Wybrzeże chciało rozbić toruński duet. Zdunek miał ochotę porwać trenera

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Robert Kościecha z zawodnikami Get Well
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Robert Kościecha z zawodnikami Get Well

W sezonie 2016 drużynę Get Well prowadziły dwie osoby o odmiennych charakterach. Postawianie obok siebie Jacka Gajewskiego i Roberta Kościechy było, jak próba połączenia ognia z wodą. Udana próba. W tym roku panowie będą kontynuowali współpracę.

W minionych rozgrywkach PGE Ekstraligi Get Well Toruń był prowadzony przez duet Jacek Gajewski - Robert Kościecha. Wiadomo, że kluczową rolę odgrywał ten pierwszy. Niektórzy zwracają jednak uwagę, że Kościecha doskonale uzupełniał Gajewskiego. Drużyna zaczęła "żyć", w parkingu pojawiło się więcej entuzjazmu.

- W mojej ocenie Robert jest idealnym uzupełnieniem Jacka Gajewskiego. Oni mocno się różnią. Jeden jest spokojny i wyważony, a drugi pełen energii. To komplementarny zestaw - ocenie nasz ekspert Jacek Frątczak.

Były menedżer Falubazu uważa, że torunianie zdecydowali się na bardzo dobre połączenie. - Układ dwuosobowy, który polega na współpracy menedżera z trenerem jest najbardziej wydajny. Drużyna dostaje bardzo duże merytoryczne wsparcie - przekonuje Frątczak, który taki model współpracy zna doskonale. Nie tak dawno współpracował przecież ze Sławomirem Dudkiem. Tylko wtedy sytuacja była odwrotna. To ojciec Patryka był tym spokojnym i wyważonym, a Frątczak bardziej energicznym.

Jacek Gajewski ze wsparcia Kościechy jest bardzo zadowolony. Współpraca układa się dobrze, a to wcale nie było od początku takie pewne. Menedżer Get Well jest człowiekiem wymagającym. Od swoich współpracowników oczekuje przede wszystkim znakomitego przygotowania merytorycznego. - Przyznam, że przez ostatni rok z Robertem całkiem nieźle się dotarliśmy - tłumaczy Gajewski. - Byłem zresztą o to spokojny, bo znałem jego charakter i podejście do swoich obowiązków. On jeździł przecież w drużynach, które prowadziłem - dodaje menedżer Get Well.

ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem

Kościecha w Toruniu ma dużo do powiedzenia, zwłaszcza w tematach związanych ze szkoleniem młodzieży. - Bardzo mocno mnie odciążył. Na Roberta spadły wszystkie sprawy szkolenie, a więc między innymi wyjazdy na imprezy młodzieżowe - podkreśla Gajewski. - Dla młodzieży jest autorytetem, bo jeździł i był naprawdę dobrym zawodnikiem. Wpływu na to jak jechali Hancock czy Holder pewnie nie miał, ale młodzieży z pewnością wiele pomógł - zauważa Frątczak.

O tym, że Kościecha był skuteczny świadczy również zainteresowanie jego pozyskaniem ze strony innych klubów. Zaufać chciało mu między innymi Renault Zdunek Wybrzeże Gdańsk, które widziało w nim pierwszego trenera zespołu. - Wcale się im nie dziwię. Inna sprawa, że Robert dobrze zrobił. Pozostanie w Toruniu było naturalnym wyborem zarówno z jego strony jak i klubu - przekonuje Frątczak. - Byłem spokojny o jego przyszłość w Toruniu, bo wiele o tym rozmawialiśmy. Robiliśmy to szczerze, bo zbyt długo się znamy, żeby unikać pewnych tematów. Robert był ze mną w stałym kontakcie i zapewniał mnie, że chcę zostać w klubie. Nie miałem obaw, że odejdzie - dodaje Gajewski. - Uważam, że to jeden z trenerów, do którego może należeć przyszłość. Jestem przekonany, że niebawem samodzielnie poprowadzi drużynę ekstraligową lub pierwszoligową - podsumowuje Frątczak.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->

Komentarze (2)
avatar
Waldemar Kowalski
2.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ogien inny charakter ojca czlowiek na swym miejscu dlugie lata wToruniu Gjewski i Koscicha nie ma leszcza. 
avatar
sympatyk żu-żla
19.01.2017
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Obojgu panom sezon mieniony wyszedł dobrze .Mogą dalej współpracować .Owoce współpracy są widoczne.Powodzenia w kolejnym sezonie.