Piłkarz wykopał żużlowców z pierwszego miejsca na podium

Artur Jędrzejczyk, podpisując niedawno z Legią Warszawa kontrakt na poziomie 3,4 miliona złotych rocznie, stał się najlepiej zarabiającym piłkarzem Ekstraklasy. Reprezentant Polski usunął w cień żużlowców, którzy latami dominowali na listach płac.

Żużlowa PGE Ekstraliga wciąż kusi hasłem - najlepsza i najbogatsza liga na świecie. Zawodnicy mogą liczyć w niej na milionowe umowy. Najwyższa, należąca do mistrza świata Grega Hancocka, może sięgnąć 1,7 miliona złotych. Piłkarz Legii Warszawa Artur Jędrzejczyk, dzięki podpisanemu właśnie nowemu kontraktowi, zarobi dwa razy więcej. Jędrzejczyk bije jednak na głowę nie tylko zarobki Hancocka, ale i należący do Tomasza Golloba rekord wszech czasów. Najlepszy polski żużlowiec, po zdobyciu tytułu mistrza świata w 2010 roku, miał podpisać rekordową umowę na blisko 3,1 mln zł ze Stalą Gorzów.

Biorąc pod uwagę ostatnich 10 lat, Gollob był na szczycie listy płac żużlowej Ekstraligi aż 5-krotnie. Gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie jego najlepsze sezony, to średnio zarabiał 2 miliony rocznie. Mogłoby być jeszcze lepiej, gdyby w 2009 roku nie zgodził się na renegocjację umowy. Wtedy zawodnik miał kontrakt na ponad 500 tysięcy euro. W chwili jego podpisywania kurs euro wynosił niecałe 4 złote. Trzy miesiące później skoczył na 5 złotych i umowa z poziomu 1,9 mln zł wzrosła na 2,5. Gollob zgodził się jednak na powrót do punktu wyjścia.

Polska liga piłkarska zbliżyła się do żużlowej pod względem finansowym w 2010 roku. Wtedy to Manuel Arboleda podpisał z Lechem Poznań kontrakt rzędu 1,7 mln zł. Wciąż jednak można było mówić o przepaści, bo Arboleda był jeden, a żużlowych umów na tym poziomie było w tamtym czasie około dziesięciu. To były złote lata, gdy o palmę pierwszeństwa na liście płac bili się Gollob z Nickim Pedersenem. W sezonach 2010-11 obaj panowie jeździli w Gorzowie. W tamtym okresie mówiło się, że kontrakty gwiazd kosztują Stal blisko 5 mln zł.

Pięć najwyższych kontraktów w historii ligowego żużla w Polsce? Na pierwszym miejscu Gollob i wspomniany już rok 2011, czyli 3,1 mln zł dla mistrza świata. Drugie miejsce to Jason Crump i sezon 2012. Australijczyk miał podpisać umowę na 2,8 mln zł w PGE Marmie Rzeszów. Crump miał iście królewską stawkę za punkt na poziomie 8 tysięcy złotych. Miejsca 3-5 to znowu Gollob i umowy na 2,5 (2013 w Unibaksie Toruń), 2,3 (2014 w Unibaksie) i 2,2 mln zł (2010 w Stali).

Choć w żużlu nie ma już takich kominów płacowych, jak jeszcze kilka lat temu, to nawet średniej klasy zawodnik jest w stanie zarobić rocznie na czysto, mamy na myśli wyłącznie klubowy kontrakt, 400 do 500 tysięcy złotych. Około dwudziestu żużlowców jest w stanie zakończyć sezon z siedmiocyfrową gażą. Pod tym względem czarny sport wciąż jest bardzo konkurencyjny do tego, co proponuje piłka. Warto wyjaśnić, że specjaliści od jazdy w lewo, w odróżnieniu od piłkarzy, ponoszą też koszty swojej działalności. Przy dużym szczęściu są jednak w stanie ograniczyć wydatki na starty w jednej lidze do 200-250 tysięcy. Inna sprawa, że Gollob w latach jazdy w Grand Prix deklarował wydatki na poziomie miliona złotych.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

[b]KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->

[/b]

ZOBACZ WIDEO PA: cztery gole Manchesteru United. Zobacz skrót meczu z Wigan [ZDJĘCIA ELEVEN]

Źródło artykułu: