Kasprzak nie ma zamiaru nic nikomu udowadniać. "Jestem wicemistrzem świata i znam swoją wartość"

Krzysztof Kasprzak wygrał cztery biegi i pewnie triumfował w eliminacjach Złotego Kasku, które w czwartek miały miejsce w Krakowie. Zawody wykorzystał m.in. do testów swojego sprzętu.

Rezultat mówi sam za siebie więc wypadły one obiecująco. - Jeździłem praktycznie na nowych silnikach. Spisywały się bardzo dobrze. W Polsce nie miałem okazji jeszcze przetestować sprzętu, bo widzimy jaka jest pogoda. Podszedłem do zawodów w ciemno, ale jestem zadowolony. Awans chcę zadedykować mojemu dziadkowi, który dwa dni temu zmarł - zdradził.

Zawodnik Stali Gorzów po mniej udanej czwartej serii wprowadził korekty. W ostatniej odsłonie rundy zasadniczej na dystansie uporał się z Dawidem Lampartem. - Akurat na ten bieg postanowiliśmy coś zmienić pod kątem momentu startowego. Ten trochę mi szwankował, musiałem się później męczyć. Innym razem było na odwrót. W trasie byłem wolniejszy. Ważne dla mnie było, aby wygrywać te wyścigi. Chce zwyciężać w tym roku jak najwięcej - oznajmił

"Kasper" nie chciał jednoznacznie odpowiedzieć, czy to początek jego odrodzenia i mozolnej odbudowy swojej osoby jako jeźdźca, z którym trzeba się liczyć. - Zawsze się staram jak mogę. Jeżeli sprzęt nie pasuje możesz się reaktywować jak chcesz, a i tak nie pojedziesz do przodu, bo u nas niezwykle ważne jest dopasowanie - tłumaczył.

- Nie muszę nic nikomu udowadniać ponieważ jestem wicemistrzem świata i znam swoją wartość. Chcę wejść do cyklu o mistrzostwo świata dla siebie, mojej rodziny, kibiców i sponsorów - dodał.

Tuż za byłym stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix znalazł się jego nowy kolega klubowy Przemysław Pawlicki. - Jesteśmy dobrze przygotowani. Fajnie, że znaleźliśmy się na pierwszych dwóch miejscach, bo wejście w sezon jest przez to łatwiejsze. Jutro lecę do Anglii, ale na memoriale Edwarda Jancarza przetestuję kolejne dwa silniki. Coś na ligę do Leszna na pewno wybierzemy - powiedział.

Finał Złotego Kasku, który jest drugim krokiem na drodze do powrotu do GP odbędzie się 14 kwietnia w Tarnowie. Kasprzak zwłaszcza jeszcze jako zawodnik Jaskółek prezentował się ze zmiennym szczęściem. On sam ma odmienną opinię. - Tor w Tarnowie uważam za bardzo dobry. Wiem jak się tam przełożyć. Ostatnio na trzech spotkaniach ligowych "robiłem" dużo punktów. Trzeba po prostu trafić od początku z ustawieniami i wtedy wszystko łatwiej przychodzi - stwierdził lakonicznie.

Tegoroczny sezon rozpoczął się dla 32-latka pechowo. Od upadku w turnieju Ben Fund Bonanza. Zawodnik Stali Gorzów zakończył swój udział w zawodach już pod drugim wyścigu z podejrzeniem złamania obojczyka. Na szczęście szczegółowe badania w szpitalu wykluczyły tę diagnozę. - To się stało gdy atakowałem drugą lokatę. Zatarł mi się silnik. Motocykl stanął i uderzyłem mocno barkiem o tor. W pierwszej chwili myślałem, że złamałem obojczyk ponieważ coś strzyknęło. Dzięki Bogu skończyło się na strachu. Stłukłem mięsień. Dziękuję ludziom z kliniki RehaSport. Po rehabilitacji i okresie dwóch tygodni jestem w pełni sprawny - zakończył.

Zobacz wideo: Jarosław Hampel: leczenie było dla mnie cierpieniem, ból był potworny [cz. 1/2]

Źródło artykułu: