Plymouth Devils zostało wycofane z rozgrywek Premier League zaledwie po jednym spotkaniu. Włodarze klubu podjęli taką decyzję ze względu na problemy finansowe. Przyznawali oni, że każdego tygodnia muszą dokładać do działalności klubu od dwóch do trzech tysięcy funtów. Jako pierwsza pomocną dłoń do zespołu Diabłów wyciągnęła BSPA, która mimo decyzji władz klubu, utrzymała dla drużyny miejsce w lidze.
W walkę o przyszłość Plymouth Devils zaangażowali się kibice. Założony został specjalny "komitet awaryjny" mający na celu uratowanie klubu, a także fundusz crowdfundingowy. Działania te zakończyły się sukcesem. Plymouth Devils dokończy obecny sezon bez żadnych przeszkód, a dalsza przyszłość klubu nie jest zagrożona. Diabły zostały przejęte przez konsorcjum inwestorów.
- Byliśmy o krok od zamknięcia działalności. Kibice nam pomogli, każda darowizna zostanie zainwestowana w klub, aby zapewnić jego długoterminową działalność. Dziękuję wszystkim osobom, które zaangażowały się w pomoc - przyznał menedżer Diabłów, Lee Trigger. W trudnych chwilach klub mógł liczyć także na wsparcie zawodników.
W Plymouth Devils panuje teraz dużo lepsza atmosfera. Problemy zjednoczyły wszystkie osoby związane w jakikolwiek sposób z tym zespołem. - Staramy się iść do przodu i wykorzystać pracę, którą już wykonaliśmy. Czuję się dumny z tego, że jestem częścią tego klubu, to na pewno będzie zwycięska drużyna. Prawdziwa praca rozpoczyna się jednak dopiero teraz. Musimy dalej działać w trakcie sezonu, by zachęcić do wsparcia lokalne firmy. Żużel jest ważny dla Plymouth - powiedział Colin Holmes.
Zadowolony z działań, jakie miały miejsce w ostatnich dniach był również szef zespołu Diabłów. - Czuję ulgę i cieszę się perspektywą pozostania żużla w Plymouth. Osobiste podziękowania kieruję do członków "komitetu awaryjnego", którzy wspierali klub i wdrożyli pakiet ratunkowy. Jesteśmy wdzięczni zespołowi inwestorów, który nam pomaga. Jesteśmy gotowi do pracy, ale musimy zrobić wiele, by zapewnić pozostanie żużla w Plymouth na kolejne lata - stwierdził Mike Baxendale.
Niech żyją... Diabły ;)