Nowy prezes Kolejarza potrafi łączyć. Zapowiada walkę o wysokie cele

WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Na zdjęciu: Grzegorz Sawicki
WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Na zdjęciu: Grzegorz Sawicki

Grzegorz Sawicki zostanie prezesem TS Kolejarz Opole, które wystartuje w przyszłym sezonie w II lidze. Zapewnia, że wie, jak poprowadzić klub, a za cel stawia sobie scalenie środowiska.

Sawicki jest znany głównie z działalności politycznej. Był przez półtora roku wicemarszałkiem województwa i zajmował się sportem oraz kulturą. Jest radnym sejmiku wojewódzkiego, a na Uniwersytecie Opolskim odpowiada za projekty kluczowe. Niedawno został wybrany na prezesa Towarzystwa Sportowego Kolejarz Opole. 
WP SportoweFakty: Do wszystkich funkcji zawodowych, społecznych i politycznych dojdzie panu kolejna - stanie pan na czele klubu żużlowego. Skąd ten pomysł? Wiemy, że narodził się dużo wcześniej niż w niedzielę, kiedy go ogłoszono.


Grzegorz Sawicki: To jest następny etap odbudowy opolskiego żużla. Rozmawialiśmy o tym prędzej w gronie kibiców i działaczy związanych ze środowiskiem żużlowym. To, co robiło stowarzyszenie Hawi Racing Team, było przejściowe i należało traktować jako porządkowanie pewnych spraw, bo wcześniej nie działo się najlepiej. Zapytano mnie, czy nie podjąłbym się prowadzenia klubu. Długo się nad tym zastanawiałem, ponieważ obowiązków mi nie brakuje, a funkcja jest bardzo odpowiedzialna, ale się zgodziłem. Miejsce dla żużla jest i warto mu pomagać, by się odrodził, tak jak to ma miejsce w przypadku innych dyscyplin w Opolu, które zaczynają fajnie funkcjonować. Czas na żużel. Popierając mnie, kibice sugerowali się pewnie też tym, że przez półtora roku pełniłem funkcję wicemarszałka województwa odpowiedzialnego za sport, dlatego mam kontakty oraz wiedzę, jak pozyskiwać środki z różnych źródeł i jak zorganizować klub, wiedząc o tym, jak działają inne.

Towarzystwo Sportowe Kolejarz zostało zarejestrowane w ubiegłym roku. W jego zarządzie znajdowali się Zbigniew Kuśnierski jako prezes, a także Lucjusz Bilik i Stanisław Dąbrowski. Kto będzie u pana boku i czy formalnie jest pan już prezesem?

- Tak, zmian w zarządzie dokonaliśmy, czekamy na wpis do Krajowego Rejestru Sądowego. Do nowego zarządu oprócz mnie wejdą Andrzej Hawryluk oraz radny miasta Dariusz Chwist. Mam nadzieję, że będziemy mogli liczyć również na pomoc innych osób. Nie ukrywam, że zmiany były konsultowane z prezydentem Opola Arkadiuszem Wiśniewskim, ponieważ miasto jest póki co głównym sponsorem klubu. To element wieloletniego planu wspierania sportu i Kolejarz, jako jedna z ikon, został w nim ujęty. Stąd, jeśli mamy przeprowadzać zmiany, musimy je konsultować z włodarzami miasta. Pan prezydent żywo interesuje się żużlem i poparł moją kandydaturę na prezesa. Nie wiem jednak, jak długo na tym stanowisku pozostanę. Nie jest powiedziane, że całą kadencję.

ZOBACZ WIDEO: Tak Kajetanowicz jechał po drugi z rzędu tytuł ERC

Można toczyć dyskusję akademicką, czy to dobrze, że polityka miesza się ze sportem, niemniej jest to tendencja mocno zauważalna w Opolu. Miasto ingeruje bowiem w działalność Gwardii, Odry czy Orlika. Pana zdaniem tak powinno się dziać?

- Nie zamierzam oceniać. Nie chcę, żeby moja praca na rzecz Kolejarza była postrzegana z perspektywy polityki, choć pewnie znajdą się osoby, które będą się do tego odwoływać. Zdaję sobie sprawę, że to nieuniknione. Polityka jest obecna nie tylko w opolskim sporcie, ale również w innych klubach żużlowych. Tak się dzieje choćby w Krakowie.

Tylko że taki układ sprawdza się zwykle na krótką metę. Na dłuższą już nie, bo politycy dziś są u władzy, a jutro może ich nie być. Dla klubu to szansa, ale też ryzyko.

- Jesteśmy na pewnym etapie odbudowy i innej drogi nie ma, ponieważ na razie nikt, kto chciałby wziąć stery i pełną odpowiedzialność za klub w swoje ręce, się nie znalazł. Póki co to miasto i samorząd województwa finansują Kolejarz, dlatego chcieliby wiedzieć, na co i jak są wydatkowane pieniądze, które przekazali. Na przyszłość model funkcjonowania powinien być jednak inny, mam tego świadomość. Musimy znaleźć ludzi, który pokierują klubem z wielką odpowiedzialnością.

Osoby, które znalazły się w zarządzie, mają za sobą przeszłość w innych klubach żużlowych. Dariusz Chwist wchodził w skład pierwszego zarządu KŻ Kolejarz, w tym samym klubie, choć dużo później, działał także pan, natomiast Andrzej Hawrlyuk zakładał pod koniec 1998 roku Towarzystwo Żużlowe. Z jednej doświadczenie to panów atut, z drugiej strony niepokoić może, że ta działalność była krótkotrwała i nie udało się zbudować czegoś trwałego.

- Wszyscy uczymy się na błędach i wyciągamy naukę z tego, co robiliśmy, bądź z przedsięwzięć, w których uczestniczyliśmy, a które nie były najlepsze. Członkowie zarządu byli związani ze środowiskiem, jednak trudno znaleźć zupełnie nowe twarze. W trakcie mojej prezesury chciałbym środowisko scalić - zarówno tych działających niegdyś u boku Jerzego Drozda, jak i tych, którzy wspierali Andrzeja Hawryluka. We mnie kibice upatrują osobę, która potrafi łączyć, a nie dzielić. To, co tworzymy, to coś zupełnie nowego. Czas pokaże, czy podjęte decyzje były dobre.

Obecność Andrzeja Hawryluka w zarządzie świadczy o tym, że TS Kolejarz będzie sukcesorem Hawi Racing Team, które od dwóch sezonów sprawuje pieczę nad opolskim speedwayem. Uważa pan, że w tym czasie wydarzyło się dużo dobrego i czy dostrzega pan rzeczy wymagające wyraźnej poprawy?

- Z perspektywy tego, co działo się w poprzednim klubie, idziemy moim zdaniem we właściwym kierunku. Przede wszystkim uporządkowano kwestie finansowe i organizacyjne. Hawi nie ma żadnych zaległości. Jesteśmy jednymi z nielicznych z pierwszoligowców, którzy płacą zawodnikom od razu po wystawieniu przez nich faktur.

Jeśli jednak długi by były, świadczyłoby to wybitnie źle o klubie. Pierwszy raz bierze on udział w rozgrywkach ligowych, skompletował skład, który nie wymaga wielkich nakładów, odpadły mu kosztowne mecze wyjazdowe i w dodatku otrzymał najwyższą w ostatnich latach dotację miejską na żużel. Czy w takich okolicznościach z pochwałą płynności finansowej nie należałoby się wstrzymać?

- Uważam jednak, że następny rok również zakończymy bez długów. Skład, o którym pan wspomniał, był krojony na miarę możliwości, z myślą o startach w najniższej klasie rozgrywkowej. Narzucono nam jednak inną decyzję i występowaliśmy w Nice PLŻ. Drużyna nie była wcale najgorsza, o czym świadczą zwycięstwa z ekipami wyżej notowanymi. Być może mogła być lepsza, ale to już bardziej pytanie do Andrzeja Hawryluka oraz przedstawicieli Hawi Racing.

Pewnie mogła być lepsza, bo klub, wbrew temu, co przedstawiano, do bardzo ubogich nie należał i mógł liczyć na pokaźną dotację z miasta. Miał także rok, kiedy nie uczestniczył w lidze, na zbudowanie porządnego zaplecza sponsorskiego. Ligi połączono późno, lecz było trochę czasu na to, by podjąć rozmowy z innymi, lepiej rokującymi zawodnikami. Zespół umiał się wspiąć na wyżyny i mecze z Polonią Bydgoszcz oraz Wandą Kraków wygrać. Większość przegrywał jednak w kiepskim stylu.

- Nie uczestniczyłem w kompletowaniu składu, taką wizję drużyny przyjęli działacze oraz menedżer. Być może zwycięstwa nie były kwestią przypadku, a bardziej efektem przemyślanej polityki kadrowej. Druga rzecz to, już patrząc jako kibic, wiedząc, że jesteśmy skazani na jazdę w drugiej lidze, może warto było sprawdzić niektórych zawodników w kontekście ewentualnych startów w przyszłym sezonie. To pewnie część strategii przyjętej przez Andrzeja Hawryluka.

Ten sezon pokazał jednak, że większość żużlowców jest za słaba na pierwszą ligę, a i w drugiej może sobie nie poradzić. Trudno ich też nazwać młodymi, perspektywicznymi. Natomiast lider Paweł Miesiąc na brak ofert narzekać nie będzie.

- Zobaczymy. Nie chciałbym odkrywać wszystkich kart. Toczymy pewne rozmowy i nie stawiałbym tezy, że zawodników, którzy w tym roku startowali w Opolu, nie zobaczymy w następnym sezonie. Paweł Miesiąc także się jeszcze nie określił. Pozostał nam jeden mecz, jednak zdaję sobie sprawę, że po tym, co pokazał w tym roku, inne kluby będą o niego zabiegały. To jednak on ostatecznie zdecyduje. Myślę, że odbiór odnośnie do składu, który planujemy zakontraktować, będzie pozytywny. Na pewno nie będziemy czerwoną latarnią. Musimy powalczyć o wysokie cele między innymi dlatego, że kończy się okres wieloletnich dotacji i trzeba wykazać się dobrym wynikiem sportowym. Dla tego klubu to być albo nie być.

Pytanie, jak będzie wyglądał podział lig.

- Natężenie startów to sprawa nadrzędna przy rozmowach z żużlowcami, stąd brak decyzji o formule rozgrywek mnie niepokoi. Przy kilku klubach postawić trzeba znak zapytania. Dla nas obecny system jest absolutnie nie do przyjęcia i na pewno go nie zaakceptujemy.

Jako że dotąd skupił się pan na pozytywach, wrócę do pytania o słabe strony dwuletniej działalności Hawi Racing. Są takie? Co należałoby poprawić?

- W strukturach Hawi działały do tej pory dwie sekcje: żużlowa i motorowa. Wszelkie sprawy związane z przepływem pieniędzy czy kontami bankowymi podlegają kontrolom, budziły jednak wśród kibiców wątpliwości o transparentność. Dla uzdrowienia sytuacji robimy rozdział, tak by zachować pełną przejrzystość.

A marketing? On praktycznie nie istniał. Brakowało tej charakterystycznej otoczki wokół meczów, promocji spotkań czy dodatkowych atrakcji dla kibiców. Klub ograniczył się do prowadzenia profilu na portalu społecznościowym, w dodatku ze słabą szatą graficzną, a kompletnie zaniechał stronę internetową.

- Mnie brakowało fanklubu, który kiedyś prężnie funkcjonował. Oprawa na stadionie jest ważna, przyciąga innych kibiców. Strona jakaś istnieje, ale od wielu lat nie jest aktualizowana. Ma pan rację, nad tym należy popracować. Myślałem też o szkółce. Ona przez pewien czas działała fajnie, teraz troszeczkę kuleje, ale mam na nią pomysł, opierający się choćby na zbudowanie minitoru, co wydaje się banalnie proste. Szkółkę świetnie prowadził Piotr Żyto, później mieliśmy zastój, następnie w pomoc zaangażowali się Marek Mróż i Wojciech Załuski i robotę wykonywali bardzo dobrze. Ich doświadczenie chciałbym wykorzystać. Generalnie szkolenie uznaję za jeden z moich priorytetów.

Przywołany został Piotr Żyto. Czy jest szansa, że ten utytułowany trener, który rozstał się z Kolejarzem w atmosferze odbiegającej od ideału, wróci do Opola?

- Tego, co było, nie chcę komentować, zapewniam natomiast, że między mną a Piotrem żadnych tarć nie ma. Żyjemy w bardzo dobrych relacjach. Piotr osiągnął w karierze trenerskiej sporo sukcesów, więc pewnie bez pracy nie zostanie. Bardzo mnie wspiera, rozmawiamy, ale za wcześnie na spekulacje o tym, czy będzie pracował w Kolejarzu. On wie, że chcielibyśmy z jego usług i pomocy skorzystać.

W Opolu, gdzie mecze ogląda średnio 800-900 kibiców, są zarejestrowane aż trzy kluby żużlowe z Kolejarzem w nazwie. Poza TS nadal istnieje stowarzyszenie KŻ na czele z Jerzym Drozdem. Ponadto z inicjatywy Marka Kopyłowskiego oraz Tadeusza Pokusy powstał KS. Jak pogodzić te trzy wizje?

- Dla każdego widzę miejsce. Jerzego Drozda bardzo cenię ze względu za to, co zrobił dla żużla w Opolu, i ile poświęcił pieniędzy. Tadeusza Pokusę znam, rozmawiałem z nim i wierzę we współpracę. Jak mówiłem, bardzo mi zależy na zjednoczeniu środowiska. Mam duże doświadczenie. Wiem, jak działają różne organizacje i jak należy je tworzyć, również na płaszczyźnie marketingowej. Jestem uważany za człowieka kompromisowego, który potrafi rozmawiać. Dotąd wykorzystałem te umiejętności i wiedzę w innych dziedzinach. Nic nie stoi na przeszkodzie, by przenieść je na grunt sportowy.

W sporcie wyniki są uzależnione od finansów. Chyba się pan zgodzi, że klub nie może być wyłącznie wspierany przez miasto i należy zabezpieczyć budżet środkami prywatnych sponsorów. Wie pan, jak przyciągnąć firmy?

- Z utęsknieniem czekamy na sponsora strategicznego. Duże kluby w Opolu ostatnio takich zyskały. Czy zyska Kolejarz, zagwarantować nie potrafię. Mogę jednak zapewnić, że toczymy rozmowy i mam nadzieję, że na ich efekty nie będzie trzeba długo czekać i wkrótce ogłosimy radosne wieści. Proszę wybaczyć brak konkretów, ale nawet nie zostałem oficjalnie zaprzysiężony na prezesa. Nie sądzę, by wydarzyło się po drodze coś, co by zmieniło nasze plany, ale muszę jeszcze zapoznać się z klubowymi dokumentami i wkrótce powinniśmy się z tymi sprawami organizacyjnymi uporać. Wszystko dzieje się szybko. Powstanie TS Kolejarz ogłoszono spontanicznie na prezentacji przed niedzielnym spotkaniem, choć w planach była konferencja prasowa, na której bylibyśmy w stanie przedstawić więcej konkretów. Proszę o wyrozumiałość i odrobinę cierpliwości. Wiem, jakie zagrożenia wiążą się z funkcją prezesa, ale podjąłem to ryzyko z wiarą, że mogę pomóc Kolejarzowi w powrocie do czasów świetności.

Źródło artykułu: