WP SportoweFakty: Kiedy pojawiła się pierwsza myśl o zakończeniu kariery? Czy to już ostateczna decyzja?
Rafał Trojanowski: Zaczęło się po meczu ligowym w Łodzi i od tego momentu nie dało się tej myśli wyłączyć. Ona cały czas powracała. Przez całą karierę miałem mnóstwo ciężkich kontuzji i nigdy takie myśli mnie nie nachodziły. Ale teraz uważam, to jedyna słuszna decyzja jaką mogłem podjąć.
Sezony 2014-2015 były udane i nic nie wskazywało na to, że tak potoczą się Pana losy.
- Sam nie spodziewałem się, że ta decyzja przyjdzie tak nagle.
Czy wybór Włókniarza okazał się błędem? Początkowo miał Pan być liderem na II ligę, a okazało się że klub jeździł w I lidze. Skład nagle zrobił się bardzo szeroki i ciężko było znaleźć Panu miejsce w składzie.
- Nigdy nie żałuję podjętych decyzji. Po prostu tak miało być. Zaraz przed sezonem zdawałem już sobie sprawę, że będziemy startować w I lidze. Zresztą w poprzednich latach radziłem sobie w niej bardzo dobrze. Uważam, że źle zacząłem sezon. Później doszło do nieporozumienia z kolegą z drużyny i już do końca nie mogłem się jakoś odnaleźć. Ale poznałem super osoby, z którymi cały czas mam kontakt.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow gotowy na powrót do SGP. Chce wjechać na szczyt
24 sezony, ponad 1000 wyścigów i blisko 300 meczów w lidze. Jakby Pan to skomentował? Robią wrażenie?
- Nie sądzę. Większość zawodników 300 spotkań odjeżdża w kilka sezonów. To był raczej mój główny problem, ta zbyt mała liczba meczów.
Zaczynał Pan w Rzeszowie. Dwukrotne złoto MDMP i raz srebro. To był Pana najlepszy moment w karierze?
- Jeśli chodzi o sukcesy to z pewnością. Mieliśmy super ekipę ambitnych chłopaków, to były piękne czasy.
Który z seniorskich momentów kariery sprawił Panu najwięcej radości? Starty w Stali Rzeszów na początku XX wieku, czy może potem bardzo solidna jazda w Poznaniu? A może coś zupełnie innego?
- Jeśli chodzi o moje dalsze losy, to poza krótkim epizodem w Lublinie też nie mogę narzekać. Pierwszy kontrakt daleko od domu był z klubem z Poznań. To są naprawdę niezapomniane lata ze "Skorpionami". Uwielbiałem stadion na Golęcinie uwielbiałem i tam przebywać. Później była Łódź i Pan Skrzydlewski, a następne Kraków. W obu tych klubach czułem się znakomicie. Nie zapomnę też tych wspaniałych kibiców, którzy nawet po porażkach stali za nami murem.
Często narzekał Pan, że kończy sezon ligowy w sierpniu. Faktycznie, zdarzyło się to Panu kilka razy z rzędu. To odbijało się na kwestiach finansowych?
- Tak. To jest duży problem. Coś chyba nie tak jest z tą dyscypliną, skoro kibicom żużla oferowanych jest zaledwie 7 meczów ligowych na własnym torze. Wypadnie jakaś impreza rodzinna czy choroba i kibic idzie na stadion tylko pięć razy w ciągu roku.
Jak ze zdrowiem? Przez całą długą karierę było wiele nieprzyjemnych upadków, często nie z Pana winy. Wszystko okej?
- Doznałem kilkunastu złamań przeszedłem siedem operacji, był uraz kręgosłupa, do tego mnóstwo potłuczeń. Aż sam zastanawiam się jak udało mi się utrzymać tyle lat w tak dobrej kondycji. Mówią, że dopóki ćwiczysz, trenujesz to jest dobrze. Ale jak przestaniesz, robi się kiepsko, więc nie mogę odpoczywać.
Czym teraz będzie się Pan zajmował?
- Na dzień dzisiejszy zostanę przy żużlu. Wraz z moim sponsorem będę pomagał zawodnikom KiM Speedway Team. Mamy dużo pomysłów, więc nudzić się nie będę. Bardzo dziękuje wszystkim klubom, kibicom, ludziom, z którymi miałem przyjemność współpracować. Moim mechanikom: Jackowi Trojanowskiemu, Marianowi Micałowi, Łukaszowi Boskowi i Waldemarowi Bednarskiemu, a także firmom które pomagały mi przez wiele lat: Dach-System, Ferrbud, Polkemic, AMD Group oraz KiM Group.
A JAK KARIERE KONCZYL CRUMP TO NIC TAKIEGO NIE BYLO
TROJANOWSKIEGO WIDZIALEM RAZ NA ZYWO
I STYL JAZDY JAK BY BYL PRZYKLEJONY NA SILE DO TEGO MOTOCYKLA
ZRESZTA"WIDAC ZE JEST Z TORUNIA " OBRAZIL NAS I NIE ZNA KULTURY BYCIA I ZYCIA 40 LAT A ON KARIERE KONCZY JAKA KARIERE
KARIERA JEST WTEDY GDY SIE CO ROKU COS ZDOBYWA
A ON? BYL TYLKO I WYLACZNIE ZAWODNIKIEM W I LIDZE Czytaj całość