Do fatalnego wypadku Darcy'ego Warda doszło 23 sierpnia 2015 roku na torze w Zielonej Górze. Australijczyk uderzył plecami o tor i bandę. U zawodnika zdiagnozowano przerwanie rdzenia kręgowego i obecnie porusza się on na wózku inwalidzkim.
- Pamiętam wszystko. Pamiętam uderzenie o ziemię, pamiętam jak leżałem na torze. Mówią, że żużel to krwawy sport, ale w tym przypadku tak nie było. Lekarze do mnie podbiegli, a ja mogłem im jedynie powiedzieć, że nie mam czucia. W tym wypadku złamałem też nadgarstek i czułem ból od razu. Powiedziałem sobie "o cholera". W szpitalu dowiedziałem się, że jest gorzej. Leżałem w łóżku szpitalnym i byłem w stanie obserwować jedynie lampy wiszące nade mną. Potem doszło do operacji i dopiero jakiś dzień, dwa po niej dotarło do mnie, że już nie wrócę na tor - wspomina Ward na antenie australijskiego radia 101FM.
Koszmarny upadek przedwcześnie zakończył karierę Warda, który musiał wrócić do ojczyzny. To właśnie w Australii kontynuuje on proces rehabilitacji. 24-latek może jednak liczyć na wsparcie dziewczyny, Lizzie Turner. Brytyjka opuściła dla niego ojczyznę i pomaga mu w codziennym życiu.
Turner do końca życia nie zapomni dnia, kiedy dowiedziała się o wypadku swojego chłopaka. - Byłam wtedy na wakacjach w Hiszpanii. Zadzwonił do mnie Joe Parsons z Monster Energy. Wpadłam w panikę. Niektórzy polscy kibice zaczęli wysyłać mi wiadomości, było tego multum i wiedziałam, że stało się coś złego. Weszłam na Facebooka i przeczytałam tam nawet, że Darcy zginął w tragicznym wypadku. Plotki szybko się rozchodziły - powiedziała Brytyjka.
ZOBACZ WIDEO "Im jest trudniej, tym lepiej". Jakub Przygoński już po Dakarze
Ward, pomimo pobytu w Australii, nie traci kontaktu ze swoimi przyjaciółmi z żużlowych torów. W trakcie sezonu żużlowego Chris Holder czy Davey Watt przebywają w Europie, ale nie zapominają o swoim przyjacielu. - Już trzy dni po wypadku byli obok mnie Chris Holder, Joe Parsons, Davey Watt, przyleciał też Neil Middleditch. Wtedy zdałem sobie sprawę, że sprawa jest poważna. Wiedziałem, że już nic nie będzie takie same. Jednak już parę tygodni później pomyślałem, że to się wydarzyło i nie zmienię tego - mówi Ward. - Darcy nadal jest w kontakcie ze swoimi przyjaciółmi. Co chwilę rozmawia z Chrisem, Bradym czy Jackiem. To jest coś dobrego - dodała jego dziewczyna.
Australijczyk kilka godzin dziennie spędza na rehabilitacji. Ward cieszy się z każdego najmniejszego postępu i jest chwalony przez lekarzy. 24-latek po cichu liczy, że pewnego dnia nastąpi przełom w medycynie i uda mu się z powrotem stanąć na nogi. - Moje życie na ten moment to rehabilitacja. Chcę być w jak najlepszej formie i osiągnąć taki progres, jaki tylko będzie możliwy. Może któregoś dnia zdarzy się cud - stwierdził 24-latek.
Zadowolenia z postępów w rehabilitacji Warda nie ukrywa również jego dziewczyna. - Zaraz po wypadku Darcy wyglądał okropnie. Był cały posiniaczony, wychudzony. Teraz znalazł odpowiedni balans, jest dużo lepiej niż było. Proces rehabilitacji jest bardzo długi. Darcy pracuje bardzo ciężko, ale można być zadowolonym z efektów. Ciągle dostaję mnóstwo wiadomości na Facebooku, gdzie ludzie pytają o sytuację. Staram się też sama umieszczać wiadomości na ten temat. To jest bardzo miłe - zdradziła Lizzie Turner.
Tymczasem już w marcu kibice w Europie będą mogli ponownie zobaczyć się z Wardem. Australijczyk planuje przylot do Wielkiej Brytanii. W Poole ma zostać rozegrany turniej żużlowy, z którego dochód przeznaczony zostanie na rehabilitację. Podobne imprezy odbywały się też w ubiegłym roku w Polsce czy Szwecji.