Wadim Tarasienko ma cel na przyszły sezon. "To jest poprzeczka, którą muszę przeskoczyć"

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Wadim Tarasienko
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Wadim Tarasienko

Choć tegoroczny sezon jeszcze się nie skończył, to Wadim Tarasienko już myśli o kolejnym. Rosjanin wyznaczył sobie konkretny cel na przyszłoroczne rozgrywki. - Chciałbym być w czołowej dziesiątce najskuteczniejszych zawodników I ligi - powiedział.

WP SportoweFakty: W sobotę z powodzeniem rywalizował pan w turnieju "Back In Town". Czwarte miejsce w wyścigu finałowym to całkiem niezły rezultat. 
Wadim Tarasienko:

Wolałbym być pierwszy! W finale nie wyszedł mi zbyt dobrze start, sam popsułem swoją jazdę. Myślałem, że zdążę założyć Oskara Fajfera, ale wyjechałem na twardą nawierzchnię i to się nie powiodło. Wszystko się popsuło i nic więcej nie mogłem zrobić. Już szerzej nie dało się jechać, rywale lepiej rozegrali pierwszy łuk.

Tor był taki, jak wówczas, kiedy startował pan w gnieźnieńskiej drużynie?

- Troszeczkę bardziej trzymała wewnętrzna część toru. Powiem szczerze, że reszta była taka sama, jak wcześniej. Decydował jedynie start oraz rozegranie pierwszego łuku. Nic nowego.

ZOBACZ WIDEO Włoszczowska ścigała się z amatorami w Dąbrowie Górniczej (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W ostatnich meczach tego sezonu został pan odsunięty od składu Polonii Piła. Przytrafiła się panu jakaś zniżka formy.

- Powiem tak - miałem problem z dwoma najlepszymi silnikami, na których robiłem w miarę dobre wyniki. Podczas tego turnieju testowałem nową jednostkę. Mam zamiar używać ją w przyszłym sezonie.

Ten sezon powoli dobiega końca. Czy myśli pan już o kolejnym? Chciałby pan przedłużyć kontrakt z pilską Polonią?

- Zobaczę, jak to będzie. Niebawem skończą się wszystkie zawody i dopiero wówczas będziemy rozmawiać o kolejnym sezonie. Przede mną jest jeszcze turniej w Bydgoszczy oraz mistrzostwa Rosji we Władywostoku. Trzeba to spokojnie odjechać, a następnie usiąść i porozmawiać z chłodną głową. Myślę, że dojdę do porozumienia z jakimś klubem. Może zostanę w Polonii, może wybiorę nowego pracodawcę. Jeszcze nie wiem.

Jak podsumuje pan swoje tegoroczne wyniki?

- Szczerze mówiąc, to nie do końca jestem zadowolony. Miałem trochę pecha ze sprzętem. Na początku wszystko układało się prawidłowo, ale później borykałem się z problemami, które dotyczyły silników. Podczas jednych zawodów w Rosji startowałem na tamtejszych silnikach, bo nie miałem czego ze sobą zabrać. W tym roku zbudowałem bazę sprzętową ze wszystkich pieniędzy, jakie uzbierałem. Chciałbym, aby w przyszłym sezonie wyglądało to lepiej.

Ma pan jakieś konkretne cele na przyszły sezon?

- Od zawsze moim celem jest wystąpienie w cyklu Grand Prix lub SEC. Ponadto chcę pokazywać się z jak najlepszej strony w rozgrywkach ligowych. Chciałbym być w czołowej dziesiątce najskuteczniejszych zawodników I ligi. To jest dla mnie poprzeczka, którą muszę przeskoczyć.

Rosyjski żużel przechodził niemałe perturbacje. Wydaje się jednak, że powoli wszystko wraca do normy.

- Mogę powiedzieć, że robi się trochę lepiej. Budują się nowe stadiony - na przykład w Bałakowie. Musi być tylko odpowiednie porozumienie w kwestii przygotowywania torów. To nie zawsze się udaje. Wówczas robi się niebezpiecznie. Jeżeli ta kwestia zostanie opanowana, to żużel będzie jeszcze lepszy i piękniejszy. Ponadto na trybunach będzie pojawiać się więcej kibiców.

Nawiązując do bezpieczeństwa na torach - w Rosji często jeździcie na takich nawierzchniach, na których w Polsce nie odbyłyby się żadne zawody. 

- Jednego razu tak się stało, że deszcz zrobił swoje, ale my musieliśmy jechać, ponieważ nie było sensu tego odwoływać. Rosjanie powinni być przygotowani jak Polacy. Jeżeli ma padać, to mecz powinien być zagrożony, a tor odpowiednio ubity, aby nie robiło się niebezpiecznie.

Rozmawiał Mateusz Domański

Źródło artykułu: