek. Mam nadzieję, że będzie to dla mnie udany sezon i pomogę mojej drużynie - dodaje.
2 kwietnia, na Motoarenie odbędzie się pierwsza runda cyklu Speedway Best Pairs. Amerykanin wspólnie z Chrisem Holderem oraz Pawłem Przedpełskim wystartuje w barwach Monster Team. Wcześniejsza formuła, w której rywalizowano pod flagami narodowymi nie dawała Hancockowi wielkich szans na walkę o czołowe lokaty, gdyż drugi z Amerykanów bardzo odstawał poziomem. Teraz partnerzy z zespołu powinni dostarczać wielu punktów. - To co organizatorzy robią z tym cyklem jest naprawdę wspaniałe. Robią co mogą, aby te zawody były na jak najwyższym poziomie. Niestety niektóre kraje po prostu nie mogły dostarczyć zbyt dobrych zawodników. Stany Zjednoczone są tutaj dobrym przykładem, bo nie mogliśmy zmontować dobrej drużyny. Teraz dzięki zmianom pojawi się wiele "dużych" nazwisk. Moim zdaniem to bardzo kreatywne podejście. Chcemy mieć najlepszych zawodników, a nie dzieciaków. Oni muszą się jeszcze sporo nauczyć. Best Pairs to bardzo poważne rozgrywki - zakończył "Grin".