Australijczyk to ciekawy przypadek. W poprzednich sezonach sam potrafił zabezpieczyć interes swojego polskiego pracodawcy. Holder wie, że w klubie z Torunia zarabia najwięcej i doskonale rozumie, że to go do czegoś zobowiązuje. W poprzednich latach, kiedy negocjował kontrakty w lidze angielskiej, sam nalegał na zapis, że w przypadku kolizji terminów pojedzie w Polsce. - On nigdy nie miał z tym problemów. Od pewnego czasu stawia na pierwszeństwo terminów polskich. Sam zabezpieczał nasz interes - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Jacek Gajewski.
W tym roku Chris Holder miał bardzo dobrze ułożoną sytuację w Poole. W jednym przypadku jego profesjonalne podejście do tematu bardzo się przydało. Tak było, kiedy Get Well Toruń jechał w Lesznie. To spotkanie odbywało się w piątek, 22 kwietnia. Wtedy doszło do kolizji terminu z ligą angielską. Poole Pirates tego samego dnia rywalizowało z Coventry Bees. - Kiedy zobaczyłem, że terminy się pokrywają, to od razu do niego zadzwoniłem. Wtedy powiedział mi, że nie ma problemu, bo sam zadbał o takie sytuacje. Przyleciał do Polski i odjechał mecz w naszych barwach. Powiedział mi wtedy, że już od dłuższego czasu swoje starty w Anglii organizuje w ten sposób - wyjaśnia Gajewski.
W ostatnich dniach Holder podpisał kontrakt z Kings Lynn Stars i można spodziewać się, że w tym przypadku również pamiętał o zabezpieczeniu interesu toruńskiego klubu. Warto dodać, że Australijczyk nie zmieścił się w składzie ekipy z Poole ze względu na wysoką średnią KSM, która nie pasowała do koncepcji składu Piratów na rok 2017.
ZOBACZ WIDEO Piotr Pawlicki: Nic nam nie mówili o Pedersenie, ale nie ma sprawy