- Musieliśmy naprawdę włożyć sporo pracy i myślenia w to, żeby wywieźć z Grudziądza ten bonus. Było ciężko, ale jedziemy dalej. Wracamy do Gorzowa z jednym punktem i skupiamy się na kolejnym ciężkim spotkaniu, ale już u siebie w domu - skomentował niedzielną potyczkę Przemysław Pawlicki.
Reprezentant Stali Gorzów rozkręcał się z biegu na bieg i wyciągał wnioski. Efektem tego była dobra postawa w końcowej fazie spotkania i dorobek ośmiu punktów. - Całe zawody szukaliśmy tych optymalnych ustawień i z biegu na bieg nasza jazda wyglądała coraz lepiej. Szczególnie w końcówce spotkania. Taki jest sport i nikt nie mówił, że będzie łatwo. Tor się cały czas zmieniał i dla nas to była duża zagadka. Każdy ze sobą dużo rozmawiał, ale nie mieliśmy w zespole kogoś kto w każdym biegu by dobrze jechał i wygrywał. Jak ktoś przyjechał pierwszy w dwóch wyścigach, to w następnym zaraz był ostatni. Każdy musiał szukać recepty, co nie było proste. W końcówce pokazaliśmy, że można rywalizować z gospodarzami. Szkoda jedynie, że tak późno. Czasami tak bywa, ale przed nami następne mecze - stwierdził starszy z braci Pawlickich.
MRGARDEN GKM Grudziądz to pierwsza drużyna, której udało się pokonać w tym sezonie ekipę Stanisława Chomskiego. Pawlicki żałuje przede wszystkim straconej szansy na rekord zwycięstw z rzędu. - Tak jak wcześniej mówiłem - to jest sport. Porażka musiała jednak niestety kiedyś przyjść. Lepiej teraz, niż później. Rekord zwycięstw wyrównaliśmy i była szansa to poprawić. Mamy za sobą jednak bardzo ciężki mecz. GKM jest u siebie bardzo dobrze dysponowany i musieliśmy się sporo napracować, żeby z nimi tutaj rywalizować - kończy wychowanek Unii Leszno.
ZOBACZ WIDEO Włókniarz - Lokomotiv: Artiom Trofimow uderzył w Joonasa Kylmaekorpiego (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Przecież to mecz żużlowy, a nie "wyzwanie na ubitą/udeptaną ziemię".
Uczcie się nasi ''działacze'' pzdr z Torunia