Prezes PGE Ekstraligi Wojciech Stępniewski tłumaczył, że celem zmian jest uniknięcie dysonansu regulaminowego. Do tej pory było tak, że jeśli ktoś przedłużał umowę wcześniej, to wtedy mógł to robić jeszcze w oparciu o inne przepisy. Poza tym, nowe regulacje mają sprawić, że wszystkie kluby będą miały równy dostęp do zawodników.
Jest jeszcze jedna kwestia, która miała doprowadzić do zmian. Nieoficjalne mówi się, że władze polskiego żużla otrzymywały ostatnio coraz więcej sygnałów od żużlowców, którzy skarżyli się, że byli szantażowani przez swoje kluby. Działacze mieli im dawać do zrozumienia, że albo przedłużą umowę tu i teraz, albo będą mieć problem z odzyskaniem pieniędzy, które pochodziły z dodatkowych umów. Teraz ma się to zmienić. Nie wszyscy w to jednak wierzą.
- Złe praktyki i tak nie zostaną w ten sposób zlikwidowane - mówi nam menedżer Get Well Toruń Jacek Gajewski. - Jest takie same pole do szantażu jak wcześniej. Jeśli ktoś ma zobowiązania, które nie wynikają wprost z kontraktu, to i tak może zmusić zawodnika do podpisu pod kontraktem. Co za różnica czy zrobi to w sierpniu, wrześniu, październiku czy w listopadzie. Poza tym, jeśli mamy być precyzyjni, to w listopadzie kontraktów się już raczej nie przedłuża, tylko podpisuje nowe umowy - przekonuje Gajewski.
Menedżer toruńskiego klubu twierdzi również, że jednakowy regulamin dla wszystkich podpisujących kontrakty i tak będzie w dalszym ciągu fikcją. Przedłużanie kontraktów tylko w listopadzie nie jest w stanie tego zmienić. - Wystarczy spojrzeć, jak często zmienia się Regulamin Przynależności Klubowej. Ostatnie zmiany były tak duże, że wcześniej przedłużone kontrakty i tak trzeba było aneksować i podpisywać nowe entry form. Kiedyś słyszałem, że regulamin ma nie być ruszany. To się jednak dzieje. A jak ktoś mówi, że jest inaczej, to albo ma problem ze wzrokiem, albo z czytaniem - podkreśla Gajewski.
Get Well uważa, że z szantażowaniem zawodników przez kluby można skończyć tylko w jeden sposób. - Przez ostatnie dwa lata zmiany poszły w tym kierunku, że bardziej korzystają na nich kluby. Zawsze byłem bardziej po stronie klubowej, ale taka jest obiektywna prawda. Limity finansowe są fikcją. Są dodatkowe umowy sponsorskie, ale to jeszcze pół biedy, bo można to od kogoś egzekwować. Najgorsze są jednak miękkie zobowiązania klubów, że postarają się coś jeszcze załatwić żużlowcowi. W praktyce to tylko świstek papieru, z punktu widzenia przepisów jest bezwartościowy i zawodnik może go sobie wyrzucić do kosza. Pomóc może jedynie zrezygnowanie z regulaminu finansowego, który i tak jest omijany - podsumowuje Gajewski.
ZOBACZ WIDEO Prezes PZM prosi o to, żeby nie wywierać presji na Bartosza Zmarzlika
Zawodni Czytaj całość