Legendy Włókniarza. Pierwszej z nich groziło wykluczenie za ślizg kontrolowany
Showman, na którego chodziły tłumy, mistrz Anglii w czasach świetności ligi na Wyspach oraz ten, któremu Marek Cieślak przekazał swój plastron. Legendami Włókniarza Częstochowa są na pewno postacie nietuzinkowe i niezwykle kolorowe.
Michał Świącik, prezes Włókniarza Częstochowa, wybrał klubowe legendy. Jego listę otwiera Waldemar Miechowski, gwiazda okresu powojennego, człowiek któremu groziło wykluczenie za jazdę ślizgiem kontrolowanym, co od wielu lat jest znakiem rozpoznawczym żużla. - W tym roku mieliśmy wystawę pod nazwą "Waldemar Miechowski. Od niego wszystko się zaczęło" - mówi Świącik. - W wieku siedemnastu lat wygrał pierwsze zawody motocyklowe w Częstochowie, a sędziowie zastanawiali się czy go nie zdyskwalifikować za to, że nieprzepisowo podpierał się nogą i zarzucał tylne koło. Chodziło o ślizg kontrolowany, który dziś stanowi kanon żużla. Wtedy odbierano to inaczej - komentuje prezes Włókniarza.
Polecamy: Kup żużlowy kalendarz ścienny na Nowy Rok! Dwie okładki do wyboru!
Po Miechowskim i Kwoczale czas na największego showmana - Józefa Jarmułę. - Miał zawsze jedną z lepszych średni, ale z tytułami to u niego różnie bywało - wspomina Świącik. - Jednak tłumy chodziły na Włókniarza tylko po to, żeby zobaczyć co też zrobi Jarmuła. Jak on jeździł to coś musiało się dziać. Roman Jankowski, legenda Unii Leszno, opowiadał mi niedawno, że jak był młodym chłopakiem to na mecze Unii z Włókniarzem w Lesznie chodziło dodatkowo półtora tysiąca ludzi. Chcieli zobaczyć, jak Jarmuła jeździ po bandach, jak odbija się hakiem, jak podnosi koło - opowiada prezes Włókniarza.
Numer cztery na liście legend to Marek Cieślak. - Trzeba oddać cesarzowi, co cesarskie - rozpoczyna Świącik. - Przez całą karierę miał średnią powyżej dwóch punktów i to jest coś fenomenalnego, bo jednak miał ciężkich rywali. Jego wielkim sukcesem było zdobycie tytułu najlepszego zawodnika ligi angielskiej. Sporo mówiło się wówczas o Zenonie Plechu czy Edwardzie Jancarzu, ale to Marek w czasach świetności ligi na Wyspach był tam najlepszy - przypomina prezes Włókniarza.
ZOBACZ WIDEO Prezes PZM prosi o to, żeby nie wywierać presji na Bartosza ZmarzlikaOstatnią z legend jest Sławomir Drabik. - To jemu Marek Cieślak przekazał swój plastron, kiedy kończył karierę - mówi Świącik. - Zdobywca tytułów mistrza Polski, ale i niepowtarzalna postać, gdy idzie o zachowanie na torze i poza nim. Przyciągał ludzi na trybuny. Jego szarże po szerokiej, a także walka z Tomaszem Gollobem o palmę pierwszeństwa w lidze, rozgrzewały kibiców. Nie było mu łatwo, bo inne gwiazdy ligi miały mocniejsze przełożenie na sponsorów, ale stawiał się im bardzo mocno. Pamiętamy jego świetny występ w Grand Prix Czech w Pradze.
Prezes Włókniarza mówi, że gdyby rozszerzyć rejestr to do grona legend trzeba by zaliczyć tragicznie zmarłych Marka Czernego i Bronisława Idzikowskiego. Świącik twierdzi też, że już wkrótce kolejną klubową legendą będzie Sebastian Ułamek. Trzeba jednak poczekać, aż skończy karierę.
Follow @ostafinski
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>