Trudne zadanie Polaków w SEC. "Nasze armaty są w Grand Prix"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski

Odkąd firma One Sport zarządza cyklem SEC, żaden z polskich zawodników nie zdobył medalu w tej imprezie. Czy zła passa odwróci się w tym roku? - Będzie trudno, bo nasze największe armaty jadą w Grand Prix- mówi Jan Krzystyniak.

Ostatnim polskim medalistą Indywidualnych Mistrzostw Europy był przed czterema laty Robert Miśkowiak. W 2013 roku, gdy promotorem cyklu została firma One Sport, do stawki dołączyli najlepsi żużlowcy Starego Kontynentu. Najbliżej podium był spośród Polaków Janusz Kołodziej, który zakończył ostateczną rywalizację na czwartej pozycji.

W tym sezonie prócz wspomnianego zawodnika Unii Tarnów nasz kraj reprezentować będą w SEC Przemysław Pawlicki i Krzysztof Kasprzak, którzy przebrnęli eliminacje. Czy włączą się do walki o medale? - Nie mam co do tego przekonania. Stawka w SEC jest naprawdę mocna, a jeśli chodzi o Polskę, to nasze największe armaty, jak Maciek Janowski czy Bartek Zmarzlik jadą w Grand Prix. Kasprzakowi czy Pawlickiemu może być trudno zawalczyć w cyklu SEC o medale. Sądzę, że karty rozdawać będą nadal zagraniczni zawodnicy - ocenia Jan Krzystyniak.

Patrząc na statystyki trwającego sezonu, spore oczekiwania można mieć zwłaszcza od postawy Kasprzaka. "KK" wszedł znakomicie w rozgrywki ligowe i zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji najlepiej punktujących zawodników (średnia bieg. 2,292). Nie ma oczywiście gwarancji, że przełoży się to na rywalizację w SEC. - Myśląc o Krzyśku Kasprzaku wciąż pamiętam jego słabą dyspozycję z ubiegłego sezonu Grand Prix. Wyniki w lidze pokazują co prawda, że najgorsze ma już za sobą. W SEC o wszystkim decydują jednak tylko trzy turnieje i musiałby być naprawdę w szczytowej formie, by sprostać rywalom. Do podium może nie wystarczyć - dodaje były trener Unii Leszno.

W poprzednim sezonie na podium SEC stawali Emil Sajfutdinow, Nicki Pedersen i Antonio Lindbaeck. Na początku nowego tygodnia stawka uczestników zostanie uzupełniona o trzy dzikie karty. Mało prawdopodobne jest to, by trafiła ona w ręce reprezentanta Polski.

ZOBACZ WIDEO Historyczny sukces Vive! W finale z Veszprem

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: