"Życie to jazda" - minęło 12 lat od śmierci Roberta Dadosa

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Próbę odbudowania "Dadiego" podjęli działacze we Wrocławiu. Przed sezonem 2001 wychowanek Motoru Lublin związał się kontraktem z ekstraligowym Atlasem Wrocław. Dados miał ogromne wsparcie w osobie Andrzeja Rusko. - To taki nieoszlifowany brylant. Z dużymi możliwościami, ale bardzo trudny do prowadzenia. Indywidualista lubiący chodzić własnymi drogami. Na torze twardy, ambitny, nieustępliwy, gotowy na wszystko byle osiągnąć sukces. Jako człowiek był pogodny, wesoły i koleżeński. Otwarty na otoczenie i świat. Z drugiej strony trochę roztrzepany, na luzie podchodzący do wielu spraw, lekkoduch, któremu nie zaszkodzi delikatny nadzór - przyznawał były prezes wrocławskiego klubu.

Motocyklowy wypadek odcisnął jednak piętno na psychice Dadosa. "Dadi" balansował na granicy życia i śmierci. Dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo, ale na czas przybyli mechanik i żona. W 2003 roku Dados wystartował w Grand Prix Danii w Kopenhadze. Jego radość z powrotu do elity była ogromna. Zawodnik jednak zmagał się z problemami osobistymi. W Kopenhadze obserwatorzy turnieju zwrócili uwagę na jego dziwne zachowanie. Następnie zaginął w Szwecji. Jego problemy były coraz bardziej widoczne, a zachowanie było coraz bardziej kontrowersyjne.

Włodarze Atlasa Wrocław mieli ograniczone pokłady cierpliwości. W końcu ukarali Dadosa 25 tysiącami kary za skradzione paliwo ze stacji benzynowej. Zaniepokojony stylem życia "Dadiego" był ówczesny trener wrocławskiego klubu, Marek Cieślak. - W tej sprawie przegraliśmy wszyscy, i my, i Dados. Teraz można tylko żałować, że zasugerowaliśmy się tym, co mówili wiosną lekarze. Dziś już wiemy, że nadopiekuńczość w stosunku do Dadosa nie dała żadnego rezultatu. Może te kary zmienią jego podejście. Przecież nie może być tak, że nasz zawodnik opisywany jest we wszystkich ogólnopolskich dziennikach, i to w negatywnym kontekście. On musi zrozumieć, że w społeczeństwie są pewne ogólnie przyjęte normy, których po prostu trzeba przestrzegać - mówił Cieślak.

Przed sezonem 2004 Dados przeniósł się do macierzystego klubu z Lublina. Celem była kolejna odbudowa formy zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Kilkanaście dni przed śmiercią Dados trenował wraz z kolegami z drużyny w Lonigo. Wówczas było widać, że "Dadi" zmaga się z ogromnymi problemami. To nie był ten wesoły, uśmiechnięty człowiek. Depresja dopadła Dadosa, kiedy był na szczycie.

- Po dwóch próbach samobójczych sam przed sobą chciał chyba udawać twardziela! Zrobił się zamknięty w sobie. Kiedyś zwykle był śpiochem, a po tym wszystkim wstawał bardzo rano. Po raz ostatni widziałem i rozmawiałem z Robertem na dwa dni przed wyjazdem do Lonigo z lubelską drużyną. Opowiadał mi o przygotowaniach do sezonu i zastanawiał się nad powrotem do tuningowania sprzętu u Egona Mullera. Snuł nowe plany i nie dał po sobie poznać, że coś go gnębi. Toteż ciężko jest mi zrozumieć, co naprawdę popchnęło młodego chłopaka do tak desperackiego kroku - wspominał w książce autorstwa Macieja Maja "Dadi - Przerwany wyścig" Mariusz Marciniak, przyjaciel i menedżer Roberta Dadosa.

23 marca "Dadi" po raz kolejny zaskoczył wszystkich. Po raz trzeci targnął się na swoje życie. Przez 7 dni lekarze walczyli o niego, lecz tym razem przegrał wyścig ze śmiercią. Były mistrz świata odszedł w wieku 27 lat. - Byłam z Robertem bardzo blisko, wobec mnie był szczery. Spędziłam wiele godzin przy jego łóżku po dwóch pierwszych próbach samobójczych. To był normalny człowiek. Miał dwie osobowości. Z jednej strony bezkompromisowy twardziel, z drugiej człowiek niesamowicie wrażliwy, o dużych emocjach i z gruntu rzeczy fajny facet - wspominała Dadosa w poświęconej mu książce Krystyna Kloc.

30 marca 2016 roku mija dwanaście lat od śmierci Roberta Dadosa. Wciąż jest on żywy w pamięci kibiców. Pochowany jest na cmentarzu w Garbowie, kilkanaście kilometrów od Piotrowic Wielkich, gdzie się wychował.

Wykorzystano fragmenty książki autorstwa Macieja Maja "Dadi - Przerwany Wyścig".

Łukasz Witczyk

Zobacz wideo: Marek Cieślak: Oszczędności? Zacznijmy jeździć po trzy kółka

Źródło: TVP S.A.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×