- Kenneth Bjerre po wjeździe w pierwszy łuk był blisko. Janusz przez całe zawody pokazywał znakomity poziom, był strasznie szybki. Nie spodziewałem się, że Max Fricke ich wyprzedził i dojechał do mnie tak szybko. Na drugim łuku zszedłem do krawężnika. Wiedziałem, że wewnętrzna krawędź "trzyma". Poczułem uderzenie w tylne koło, odwróciłem się i zobaczyłem, że za mną jedzie już para rywali więc pognałem do przodu. Niestety czasami takich sytuacji nie da się przewidzieć, nie mamy oczu z tyłu głowy - opisywał sytuację z piętnastego wyścigu "Grisza".
Gospodarze mają czego żałować. Po siódmej gonitwie prowadzili już nawet dwunastoma "oczkami". W końcówce m.in. dzięki udanym rezerwom taktycznym i przebudzeniu Mikkela Michelsena przyjezdnym udało się zmniejszyć straty o połowę. - Mecz układał nam się bardzo dobrze. Początek mieliśmy wręcz piorunujący. Dwanaście punktów w pewnym momencie robiło wrażenie. Gdyby tak zostało do końca, byłoby świetnie. Goście to jednak silna ekipa i wiedzieliśmy, że musimy być cały czas skupieni. Ostatecznie mamy sześć punktów zapasu. Szkoda, że nie dołożyliśmy paru oczek więcej. Ale wydaje mi się, że nie musimy się wstydzić naszego występu. Wszyscy pokazali się w miarę równo, a to zawsze składa się na zwycięstwo, czy to u siebie, czy to na wyjeździe - wspomniał.
Różnica przed rewanżem jest minimalna. Wydawałoby się, że szala bonusu przychyla się w stronę Jaskółek. Starszy z braci Łagutów twierdzi jednak, że jego zespół jest w stanie skutecznie powalczyć w Jaskółczym Gnieździe nawet o wygraną. - Sześć punktów to dużo i mało zarazem. Ciężko wyrokować, co się wydarzy w rewanżu. Tak jak w czwartek na własnej skórze trochę pecha doświadczyli goście, tak nam podobne rzeczy mogą się przytrafić w Tarnowie. Na złośliwości rzeczy martwych nie ma rady. Innym razem ktoś wpadnie w taśmę i strata punktów gotowa - uważa.
- W Tarnowie to będzie trochę inna bajka. Uważam, że możemy tam nawet wygrać. Pod warunkiem, że nikt nie będzie tam kombinował z przełożeniami, czy przekładaniem jakiś innych silników, które się kiedyś tam sprawdzały. Często tak bywa, że ktoś zaczyna zawody na tych ustawieniach, które zdawały egzamin np. rok wcześniej, a potem łapie się za głowę, bo to "nie jedzie". Następnie zmieni coś w drugiej części meczu i jest zaskoczony, że zdobywa punkty. Dlatego podejdźmy wszyscy do tego spotkania z czystą kartą. Tak jak to było choćby we Wrocławiu. Walczyliśmy tam jak równy z równym do końca, a tego obiektu nikt za bardzo nie znał. Zaczynaliśmy od zera. To co jednak różni owal w Tarnowie od tego w Poznaniu to możliwość walki. Na Golęcinie jest nuda. Start, krawężnik i tyle. Na stadionie Unii lubię się ścigać. Nie ma tam "kopy", normalny tor, gdzie można wyprzedzać na całej jego szerokości - dodał.
ZOBACZ WIDEO Włókniarz - Lokomotiv: Artiom Trofimow uderzył w Joonasa Kylmaekorpiego (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Im więcej słońca tym lepiej dla Tarnowa:) i tego życzę Jaskółkom!