Poza podium. Piąta część historii Kenny'ego Cartera

Każdy żużlowiec startujący w indywidualnych mistrzostwach świata tak naprawdę marzy tylko o tym, żeby sięgnąć po złoto. 5 września 1981 roku na Wembley Kenny Carter po odjechaniu trzech wyścigów miał 8 punktów i realne szanse na triumf.

W tym artykule dowiesz się o:

Zdeterminowany Brytyjczyk dał się objechać jedynie Erikowi Gundersenowi, a spora w tym zasługa silników przygotowanych przez Phila Pratta, który wcześniej współpracował z wieloma innymi zawodnikami, w tym z samym Ivanem Maugerem. - Kiedy Ivan został menadżerem Kenny'ego, przedstawił nas sobie - opowiada Pratt. - Nie był zachwycony silnikami jakimi dysponował jego podopieczny, ponieważ nie miały one w sobie nic wyjątkowego, co czyniłoby je lepszymi od tych, jakie posiadali rywale. Po raz pierwszy szykowałem mu sprzęt na zawody w Reading. Od tamtego momentu zawiązała się między nami nić porozumienia. Kenny w podejściu do speedwaya przypominał Ovego Fundina. Jego wiedza na temat technicznej strony żużla była niewielka. Interesowało go tylko to, żeby po puszczeniu sprzęgła być najszybszym w stawce.

Dla Phila Pratta współpraca z Kennym Carterem stała się przyjemnością przede wszystkim dzięki oddanemu mechanikowi jeźdźca Halifax Dukes - Richardowi Pickeringowi. Ten facet był doskonale zorganizowany i nigdy nie zawodził, kiedy tuner poprosił go o dostarczenie silnika w umówione miejsce o umówionym czasie. Ludzie, którzy go znali, twierdzili nawet, że za Kennym wskoczyłby w ogień. Na szczęście nie było potrzeby tego sprawdzać, a te 8 "oczek" po trzech seriach startów na Wembley to również jego wielka zasługa. - Kenny jest młodym jeźdźcem, wygłodniałym tygrysem, i jeśli nie zwycięży w tym roku, to i tak sięgnie po tytuł w ciągu najbliższych dwóch lub trzech lat - twierdził przed zawodami Ivan Mauger, a bukmacherzy oceniali szanse jego podopiecznego na 14:1. Po dwunastej gonitwie Finału Światowego 1981 słowa Nowozelandczyka wydawały się bardziej niż sensowne, a przed Carterem był tylko Bruce Penhall z kompletem 9 punktów.

W czternastej odsłonie zawodów Amerykanin zapisał na swoim koncie czwartą "trójkę", więc dwudziestolatek z Halifax postanowił zrobić wszystko, żeby odpowiedzieć mu tym samym. Po swoim poprzednim starcie czuł, że z jego maszyną jest coś nie tak, więc Mauger namówił go na skorzystanie z jego stalowego rumaka. Niestety jednak w speedwayu oprócz determinacji i umiejętności liczy się też niezawodność sprzętu, a ten odmówił posłuszeństwa w najważniejszym momencie, niwelując niemal do zera marzenia Brytyjczyka o złotym medalu IMŚ. W ostatnim wyścigu wieczoru Kenny wiedział już natomiast, że punktów nie wystarczy mu nawet na brązowy krążek. Mierzył się wówczas z Penhallem, któremu do tytułu brakowało zaledwie jednego "oczka", ale reprezentant USA dobrze sobie wszystko przekalkulował i zamiast wdawać się w niebezpieczne pojedynki z Carterem, trzymał się spokojnie za jego plecami na drugiej pozycji. - Nienawidziliśmy się - wspomina Bruce. - Kenny był typem faceta, który mógłby umyślnie wyeliminować mnie z gonitwy. Różne rzeczy działy się w mojej głowie. Zacząłem sobie wyobrażać problemy z silnikiem i nasłuchiwałem każdego brzdęknięcia łańcucha. To były najdłuższe cztery okrążenia w moim życiu.

Słowa Amerykanina brzmią dziwnie, ponieważ po wyścigu kończącym rywalizację w IMŚ 1981 Carter wyciągnął w kierunku rywala dłoń, a ten ją uścisnął. Jak się jednak okazuje, to co dzieje się przed kamerami telewizyjnymi nie zawsze przekłada się na wydarzenia poza ich wzrokiem. - Był przede mną, więc chyba po prostu nie miał innej możliwości niż wyciągnięcie dłoni w moim kierunku. To było miłe, ale czy naprawdę coś znaczyło? Wydaje mi się, że nie, ponieważ w parku maszyn już mi nie pogratulował, a Ivan Mauger wręcz przeciwnie - mówi Penhall. Z jednej strony Kenny zachował się nieelegancko, ale z drugiej tłumaczyć może go to, że czuł się strasznie rozczarowany wynikami zawodów. Tamtego wieczoru miał przecież wszystko, żeby znaleźć się na podium, a nawet na jego najwyższym stopniu. Gdyby zwyciężył w gonitwie, w której motocykl odmówił mu posłuszeństwa, to jego pojedynek z Brucem miałby o wiele większą wagę i Penhall nie mógłby odpuścić walki na rzecz bezpiecznego dotarcia do mety na drugiej pozycji.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Znowu moim celem jest zajęcie miejsca w ósemce

Na owalu w Londynie Bruce Penhall triumfował przed reprezentantami Danii, Ole Olsenem i Tommym Knudsenem, którzy zmierzyli się w wyścigu dodatkowym o srebrny medal. Czwartą lokatę zajął kolejny jeździec z Kraju Hamleta - Erik Gundersen. - Kenny był wystarczająco dobry, żeby w 1981 roku zostać mistrzem świata - twierdzi Ivan Mauger. - Wyniki turnieju stanowiły dla niego oczywiście ogromne rozczarowanie, jednak od razu ustaliliśmy, że to nie jego wina, i że zawiódł sprzęt. Później już o tym w ogóle nie rozmawialiśmy, a on nie miał do mnie pretensji o to, co się stało.

Halifax Dukes w sezonie 1981 nie błyszczeli formą, notując ujemny bilans zwycięstw do porażek. W British League triumfowała ekipa Cradley Heathens z Brucem Penhallem na czele, a Książęta uplasowały się na siódmym miejscu w stawce szesnastu zespołów. Dwudziestolatek wypracował jednak znakomitą średnią 10,17 i był pod tym względem w swoim teamie lepszy nawet od legendarnego Johna Louisa. Na osłodę nieudanego Finału Światowego zwyciężył też w październikowych IM British League w Manchesterze. Młodzieniec wywalczył wówczas komplet 15 punktów, podczas gdy Bruce Penhall zdołał uzbierać ich jedynie osiem. Triumf ten stanowił dla jeźdźca z hrabstwa West Yorkshire również fantastyczny prezent... przedślubny.
[nextpage]

Po zakończeniu sezonu na Wyspach Kenny wybył do Carlsbad w Kalifornii, gdzie obok Bruce'a Penhalla rywalizował w zawodach motocrossowych, ale to był jedynie przedsmak tego, co czekało go 7 listopada 1981 roku. Właśnie wtedy w kościele w Halifax poślubił on kobietę swojego życia - Pamelę Lund. Dwudziestolatkowie od dłuższego czasu marzyli o przenosinach do nowego domu, więc po sformalizowaniu związku sprzedali posiadłość przy Brickfield Lane. W zamian nabyli opuszczony budynek pubu, położony na wzgórzu nad wioską Bradshaw. Mieli zamiar go wyremontować i przekształcić w luksusowy dom, ale nie spodziewali się, że trochę im na tym zejdzie, więc do momentu ukończenia wszystkich prac mieszkali w przyczepie kempingowej zaparkowanej na placu, który niegdyś służył za parking. Żeby wyrobić się ze wszystkim jak najszybciej, Pam zrezygnowała z pracy w biurze Provident Financial Group w Halifax i zyskany w ten sposób czas poświęciła na nadzorowanie robót. Oprócz tego w środy, piątki oraz soboty dorabiała sobie jako dostawca napojów gazowanych, podczas gdy Kenny ponownie wybrał się do Australii, tym razem na tournée organizowane przez Nigela Boococka.

Podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale stały związek powinien się opierać również na wspólnych pasjach. Pani Carter w wolnym czasie wprawdzie nie zakładała skórzanego kombinezonu i nie wsiadała na motocykl bez hamulców, żeby odjechać kilka kółek na The Shay, ale również uwielbiała sport, a konkretnie squasha, w którego grywała z przyjaciółką. W czasach szkolnych rywalizowała również w biegach i radziła sobie całkiem nieźle. Doskonale zatem rozumiała nieustanne pragnienie zwyciężania, jakie mają w sobie prawdziwi sportowcy. Wiedziała, że piąte miejsce na Wembley to dla jej męża wielka porażka, i że stanie on na głowie tylko po to, żeby do kolejnej odsłony IMŚ być przygotowanym jeszcze lepiej. Właśnie dlatego tak go ciągnęło na Antypody.

- Zarekomendował mi go mój brat Eric. Był bardzo pewny siebie i ciężko przychodziła mu jazda zespołowa. Swoją pracę wykonywał jednak należycie. Potrafił zamknąć się w warsztacie i nikogo tam nie wpuszczać. Nie pomagał kolegom z drużyny i sam nie oczekiwał pomocy. Nie lubił też zdradzać swoich sekretów - mówi o Kennym Nigel Boocock. Nie da się ukryć, że Carter uchodził za dziwaka, ale wyniki rzeczywiście go broniły. W Perth ustanowił rekord toru i wywalczył komplet 18 punktów, dzięki czemu Anglia zremisowała z Australią, w składzie której znajdowali się tacy jeźdźcy jak Billy Sanders czy Phil Crump. Tor Claremont dwudziestolatek znał znakomicie, co potwierdził też we wcześniejszych zawodach indywidualnych, w których zwyciężył niepokonany.

Kenny należał do specyficznych osób, dlatego u różnych osób budził różne emocje. - W zespole byli Peter Collins, Chris Morton, Doug Wyer i Reg Wilson z północy oraz Dave Jessup, Malcolm Simmons, Gordon Kennett i ja z południa - wspomina John Davies. - Kenny nie pasował więc do tej układanki ani trochę, ale bardzo go szanowałem, ponieważ był dumny z bycia Brytyjczykiem, a także zawsze mówił to, co myślał. Dwulicowość była mu obca. Podczas test-meczów w Cradley czy Poole czułem to samo rozczarowanie, kiedy widziałem angielskich fanów wymachujących amerykańskimi flagami. Na piłkarskich stadionach nie spotykało się takiego braku patriotyzmu - dodaje. - Ja pamiętam natomiast incydent, o którym wiele osób nie ma zielonego pojęcia - opowiada Alan Grahame. - W Brisbane mieliśmy zawody w dwie soboty z rzędu, więc zakwaterowano nas w hotelu. Promotor Bill Goode skontaktował się z nami i zaproponował, że skoro będziemy przez cały tydzień w mieście, to można by też coś zorganizować w środę, a on zadba o ekstra kasę i rachunki hotelowe. Pieniądze miały być trochę mniejsze niż te za wcześniej zakontraktowane zawody, ale to i tak była dobra okazja do dorobienia, bo przecież nie mieliśmy żadnych konkretnych planów na zagospodarowanie czasu. Przeprowadziliśmy wewnętrzne głosowanie, w którym wszyscy byli na "tak". Wszyscy oprócz Kenny'ego, bo ten w ogóle nie wziął w nim udziału. Przyjęliśmy to za cichą zgodę i nie wietrzyliśmy w tym żadnego podstępu. W dniu zawodów jednak przyłapaliśmy Cartera jak rozmawiał z promotorem i negocjował dla siebie wyższą stawkę. Próbowaliśmy mu wytłumaczyć, że myśleliśmy, iż wszystko zostało już wspólnie ustalone, ale on upierał się, że przecież nie brał udziału w głosowaniu. Zapytaliśmy go więc, dlaczego wtedy nie zabrał głosu, a on tylko odparł, że teraz to robi.

Koniec końców jeździec z duszą handlarza wystąpił w dodatkowych zawodach w Brisbane, lecz jego kolegom bardzo nie spodobała się jego postawa. Ci zdecydowali więc, że zarobione w turnieju pieniądze pójdą do wspólnej puli i zostaną podzielone pomiędzy wszystkich członków "spółdzielni", do której Carter oczywiście się nie zapisał. Zawody składały się z fazy zasadniczej, półfinałów oraz finału. W ostatniej gonitwie Kenny zerwał taśmę. Kiedy próbował wytłumaczyć sędziemu dlaczego tak się stało, Phil Collins i Alan Grahame wzięli z toru motocykl Kenny'ego i odstawili go do parku maszyn. - W ten sposób chcieliśmy dać arbitrowi do zrozumienia, że Carter złamał przepisy i zasłużył na wykluczenie - Grahame wraca pamięcią do tamtych wydarzeń. - Sędzia go wykluczył, a w powtórce zwyciężył John Davies, więc nagroda za triumf, czyli około tysiąc funtów, powędrowała do wspólnej puli, z której Kenny nie otrzymał ani grosza. Sprawiedliwości stało się zadość, bo w ostatecznym rozrachunku każdy z nas zarobił więcej od niego. Ja uważam go za naprawdę świetnego zawodnika, ale jako człowiek nie był dla mnie kimś, dla kogo warto byłoby poświęcać swój czas.

Zawodowi sportowcy różnie reagują na ustatkowanie się. Jedni wreszcie przestają myśleć o głupotach i w stu procentach skupiają się na sporcie, co pozwala im osiągać wyniki, do których są predysponowani. Innym natomiast zmieniają się priorytety, a niechęć do podejmowania ryzyka sprawia, że ich forma spada i czasem już nigdy nie wraca do normalności. Dwudziestoletniemu Kenny'emu Carterowi nie groziło jednak ani jedno, ani drugie, gdyż przed rozpoczęciem sezonu 1982 w Europie wciąż miał w głowie sięgnięcie po złoty medal IMŚ oraz detronizację Bruce'a Penhalla, a do bywalców lokali rozrywkowych nigdy nie należał.

Koniec części piątej. Kolejna już w najbliższą niedzielę.

Bibliografia: Halifax Courier, Speedway Plus, Speedway Star, Tony McDonald - Tragedy: The Kenny Carter Story.

Serdecznie podziękowania dla Mike'a Patricka, właściciela witryny www.mike-patrick.com, za udostępnienie fotografii wykorzystanej w tekście.

Poprzednie części:
Od startu pod górkę. Pierwsza część historii Kenny'ego Cartera
Pierwszy wiraż. Druga część historii Kenny'ego Cartera
W końcu na prostej. Trzecia część historii Kenny'ego Cartera
Witaj elito! Czwarta część historii Kenny'ego Cartera

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

Komentarze (1)
avatar
Tomek z Bamy
8.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Super sie czyta:) Szkoda,ze ukazuje sie raz w tygodniu:( Moj kumpel Boczek jesli chodzi o kase ,to bardzo przypomina Cartera;)))