Skrucha Martina Vaculika. "Przeze mnie przegraliśmy bonus"

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski

Martin Vaculik ma dość swojej kiepskiej postawy i zapowiada intensywny tok treningowy w celu odbudowy. - To, co do tej pory działo się z moim sprzętem, nie może się więcej powtarzać - powiedział po wygranym meczu Get Well z Fogo Unią (48:41).

Słowak ma za sobą kolejny przeciętny mecz w barwach Get Well Toruń. Siedem punktów w pięciu startach to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań wszystkich, łącznie z samym zawodnikiem. Martin Vaculik udanie rozpoczął spotkanie przeciwko Fogo Unii Leszno, bo od dwóch zwycięstw, ale nawet z tych wyścigów nie był zadowolony. - Byłem bardzo wolny, nawet, gdy jechałem na prowadzeniu. Mam w tym sezonie problemy sprzętowe, męczę się i to widać. Mocno się staram żeby być najlepszy, wkładam w to dużo pracy, ale rezultatów nie widać i to jest jakaś porażka. Jeśli jestem pierwszy, to i tak czuję się wolny, wszystko jest wymęczone, a jak nie mam startu, to już w ogóle jest lipa. W 13. biegu, gdy zanotowałem defekt, to po prostu eksplodował mi silnik. Potem przesiadłem się na drugi motor, ale nie jechałem na nim od początku i był lekko niedopasowany, więc dojechałem do mety ostatni - powiedział po meczu 26-letni zawodnik.

Vaculik legitymuje się kiepską, czwartą w drużynie średnią biegową równą 1,864 punktu. Nic dziwnego, że był mocno zirytowany swoją postawą. - Chciałbym bardzo przeprosić wszystkich kibiców, klub i sponsorów, bo ja sam w najgorszym śnie nie spodziewałem się, że coś takiego mogę pokazywać na torze. Bardzo dużo w to wszystko inwestuję. Nie tylko pieniędzy, czasu, pracy, ale całego siebie poświęcam na ten sport i niestety nie mam zwrotu w postaci wyników - dodał.

Ratunkiem dla nowego żużlowca toruńskich Aniołów może być lipcowa przerwa, którą zamierza w stu procentach wykorzystać na odbudowanie się po przeciętnym wejściu w rozgrywki. - W sprzęcie, na którym jadę, ciągle czegoś szukamy. Potrzebny jest czas żeby sobie usiąść, przemyśleć, co trzeba zrobić i wykonać konkretne zmiany, bo tak dalej nie może być. Na szczęście teraz będzie miesiąc przerwy. Ostatni mecz jedziemy w Grudziądzu, na którym bardzo mocno się skupię. Zrobię wszystko, żeby pojechać jak najlepiej dla mojej drużyny. Później czeka mnie miesiąc intensywnych treningów, intensywnej ciężkiej pracy i znalezienia odpowiednich rozwiązań. To, co do tej pory działo się z moim sprzętem, nie może się więcej powtarzać - stwierdził stanowczo Vaculik.

W niedzielnym meczu torunianie mieli szansę na wywalczenie punktu bonusowego, ale w ostatnich wyścigach wypuścili okazję z rąk i musieli zadowolić się "jedynie" zwycięstwem. Słowacki żużlowiec wskazał winnego takiego obrotu spraw. - Chciałbym jeszcze raz przeprosić moich kibiców z Torunia, klub i sponsorów, bo przeze mnie przegraliśmy walkę o punkt bonusowy. Przyjmuję to po męsku. Zawsze staram się pojechać jak najlepiej, ale jeśli to, co mam pod tyłkiem nie ciągnie, to ja mogę sobie nawet pedały zamontować i pedałować, a i tak nie będę miał odpowiedniej prędkości. Czekają mnie konkretne zmiany i będę się starać robić wszystko, aby zażegnać problemy - zakończył 26-letni żużlowiec.

Źródło artykułu: