Z niewolnika nie ma pracownika - I część rozmowy z Tadeuszem Wienckiem, menadżerem PSŻ-u Poznań

- Dzisiaj jestem przekonany, iż ani Adam Skórnicki, ani Daniel Pytel nie osiągnęliby tak znaczących sukcesów, reprezentując barwy innych zespołów - mówi menadżer PSŻ-u Poznań, Tadeusz Wiencek.

Michał Urbaniak: Panie Tadeuszu, wielkimi krokami zbliża się sezon ligowy 2009 - czwarty w historii PSŻ Poznań. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, nie żałuje Pan decyzji o pojawieniu się w stolicy Wielkopolski i wsparciu miejscowego, dopiero co "raczkującego" środowiska "czarnego sportu"?

Tadeusz Wiencek: Absolutnie nie żałuję podjętej parę lat temu decyzji i mam z tego powodu dzisiaj olbrzymią satysfakcję, iż mogłem przyczynić się do rozwoju tej dyscypliny w Poznaniu. Osiągnięcia ligowe tak młodego klubu, połączone z niesamowitym, specyficznym klimatem, który od początku towarzyszy całej żużlowej otoczce w Poznaniu, musi wzbudzać i wzbudza uznanie całego środowiska "czarnego sportu" w kraju. Nie należy również zapominać o sukcesach indywidualnych naszych zawodników startujących z czarnym skorpionem na plastronie. Mając w zespole Indywidualnego Mistrza Polski oraz srebrnego i brązowego medalistę Młodzieżowych Mistrzostw kraju nie można być niezadowolonym z tego, co do tej pory udało się osiągnąć. Dzisiaj jestem przekonany, iż ani Adam Skórnicki, ani Daniel Pytel nie osiągnęliby tak znaczących sukcesów, reprezentując barwy innych zespołów. Owe osiągnięcia cieszą jeszcze bardziej, gdy uświadomimy sobie, iż do tej pory żaden klub w tak krótkim czasie nie osiągnął tyle, ile drużyna z Poznania. Jest to niewątpliwie powód do dumy, ale i zachęta do podnoszenia sobie coraz wyżej przysłowiowej "poprzeczki".

Szerszemu gronu stałych bywalców stadionu przy ul. Warmińskiej jest Pan znany przede wszystkim jako opiekun i mentor młodego zawodnika PSŻ Poznań, Daniela Pytla. Proszę opowiedzieć, jak rozpoczęła się Pana współpraca z tym utalentowanym żużlowcem młodego pokolenia?

- Początki mojej znajomości z Danielem bezpośrednio wiążą się z okresem pomocy klubowi z Zielonej Góry. Ponieważ w swoim życiu zawsze chciałem brać pełną odpowiedzialność za to co robię, postanowiłem zaopiekować się młodym zawodnikiem z miejscowej szkółki żużlowej. Od początku mój wzrok przykuł chłopak, który nie tak dawno zakończył swoją przygodę na mini torze. Postanowiłem dowiedzieć się o nim nieco więcej informacji. Przyznam się, iż Daniel, pomimo młodego wieku, zaimponował mi swoim nad wyraz dojrzałym podejściem do treningu i rozwoju dalszej kariery. Dwa razy w tygodniu wraz ze swoim wujkiem przyjeżdżał do Zielonej Góry na treningi z oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów rodzinnego Barlinka. Widząc jego zaangażowanie doszedłem do wniosku, iż chłopak ten bardzo chce się ścigać na żużlu, oddając się w pełni tej dyscyplinie sportu. Ponieważ rodzina nie miała funduszy, aby zapewnić Danielowi odpowiedni rozwój, postanowiłem wesprzeć go finansowo, stając się aż do dnia dzisiejszego jego jedynym sponsorem. Pomogłem mu w uzyskaniu licencji, ufundowałem pierwszy nowy motocykl żużlowy, zapewniłem dobrze rozbudowaną bazę logistyczną w Zielonej Górze. Doskonale zdaję sobie sprawę, iż żużel w życiu jest ważny, ale nie najważniejszy. Dlatego też bardzo cieszy mnie, iż Daniel, mimo, że jest dzisiaj jednym z wyróżniających się żużlowców młodego pokolenia w naszym kraju, chce się dalej kształcić i rozwijać swoje pozasportowe zamiłowania. Z wielką chęcią zabezpieczyłem mu dalszą naukę, którą realizuje z sukcesami na Uniwersytecie Zielonogórskim. Patrząc dziś z perspektywy czasu myślę, iż pomoc udzielona Danielowi od samego początku była dla niego samego bardzo istotna i miała przeogromny wpływ na jego dalszą karierę. Nigdy jednak nie spodziewałem się, iż z czasem przybierze ona aż tak znaczące rozmiary. Dotychczasowe osiągnięcia Daniela w stu procentach jednak je rekompensują.

Począwszy od tegorocznego sezonu zmieni się funkcja, jaką będzie Pan pełnił w zespole z Poznania. Jako menedżer ds. sportowych będzie Pan odpowiedzialny m.in. za dobór kadry meczowej oraz za zapewnienie klubowi płynności finansowej. Objął Pan to stanowisko w grudniu, a zatem już prawie trzy miesiące temu. Proszę powiedzieć, jak do tej pory wywiązuje się Pan z nowych obowiązków?

- Na samym wstępie należy zaznaczyć, iż to nie ja zostałem poproszony o objęcie stanowiska menadżera w klubie, lecz sam zwróciłem się do zarządu z prośbą o wyznaczenie mojej osoby do pełnienia tej funkcji. Tak jak już wspominałem, przez całe życie brałem odpowiedzialność za swoje czyny i nigdy nie bałem się ponosić za nie konsekwencji. Dlatego też, nie zdecydowałem się ponownie kandydować do zarządu klubu z Warmińskiej, ponieważ nie widziałem efektów swojej pracy. Podejmując się funkcji menadżera uważam, iż mam większą możliwość zrealizowania tego wszystkiego, co chciałem osiągnąć dla dobra poznańskiego środowiska "czarnego sportu". Nie mi oceniać samego siebie, ale wydaję się, iż jak do tej pory wszystkie zadania, które przed sobą postawiłem zostały zrealizowane w stu procentach.

Wielu kibiców martwi się, iż poznański klub w porównaniu z najgroźniejszymi rywalami nie dokonał żadnych istotnych wzmocnień kadrowych. Pojawiają się nawet głosy, iż odejście lidera, Adama Skórnickiego znacząco osłabiło potencjał "bojowy" zespołu. Czy przeciętny poznański miłośnik speedwaya ma prawo być zadowolony ze wzmocnień i z optymizmem oczekiwać nadchodzącego sezonu?

- Wbrew pojawiającym się opiniom, sytuacja kadrowa zespołu z Golęcina nie jest skomplikowana. Zdecydowana większość zawodników, która reprezentowała barwy PSŻ w poprzednim sezonie, a którym kończył się kontrakt z poznańskim klubem, bardzo szybko zdecydowała się reprezentować czarno-żółte barwy również w tym roku. Dotychczasowy lider zespołu, Adam Skórnicki, w licznych rozmowach z klubowymi włodarzami wyrażał wielką chęć kontynuowania swojej kariery w stolicy Wielkopolski. Niestety sytuacja finansowa nie pozwoliła na zatrzymanie w zespole tego zawodnika. Z tego właśnie powodu należało podjąć działania, które pozwoliłyby na uzupełnienie luki spowodowanej odejściem popularnego "Sqóry". W nadchodzącym sezonie poznański zespół reprezentować będzie trzech nowych żużlowców – wypożyczony z leszczyńskiej Unii, Adam Kajoch, wychowanek świętochłowickiej "Skałki", Grzegorz Stróżyk oraz brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów z przed dwóch lat, Paweł Hlib. W tym miejscu chciałbym podkreślić, iż biorę na siebie pełną odpowiedzialność za dwóch ostatnich zawodników, których jestem wielkim orędownikiem i w znacznym stopniu przyczyniłem się do podpisania przez nich kontraktów. Pierwszym z zawodników, któremu zdecydowałem się zaufać jest Grzegorz Stróżyk. W środowisku pojawiają się dziwne, często nieprawdziwe opinie o tym chłopaku. Wielu twierdzi, iż Grzegorz, rozpoczynając bardzo późno swoją przygodę z zawodowym żużlem, nie traktuje go poważnie. Poznałem jednak dobrze tego zawodnika, i wiem, iż jest to bardzo rozsądny, inteligentny człowiek, który postawił sobie w życiu jasno określone konkretne sportowe cele i chce je w pełni realizować. Jego wielkim plusem jest to, iż posiada sprawdzonych fachowych opiekunów oraz sponsora, który w znacznym stopniu pomaga mu w przygotowaniach sprzętowych. Doskonale zdaje sobie sprawę, iż to ostatni sezon, w którym reprezentuje wiek juniora, w związku z czym pragnie pokazać się w nim z jak najlepszej strony. Jeżeli jego przegotowania potoczą się zgodnie z planem, a nic nie wskazuje, by miało coś je storpedować, Grzegorz powinien być równorzędnym partnerem dla Adama Kajocha. Wiem, że wielkie emocje budzi zakontraktowanie Pawła Hliba. Jestem z nim w stałym kontakcie i wiem, że ma dużo do udowodnienia innym, a przede wszystkim samemu sobie. Odbyłem z nim naprawdę wiele prawdziwych męskich rozmów, z których zawsze wychodziłem w przeświadczeniu, iż w pełni zrozumiał wszystkie swoje błędy, które popełniał w przeszłości. Doskonale zdaje sobie sprawę, iż została ponownie otworzona przed nim ogromna szansa, której nie może zmarnować. Za moją namową zdecydował się na kontynuowanie kariery żużlowca, chociaż tak naprawdę bliski był już obrania innej drogi w życiu. Wiem, że zależy mu na jeździe w klubie, w którym nie ma presji na zdobycie konkretnej ilości punktów, w którym będzie mógł bez większych przeszkód spróbować powrócić do wielkiej formy z przed dwóch lat. Taki "klimat" Paweł ma zapewniony w Poznaniu. Głęboko wierzę, iż może nie zostanie mentalnym przywódcą zespołu, takim jakim bez wątpienia jest nowowybrany kapitan, Rafał Trojanowski, ale ma wielkie szanse zostania liderem sportowym drużyny, czego życzę mu z całego serca.

Bardzo często w kontekście potencjalnych wzmocnień PSŻ Poznań na nadchodzący sezon przejawiało się nazwisko Krystiana Klechy. Proszę powiedzieć, czy klub faktycznie zainteresowany był pozyskaniem tego zawodnika?

- Istotnie, klub z Poznania zainteresowany był pozyskaniem Krystiana. Już w poprzednim sezonie nakłaniałem go na jazdę z czarnym skorpionem na plastronie. Krystian zasygnalizował jednak, iż wybiera ambitny wyższy cel i chce jeździć w Ekstralidze. Patrząc na jego wyniki w barwach tarnowskiej Unii wydaję się, iż tego celu raczej nie zrealizował. W tym roku powróciłem do rozmów z Krystianem o jego dalszej przyszłości. Były one na tyle owocne, iż w stosunkowo krótkim czasie doszliśmy do konsensusu. Byliśmy już dogadani co do kontraktu, czekaliśmy tylko na Krystiana, aby dojechał do Poznania i parafował dokument. Niestety, w dniu w którym byliśmy z nim umówieni, poinformował nas, iż nie może dojechać do stolicy Wielkopolski. Jednocześnie porozumieliśmy się, iż kiedy wszystkie jego sprawy zostaną rozwiązane, zadzwoni i potwierdzi swój przyjazd do klubu. Nie zadzwonił do dnia dzisiejszego. Krystian nie wykazał żadnej inicjatywy, pomimo uzgodnionych warunków wstępnych, do tego, ażeby jeździć w Poznaniu. Szkoda, bo to bardzo utalentowany zawodnik i na pewno stanowiłby istotne wzmocnienie kadry. Jesteśmy jednak otwarci na żużlowców, którzy chcą reprezentować nasze barwy, natomiast nikogo "uszczęśliwiać na siłę" nie zamierzamy.

W składzie zespołu jest na chwilę obecną zaledwie trzech zawodników młodzieżowych. Wiadomo już, iż Adam Kajoch podczas zawodów juniorskich reprezentować będzie barwy macierzystej Unii Leszno. Czy w związku z poważnym "deficytem" młodych zawodników poznański klub całkowicie odpuści w nadchodzącym sezonie rozgrywki młodzieżowe?

- Na dzień dzisiejszy wraz z zarządem podjęliśmy trudną decyzję, iż w rozgrywkach młodzieżowych PSŻ Poznań nie będzie miał swojego reprezentanta. Robiliśmy dosłownie wszystko, aby zorganizować drużynę juniorów, mając tym bardziej świadomość, iż zarówno Kajoch, jak i Stróżyk kończą wiek młodzieżowca. Trzeba również pamiętać, iż począwszy od sezonu 2010 każdy klub będzie zobligowany do wystawienia drużyny złożonej z młodych zawodników. Niestety wiele czynników spowodowało, iż w tym sezonie nie udało się jej zorganizować. Niewątpliwie jednym z owych problemów jest aspekt finansowy. Powołanie drużyny młodzieżowej, a co za tym idzie ich szkolenie, wyposażenie, treningi oraz wyjazdy, to koszt oscylujący w granicach kilkuset tysięcy złotych na sezon, co stanowiłoby znaczny procent budżetu naszego klubu. Ten czynnik mógł zostać jednak pokonany, gdyby znalazły się środki z zewnątrz na pracę z młodzieżą. Drugim istotnym problemem, który ma wpływ na naszą sytuację z juniorami jest słaba infrastruktura stadionu na Golęcinie, która nie sprzyja szkoleniu adeptów sportu żużlowego. Niezbędne dla funkcjonowania szkółki jest zapewnienie odpowiedniego zaplecza warsztatowego oraz pomieszczeń socjalnych, których niestety na obiektach należących do Towarzystwa Sportowego Olimpia brakuje. Mimo to, jeszcze w tym roku podejmiemy bardzo silne starania, aby w tych trudnych warunkach spróbować wyszkolić kilku chłopaków. Trzecim, nie mniej istotnym powodem zaistniałej sytuacji był brak na rynku zawodników, którzy spełnialiby nasze oczekiwania. Mogliśmy co prawda zakontraktować żużlowców wywodzących się z odległych ośrodków żużlowych, które mają nadmiar swoich wychowanków. Należy zdać sobie jednak sprawę, iż nie są to zawodnicy, którzy w perspektywie jednego sezonu gwarantowaliby odpowiedni wynik sportowy, adekwatny do wymagań związanych z zapleczem Ekstraligi. Szybko z tego pomysłu zatem się wycofaliśmy. Mając na uwadze ewentualną skalę problemów w 2010 roku, na forum zarządu pojawił się projekt mojego autorstwa,, aby podpisać kontrakty z trzema utalentowanymi zawodnikami, którzy jeszcze co najmniej przez dwa lata będą w wieku juniorskim. Grupę tą mieli tworzyć zawodnik z Rawicza, utalentowany junior z Lublina oraz były młodzieżowiec poznańskiego klubu, który w zeszłym sezonie zdecydował się na starty w innym zespole na zapleczu Ekstraligi. Każdemu z nich zaproponowałem dwuletni kontrakt na bardzo dobrych warunkach finansowych z opcją bezpłatnego wypożyczenia na nadchodzący sezon do zespołów drugoligowych. Pobyt w tej klasie rozgrywkowej miał zaowocować zdobyciem przez nich cennego doświadczenia, które, począwszy od następnego sezonu, przyczynić miało się do sukcesów w barwach drużyny z Poznania. Ponadto, już za samo podpisanie kontraktu na dwa lata zawodnicy mieli mieć zagwarantowaną możliwość wyboru u wybranego przez siebie dowolnego tunera silnik, którego koszty zakupu wziąłby na siebie klub. Niestety z różnych, niezależnych od klubu czynników, do podpisania kontaktów z wyżej wymienionymi żużlowcami nie doszło. Wyciągnęliśmy do nich rękę, niestety jej nie przyjęli. Mają do tego pełne prawo. Nie od dziś wiadomo przecież, iż z "niewolnika nie ma zawodnika". Może więc było to najlepsze rozwiązanie dla nich samych, ale i dla miejscowego środowiska "czarnego sportu". Każdemu z tych chłopaków życzę powodzenia w nadchodzącym sezonie i chciałbym, aby za rok któryś z nich, będąc w wysokiej formie reprezentował barwy zespołu z Poznania. Obawiam się jednak, iż z uzyskaniem przez nich poziomu gwarantującego skuteczną rywalizację w I lidze mogą być problemy. Mówiąc o młodzieżowcach nie zapominajmy również o Duńczyku Andersie Andersenie, który jeszcze przez jeden sezon ma ważny kontrakt z klubem z ulicy Warmińskiej.

Na drugą część rozmowy zapraszamy we wtorek.

Komentarze (0)