Ziemowit Ochapski: Grand Prix juniorów - hit czy kit?

Wiadomość o reorganizacji finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów spadła na mnie niczym grom z jasnego nieba. To znaczy, słyszałem o tym już gdzieś w roku 2007, ale nie sądziłem, że ktokolwiek potraktuje ten temat serio.

W tym artykule dowiesz się o:

We wtorek wszedłem sobie natomiast na nasz ukochany portal, przeczytałem newsa o Grand Prix i czym prędzej popędziłem do kuchni po dwa ciacha, gdyż poziom cukru w mym organizmie spadł drastycznie.

Co się stało, to się jednak nie odstanie i faktem jest, że od sezonu 2010 IMŚ juniorów wyłaniany będzie w trzech turniejach finałowych. W pierwszej edycji tego mini Grand Prix młodzi żużlowcy zawitają na Łotwę, do Czech oraz do Polski. No, ale to w sumie nieistotne. Najciekawszy jest powód tej całej reorganizacji, czyli doprowadzenie do tego, żeby mistrz wyłaniany był jak najsprawiedliwiej. Żeby nie było niespodzianek. A to dla mnie jest chore.

Tak sobie przeglądam listę złotych medalistów młodzieżowego czempionatu z ostatnich lat i stwierdzam, że to całe gadanie o wyeliminowaniu niespodzianek jest bez sensu. Crump (1995), Protasiewicz (1996), Jensen (1997), Dados (1998), Richardson (1999), Jonsson (2000), Kujawa (2001), L. Dryml (2002), Hampel (2003), Miśkowiak (2004), K. Kasprzak (2005), Ząbik (2006) i Saifutdinov (2007, 2008) - ilu z nich nie zasłużyło na swoje tytuły? Moim zdaniem tylko co do "Miśka" i Dawida można mieć obiekcje, ale na litość boską - to tylko dwóch "grajków" na przestrzeni czternastu lat! Pozostali są obecnie mniej lub bardziej topowymi "rajderami".

Młodość jest gwałtowna i rządzi się swoimi prawami. Młodość to marzenia. Trzy turnieje finałowe spowodują prawdopodobnie, że większość młodych żużlowców będzie musiała zejść na ziemię i sny o potędze puścić w niebyt. Bo "dzień konia" trafia się tylko raz, a nie trzy razy pod rząd, w trzech różnych miesiącach, na trzech różnych torach. Co roku i tak wygrywał ktoś ze ścisłej czołówki, jednak pięć wyścigów działało na wyobraźnię, a tak najsłabsi po pierwszych nieudanych zawodach zapewne zaczną odpuszczać. Ale obym się mylił.

IMŚJ są tylko przepustką do prawdziwego ścigania i w mojej opinii nie potrzeba na siłę podnosić rangi tej imprezy. Młodzi powinni mieć głód sukcesów, a ja mam czasem wrażenie, że oni upajają się osiągnięciami juniorskimi i w wieku dwudziestu dwóch lat czują się żużlowo nasyceni. Przynajmniej z polskimi asami często tak jest.

No i na koniec marketing. Trzy rundy sprawiają, że czołowych młodzieżowców globu będziemy oglądać w Polsce niemal co roku. Czasem może zdarzyć się tak, że po dwóch rundach będzie już "pozamiatane", a wtedy na finałowych zawodach frekwencję szlag trafi. No bo to przecież nie jest "cyrk" Olsena i nigdy nim nie będzie.

Źródło artykułu: