Wszechstronny Rosjanin. Takich jak on było niewielu

PAP / DP Hamberger / Egon Muller
PAP / DP Hamberger / Egon Muller

Tak wszechstronnych zawodników jak Rosjanin zdarzyło się niewielu. Starty na torach klasycznych i długich, a także na lodowych owalach były dla niego wieloletnią codziennością.

W tym artykule dowiesz się o:

Wielokrotny medalista zawodów na lodzie oraz na żużlowych torach długich i klasycznych, ponad miesiąc temu, 28 lutego obchodził swoje siedemdziesiąte urodziny.

Największy sportowy sukces osiągnął w roku 1971, gdy we Wrocławiu, w rozgrywanym tam finale Drużynowych Mistrzostw Świata, wraz z kolegami ustąpił jedynie drużynie Wspólnoty Narodów z Ivanem Maugerem, Barry Briggsem i Ronnie Moorem w składzie, a pokonał brązowych tego dnia Polaków z Edwardem Jancarzem na czele.

Władimir Smirnow często wyprowadzał do prezentacji narodową drużynę
Władimir Smirnow często wyprowadzał do prezentacji narodową drużynę

WP Sportowe Fakty: Kiedy rozpoczął pan swoją, z tego co wskazują źródła pisane wieloletnią, sportową karierę związaną z wyścigami na motocyklach?

Władimir Smirnow: Było to już dawno temu. Do speedway'a przyszedłem w lutym 1964 roku. Miałem wtedy siedemnaście lat. A ciągnęło się to przez prawie trzydzieści lat, do końca sezonu 1993. 

W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych w Rosji pojawiły się wielkie nazwiska. Mam na myśli pokolenie Plechanowa, Samorodowa, Kadyrowa. Jak można określić ówczesną popularność żużla, ilu ludzi przychodziło wówczas na mecze?

Najpierw, w samych początkach mojej kariery żużel był popularny w Baszkirii, później ogarnął Syberię, a następnie dotarł na Powołże i Ukrainę. W Moskwie popularnością cieszył się raczej speedway na lodowych torach, dla letniego nie było wtedy dobrych stadionów. W bliskim mi Leningradzie (obecny Sankt Petersburg - przyp. red.) taki stadion oddano do użytku w 1964 roku i wtedy tam narodził się żużel. Frekwencja na trybunach? Różnie z tym było. Jedne zawody oglądało pięć, a inne nawet dwadzieścia pięć tysięcy.

Współczesny sport jest coraz bardziej profesjonalny. A jak to było w czasach gdy pan był czynnym żużlowcem?
 

W czasach ZSRR startowaliśmy na sprzęcie klubowym. Całe zabezpieczenie pochodziło z niego, czyli treningi i zgrupowania, kombinezony, opony i części zamienne. Swoich pieniędzy na nic nie musieliśmy wydawać. Wszyscy mieli równe szanse, startowali na Jawach i czeskich oponach Barum. 

Według jakich kryteriów dobierano zawodników do reprezentacji? Były potrzebne jakieś koneksje, układy, znajomości (Rosjanie nazywają to obrazowo podwodnymi kamieniami - dop. red.), czy wszystko odbywało się po sportowemu, według osiąganych wyników? 


Włączenie do kadry Związku Radzieckiego opierało się wyłącznie na wyniku sportowym. Trzeba było się wykazać głównie na mistrzostwach kraju, włączając w to tory lodowe i długie, także te 1000-metrowe. Innych kryteriów selekcji nie było. Brałem w tym wszystkim udział i na przykład na długim torze trzy razy zostałem mistrzem ZSRR. 

Pierwszy pana udział w rywalizacji drużynowej odnotowano w 1969 roku. Najpierw w finale kontynentalnym w Abensbergu pokonaliście Polaków i obie nasze drużyny awansowały do finału w Rybniku. Tam Polacy świętowali mistrzostwo, wy zdobyliście brąz. Pan był z dziewięcioma punktami najlepszy w drużynie. Wynik was rozczarował? Wyprzedziliście wówczas Szwedów z Fundinem i Michankiem w składzie.

Mój wynik indywidualny oceniam dobrze. Jako drużyna zajęliśmy trzecie miejsce, co w tak silnej obsadzie musiało zadowalać. Dodatkowo pochwalę się, że bardzo wzrosła wtedy moja popularność w Polsce.
[nextpage]
Dwa lata później zostaliście wicemistrzami świata we Wrocławiu. Czy to był największy sukces w karierze? Rok później w radzieckiej kadrze zabrakło zawodnika o nazwisku Smirnow. Pojawiła się jakaś uraza i chęć udowodnienia, że niesłusznie pominięto pana przy nominacjach? 

W roku 1971 we Wrocławiu zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze. W połowie finału mieliśmy nawet nadzieje na zwycięstwo. Drugie miejsce uważam za spory sukces. Rok później zostałem na trzy lata wykluczony z reprezentacji za postępek nie związany z uprawianiem sportu. Nie zraziłem się tym, kontynuowałem występy na arenie krajowej, a z moim ówczesnym klubem "Newa" wyjeżdżałem za granicę na mecze towarzyskie. Zdarzało się też z moim klubem wyjeżdżać do Anglii na konfrontacje z tamtejszymi zespołami.

Nasz rozmówca (w białej czapeczce) przed jednym z klubowych wyjazdów
Nasz rozmówca (w białej czapeczce) przed jednym z klubowych wyjazdów

Pobyt na zachodzie Europy szokował? Jakie były wasze odczucia, gdy udało się wyrwać poza "żelazną kurtynę"? W ogóle takie pojęcie dotyczyło sportowców?

Nie wydaje mi się, by można było mówić o jakimś szoku czy zdziwieniu. Wtedy nie było, przynajmniej w sporcie, takiej różnicy między zachodem a wschodem jaką można zauważyć obecnie. Zawodnicy osiągający dobre wyniki nie mieli większych trudności z zagranicznymi wyjazdami. 

W początkach swojej kariery miał pan jakiegoś idola, wzór do naśladowania? Zawiązały się może jakieś przyjaźnie? Jak odnosili się do Rosjan dominujący w tamtych czasach Anglicy i Szwedzi? Nie traktowali was lekceważąco?

Najpierw za ideał uważałem Ove Fundina. Potem moim wzorem był Ivan Mauger, z którym później wielokrotnie spotykałem się na żużlowym torze. Miałem i mam nadal wielu znajomych i przyjaciół w Anglii i Szwecji, w Polsce i w Niemczech, na Węgrzech czy w Finlandii. Wszędzie, gdzie pojawiała się reprezentacja ZSRR, byliśmy traktowani z należytym szacunkiem.

Gdy był pan u szczytu żużlowej kariery nie kusiło, żeby porzucić kraj i spróbować ułożyć sobie życie poza jego granicami? Mam tu na myśli możliwość wykorzystania częstych kontaktów Newy Leningrad z Belle Vue.

Speedway był zawsze dla mnie tylko sportem i dziedziną w której chciałem osiągać jak najlepsze wyniki. Chęci pozostania na Zachodzie nigdy nie miałem.

Co skłoniło pana do zakończenia kariery? Czym się pan teraz zajmuje? Jest pan nadal związany z uprawianą wcześniej dyscypliną? 

Po rozpadzie Związku Radzieckiego w niełaskę popadł także speedway. W latach 1991-1993 przyszło mi występować w fińskich klubach. Mój żużlowy staż osiągnął wtedy dwadzieścia dziewięć lat i postanowiłem od żużla odpocząć. Całkiem niedawno obchodziłem siedemdziesiąte urodziny, ale nadal wykorzystuję każdą możliwość wyjazdu na mistrzostwa świata, lecz tym razem już w charakterze kibica. Śledzę też wszystkie nowości w Internecie. Korzystam kiedy tylko mogę z każdej okazji, aby pojechać na spotkanie weteranów.

Dziękując za rozmowę życzę zatem po polsku - 100 lat w zdrowiu, panie Władimirze!

Dziękuję bardzo. Pozdrawiam wszystkich kibiców.

Rozmawiał Jacek Cholewiński

Od autora: Podziękowania dla Romualda Hetmanisa (Anglia) za pomoc w redagowaniu wywiadu oraz Aleksandra Michaiłowa (Rosja) za udostępnienie zdjęć.

Komentarze (6)
avatar
HERMAN
7.04.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Stary Władimira Smirnowa pędził wódkę Smirnoff
stąd młody miał siano na motory 
avatar
lewy82
7.04.2016
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Panie Jacku więcej takich artykułów...fajnie się czyta i dużo można się dowiedzieć z historii żużla...