Ziemowit Ochapski: Co pojawiło się jako pierwsze w Twoim życiu? Fotografia czy żużel?
Mike Patrick: Żużel. Mój tato zabrał mnie do Wimbledonu i tam zobaczyłem Roonie Moore'a jadącego swój pierwszy mecz w Anglii. Połknąłem haczyk, jednak jako nastolatek skupiałem się głównie na dziewczynach i muzyce, więc szybko zapomniałem o speedwayu. W późnych latach sześćdziesiątych odkryłem fotografię, ale nie mogłem zdecydować się na konkretną dziedzinę. Nie chciałem fotografować ślubów, dzieci czy krajobrazów. Nienawidziłem również pozowanych fotek. W roku 1970 ponownie poszedłem na mecz żużlowy - tym razem na Wembley. Tam zobaczyłem fotografa w akcji i nagle oświeciło mnie, że ja też chciałbym fotografować żużel, i że dzięki temu byłbym szczęśliwy do końca życia. Pierwsze zawody, które sfotografowałem odbyły się jeszcze w tym samym roku, w Wimbledonie. W 1971 roku zaliczyłem wiele spotkań w Londynie i okolicach, a od roku 1972 jestem profesjonalistą i naczelnym fotografem magazynu "Speedway Star". To jest mój czterdziesty rok fotografowania żużla.
Mike Patrick
Dlaczego akurat speedway?
- Ponieważ pokochałem go jako dzieciak. Kocham tych ludzi, ten zapach, akcję i niebezpieczeństwo.
Co najbardziej lubisz w swojej pracy?
- Im ważniejsze wydarzenie, tym lepsze są moje fotki. Atmosfera motywuje mnie do pstrykania dobrych zdjęć. Po prostu uwielbiam pracować podczas Grand Prix - dla mnie to jak jedenaście finałów jednodniowych, decydujących o tytule mistrza świata.
Odwiedziłeś w swojej karierze wiele żużlowych aren. Którą z nich uważasz za najpiękniejszą i dlaczego?
- Chciałbym mieć więcej fotek z ligowych torów w Polsce. Kiedyś moją ulubioną areną było Leicester ze względu na ławki znajdujące się na łukach. Obecnie typowałbym Bydgoszcz i Leszno ze względu na panującą w tych miejscach atmosferę.
Twoje zdjęcia często są bardzo zabawne. Polujesz na takie śmieszne sytuacje?
- Jestem szczęśliwym i optymistycznie nastawionym do życia człowiekiem, więc na swoich zdjęciach staram się uchwycić osobowość fotografowanych ludzi. Uważam również, że moje poczucie humoru pozwala mi na uwiecznianie zabawnych momentów.
Twoje fotografie znam z Internetu. Czy publikujesz je gdzieś jeszcze?
- Moje zdjęcia publikowane są w magazynach i gazetach na całym świecie - w Australii, USA, Niemczech, Danii, Szwecji i Szwajcarii. Jak wspomniałem wcześniej, jestem naczelnym fotografem "Speedway Stara", najlepiej sprzedającego się magazynu żużlowego na świecie.
Masz jakieś ulubione zdjęcie ze swojej kolekcji? Mógłbyś przybliżyć mi jego historię?
- To fotografia Hansa Nielsena - jechał w moim kierunku na jednym kole z dużą prędkością, podczas gdy ja leżałem na torze. Zdjęcie zostało wykonane w przerwie jakiegoś wakacyjnego spotkania w Oksfordzie. Potrzebowałem fotki na okładkę mojej piątej książki pt. "Snap". Hans specjalnie dla mnie podnosił koło dziesięć lub dwanaście razy, zbliżając się do mnie za każdym podejściem. Czułem wtedy na swojej twarzy podmuchy powietrza przejeżdżającego motocykla, a publiczności zapierało dech w piersiach za każdym razem, kiedy Hans mnie mijał. Co dziwne, najlepsze okazało się pierwsze ujęcie.
Mike Patrick fotografuje Hansa Nielsena
Twoja praca jest bardzo absorbująca. Zwracasz w trakcie zawodów uwagę na wynik itp. sprawy?
- Zazwyczaj nie mam pojęcia, co się dzieje - jestem tak zajęty swoją robotą, że nie wypełniam programu. Dopiero po obejrzeniu powtórki w telewizji mam świadomość tego co się działo, podczas ja gdy robiłem zdjęcia.
Którego żużlowca lubisz fotografować najbardziej?
- Sądzę, że moim ulubieńcem wciąż jest Mark Loram. Spoglądając bardziej wstecz - Kelly Moran, Christer Lofqvist i Bruce Penhall. Wspaniale było ich fotografować, dlatego że byli mistrzami balansu. Z dzisiejszych chłopaków zawsze interesująco wypada Nicki Pedersen, ponieważ nigdy nie wiadomo, czego się można po nim spodziewać.
Momenty Twojej kariery, których nigdy nie zapomnisz?
- Dekoracje zawodników podczas jednodniowych finałów IMŚ. Byłem blisko i widziałem emocje. Emocje na twarzach zwycięzców i przegranych. Mogłem zobaczyć, jakie to wszystko miało znaczenie dla tych ludzi. Z drugiej strony - upadek Tony'ego Rickardssona w Polsce i reporterzy z aparatami przy jego twarzy, podczas gdy on miał wykonywane badanie wzroku. To było niewiarygodne.
Czy istnieje osoba, której sfotografowanie było trudniejsze niż zwykle?
- Na początku Ole Olsen był dla mnie bardzo dziwny - nie chciał się uśmiechnąć, ani nawet spojrzeć w stronę aparatu. Sądzę jednak, że zmądrzał, kiedy opublikowałem te zdjęcia. Od tego czasu robi wszystko, o co go poproszę. Niemożliwością było natomiast pstryknięcie fotki Charliemu Monkowi. Pewnego wieczoru w Poole podczas prezentacji szedłem linią, wzdłuż której ustawieni byli żużlowcy. Podszedłem w końcu do niego, a on się i odwrócił i powiedział: "zabierz to ***** ode mnie, bo ci to okręcę wokół szyi!". Poszedłem więc do kolejnego zawodnika (nie pamiętam już, kto to był) i zapytałem: "ty nie zamierzasz okręcać mi aparatu wokół szyi, prawda?".
Nie jesteś już najmłodszy. Myślałeś kiedyś o przejściu na emeryturę?
- Ludzie często mnie pytają, kiedy przejdę na emeryturę. A ja wtedy zaglądam do swojego słownika i stwierdzam, że nie ma w nim słowa "emerytura".
Co sądzisz o problemach brytyjskiego speedwaya? Wielu czołowych "rajderów" zrezygnowało w tym sezonie z Elite League...
- Głównym problemem ligi brytyjskiej jest to, że zbyt wiele spotkań odbywa się w zbyt wiele różnych dni. Gdyby mecze odbywały się w jednym konkretnym dniu tygodnia, to sądzę, że więcej zawodników z Grand Prix chciałoby się tu ścigać.
Co sądzisz o Robie Lyonie - nowym menedżerze kadry Wielkiej Brytanii?
- Nie znam Roba Lyona na tyle, żeby się na jego temat wypowiadać, ale uważam, że wykonywał świetną robotę w King's Lynn. Osobiście sądzę również, że menedżerami zespołów narodowych powinni być byli żużlowcy, bo oni zawsze wnoszą do tej pracy sporo swojego doświadczenia z toru.
I na koniec: ile procent dobrego zdjęcia zależy od fotografa, a ile od aparatu?
- 75 procent od fotografa, 25 procent od aparatu. Żeby jednak wciąż wykonywać dobre fotki, fotograf musi być solidnie wyposażony. Trzeba więc być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, trzeba mieć refleks oraz aparat, który zdąży uchwycić scenę od razu po wciśnięciu guzika.