WP SportoweFakty: Półroczny kurs trenerski, sto godzin zajęć, praktyki, prace dyplomowe. Czy to oznacza, że wreszcie wyjdziemy ze szkoleniowej mizerii, że zaczniemy trenować z głową, a nie metodą prób i błędów?
Stanisław Chomski (trener Stali Gorzów, uczestnik kursu): To nie jest tak, że ten jeden kurs wszystko zmieni. Potrzeba będzie dalszych prac i modyfikacji. Na pewno jednak mały krok do przodu zrobimy. Ostatnie publikacje dotyczące żużla są z lat 60-tych i 70-tych, a więc mieliśmy naprawdę bardzo długi martwy okres. Kurs i prace dyplomowe będą okazją do zebrania wiadomości, które w ostatnim czasie krążyły w środowisku, ale nikt dotąd nie ubrał ich w żadną publikację. Na tym jednak nie możemy poprzestać. Marzy mi się zbiór zadań i ćwiczeń dla młodego żużlowca. Chodzi o to, żeby odejść od prowadzenia zajęć w stylu, rób jak ci mówię, bo ja to samo przechodziłem. Tak czy inaczej efekty kursu w Lubiczu to będzie dla nas drogowskaz.
Dotąd obowiązywała w żużlu trenerska prowizorka?
- Tak to wyglądało. Jak ktoś pracował nad kondycją to brał trenera personalnego, który przeważnie nie miał pojęcia, jakie parametry powinien mieć żużlowiec. Co bardziej bystrzy, mający obycie z wieloma dyscyplinami, potrafili w miarę dobrze przygotować żużlowca. O ile jednak ten model sprawdzał się jakoś tam w przypadku zawodników bardziej doświadczonych, o tyle z początkującymi był i jest problem. Ci wchodzący dopiero szukają swojego sposobu na optymalne przygotowanie i wszystkiego co się wiąże ze sportem, choćby dobrej diety. Jak ktoś ma im pomóc, skoro nie ma żadnego wzorca ani punktu odniesienia? Zwykle robi się tak, że pracuje się nad tym, by taki żużlowiec był wszechstronnie rozwinięty. Przeważnie daje to efekty. Jednak z dietą czy z odchudzaniem były już problemy. Skoro nie ma wytycznych to zawodnicy eksperymentowali. Tyle, że potem dopadała ich apatia, nie mogli zasnąć i trzeba było ich ratować.
Aż dziw bierze, że to wszystko się kręci. W dodatku całkiem nieźle.
- Warto to jednak usystematyzować i dopasować do specyfiki dyscypliny, żeby para nie szła w gwizdek. Pamiętajmy, że żużlowiec ma dwa różne, skrajne okresy. Ten startowy, z męczącymi podróżami i bardzo intensywny oraz ten, gdzie mamy taki stan uśpienia. Warto tym mądrze pokierować. W tym celu trzeba monitorować okres przygotowań, robić badania. W Gorzowie zajmujemy się tymi rzeczami.
Jak to możliwe, że jeszcze rok temu ktoś wpadł na pomysł, żeby zrobić trenera w trzy dni. Tyle trwał kurs, po którym wypuszczono na rynek ludzi bez odpowiedniego przygotowania.
- Nie chcę tego komentować. Robię swoje. Nie chwalę się, ale proszę tylko spojrzeć na wyniki Bartka Zmarzlika. Czy ktoś sobie zadał pytanie, dlaczego on doszedł do tego poziomu? Powiem tylko, że dziecko trzeba wychowywać od początku. Jeśli zrobimy to dobrze, to nie wyjdzie z domu bez śniadania i wymycia zębów. Z żużlowcami jest tak samo, dlatego w Stali od małego robimy im badania i staramy się z nimi pracować na bazie tej wiedzy, którą posiadamy. Kurs szkoleniowy w Lubiczu może to wszystko ulepszyć. Trzeba też jednak pamiętać, że na tym nie można skończyć. Potrzeba kolejnych zjazdów, spotkań i rozmów.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Znowu moim celem jest zajęcie miejsca w ósemce
A kto powinien nad tym wszystkim zapanować, kto powinien to zorganizować?
- Centrala. Pytał pan, czy na trzydniowym kursie można stworzyć trenera? Wątpię. To jest długotrwały proces. To jest kurs i wszystko to co po nim następuje. To są dyskusje z różnymi ludźmi. Ja rozmawiam z naukowcami szukając nowych, lepszych rozwiązań. Ameryki nie odkrywam, bo wielu innych też to robi. Trochę tylko nie potrafimy się z tym przebić. Nasz głos często się nie liczy, nie jesteśmy poważani.
Może jest tak, że to środowisko, jako całość, zapracowało sobie na takie traktowanie?
- Może tak jest. Z pewnością niektóre rzeczy nam nie pomagają. Ten wspomniany trzydniowy kurs też jakoś zaszkodził, bo z czegoś takiego można wynieść jedynie papier. Na drugiej szali są jednak ludzie, którzy się uczą i poszukują. Warto też zwrócić uwagę, że nie raz prawdy i mądrości życiowe sprawdzają się lepiej niż naukowa wiedza. Mając jednak wiedzę będzie łatwiej. Kurs z pewnością pozwoli nam stworzyć pewną ramę, którą potem trzeba będzie udoskonalać. Bardzo cieszę się z tego, że jest z nami na kursie Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ. To ważne, bo pokazuje, że on dostrzega problem. Speedway to jazda w lewo i cudów nie wymyślimy. Łatwiej jednak będzie zaczynać przygodę ze sportem mając coś w rodzaju ABC młodego żużlowca.