Jak pisaliśmy już wcześniej, leszczyńska drużyna zmaga się przed startem sezonu z wieloma problemami. Jednym z nich jest absencja kontuzjowanego Emila Sajfutdinowa. Leszczynianie nie mieli poza tym w ostatnim czasie wielu okazji do jazdy na własnym torze i dopiero w tym tygodniu zaczęli startować na Stadionie Alfreda Smoczyka spod taśmy.
- Ostatnie treningi naszej drużyny dały na pewno dużo dobrego. Jesteśmy teraz już w całkiem innym punkcie niż dwa tygodnie temu. Znajdujemy się na starcie sezonu, który szczególnie w pierwszych kolejkach będzie dla nas bardzo ciężki. Mamy w Lesznie zespół o dużym potencjale, który z meczu na mecz będzie coraz mocniejszy. Tym, co musimy teraz zrobić jest zachowanie spokoju. Liga jeszcze nie wystartowała, a wszyscy się o nas rozpisują i zamartwiają - mówi menedżer Adam Skórnicki.
Ze względu na absencję Sajfutdinowa sztab szkoleniowy musiał zdecydować się na zupełnie inne ustawienie par. Unia jest w tym trudniejszej sytuacji, że nie miała w zasadzie okazji do startu w sparingach. - Nasze ustawienie par zmieniło się diametralnie. Emil miał bardzo ważną funkcję w naszym zespole. Na razie musimy przeprowadzić roszady i czekać na jego powrót. W tym tygodniu dużo trenujemy i myślę, że stworzyliśmy naszym zawodnikom możliwie optymalne warunki do tego, by spokojnie walczyli i startowali - dodaje.
Eksperci zwracają uwagę, że jednym z problemów Fogo Unii jest to, że jej zawodnicy są w dużej mierze nierozjeżdżeni. Przykładem tego jest Piotr Pawlicki, który dopiero w niedzielę na Memoriale Jancarza startował po raz pierwszy w tym roku spod taśmy. - Nie jest to łatwa sytuacja. Gdy zawodnik startuje po raz pierwszy spod taśmy na sparingu, to nie ma większego problemu, ale to był memoriał i poważne ściganie. Niemal połowa stawki była poza tym z Grand Prix. Piotrek nie miał łatwego zadania i ma jeszcze trochę znaków zapytania. Zaraz rusza liga, a chciałby znaleźć trzy jednostki, co do których będzie pewny, że pojadą. Skoro jeszcze nie udało mu się tego zrobić, to ma prawo wkraść się u niego pewne zdenerwowanie, tym bardziej, że wiemy ile obiecuje sobie po pierwszym sezonie w Grand Prix. Jest jednak jeszcze czas na testy i różne rzeczy. Pierwsze mecze o niczym jeszcze nie przesądzają - zaznacza "Sqóra".
Leszczynianie przyznają, że nie przejmują się słowami tych, którzy wieszczą ich porażkę na inaugurację nowego sezonu. Pojawiają się opinie, że faworytem piątkowego meczu jest Stal Gorzów. - Widzimy, jak środowisko jest głodne, by Unia w końcu dostała w pie** - śmieje się Skórnicki. - Wielu chce byśmy przegrali. Dlaczego? Pewnie po części dlatego, że Unia jest mistrzem kraju, a po za tym zawodnikom dobrze się tutaj jeździ. Niektórzy jak widać chcą teraz podgrzać tę atmosferę i jeszcze przed pierwszym biegiem znają końcowy wynik spotkania. Takie są jednak realia i trzeba się z nimi zmierzyć. My wychodzimy z założenia, że pierwsze mecze mogą pójść nam różnie, ale później czekają nas kolejne. Nawet gdybyśmy doznali teraz porażki, o niczym by to nie przesądzało - stwierdza. - Życzyłbym sobie, byśmy utarli niektórym nosa nie tylko w piątek, ale i w całym sezonie. A jeśli przegramy ze Stalą, to po prostu dzień później będziemy musieli oglądać te wszystkie uśmiechnięte twarze - kwituje Skórnicki.
W Zielonej nikt nie życzy gorzowiaczkom zwycięstwa,
zresztą to a priori nierealny wynik
Można odnieść wrażenie po twoich słowach, że Unia to kolos na glinianych nogach :)