Moje serce zabiło mocniej, gdy Tomasz Gollob miał wypadek. Początkowo nie docierało do mnie, że może być z nim źle. Zawsze był jak kot - spadał na cztery łapy, a potem wracał na tor. Byłem przekonany, że mimo nie najlepszych rokowań, tak będzie i tym razem. Trzymam kciuki za powodzenie jego rehabilitacji i wierzę, że będzie ona udana dla niego jak cykl Grand Prix w 2010 roku.
Mój bohater sezonu. Bez wątpienia jest nim Jason Doyle. W Grand Prix kibicuję Polakom, ale po cichu miałem nadzieję, że jeśli ktoś inny zdobędzie mistrzostwo, to będzie to Doyle. Z jednej strony rozumiem rozgoryczenie kibiców Falubazu, z drugiej jeszcze bardziej podziwiam determinację Australijczyka i to, jak mimo bólu dążył do swojego celu. Nikt tego tytułu nie pożądał tak bardzo jak on. A droga, którą przeszedł przez pięć ostatnich sezonów, jest po prostu niesamowita.
Akcja roku. Było wiele świetnych wyścigów, ale wyróżnię wydarzenia z eliminacji SEC w Nagyhalasz. Dlatego, że zapamiętam te zawody jako dowód na to, że speedway potrafi być nieprzewidywalny. Kibice śledzący ten turniej przecierali oczy ze zdumienia, kiedy na technicznym węgierskim torze żużlowi nawet nie półzawodowcy, czyli Tero Aarnio i Milen Manev, wygrywali z reprezentantami Polski - Januszem Kołodziejem i Pawłem Przedpełskim. Takie niespodzianki, to fajna rzecz dla tej dyscypliny, choć byłyby fajniejsze, gdyby to nie polscy faworyci przegrywali.
Skandal roku. Może nie jest to największy skandal, ale praktycznie co roku rażą mnie decyzje przy przyznawaniu stałych dzikich kart w GP. Poza walką o mistrzostwo, "emocjonujemy" się tym kto utrzyma się w pierwszej ósemce, ale tak naprawdę utrzymuje się prawie zawsze dziewiątka, a czasami nawet dziesiątka zawodników, bo tym dwóm ostatnim "niewiele zabrakło i warto dać im szansę". Lubię i cenię Nickiego Pedersena, ale też nie mam wątpliwości, że na dziką kartę kompletnie nie zasłużył. Jeździł słabo w 2016 roku, słabo też zaczął 2017, a dzikie karty nie powinny być przyznawane za zasługi. Duńczyk takie zaproszenie otrzymał już piąty raz. Uważam, że powinny być wręczane tym, których w GP brakuje, bo mieli pecha. A jeśli nie ma takich zawodników, to powinniśmy promować następnych żużlowców z GP Challenge.
Cytat roku. 13 sierpnia ROW jechał u siebie z Get Well. Rybniczanie musieli wygrać, najlepiej za 3 punkty, czyli różnicą minimum 17 "oczek". Tymczasem trener Mirosław Korbel w przedmeczowym wywiadzie na antenie nSport+ stwierdził, że... liczy na wyrównany mecz, bo żużel to sport telewizyjny i dobrze by było, gdyby wszystko rozstrzygnęło się dopiero w ostatnim wyścigu. A jak odjadą rywalowi za bardzo, to ten będzie mógł zastosować rezerwy taktyczne.
Liczba roku - 1. Niewiele dzieli niebo od piekła. Rok temu jednego punktu zabrakło KSM-owi do utrzymania w Nice PLŻ, a w tym żeby pojechać w play-offach 2. Ligi Żużlowej. Wydawało się, że tylko kataklizm może im odebrać krośnianom pierwszą czwórkę. Ten wydarzył się w meczu z PSŻ-em Poznań. W ostatnim wyścigu Frederik Jakobsen w kapitalny sposób objechał na dystansie Mariusza Fierleja, a zespół z Wielkopolski wygrał 46:44. To zwycięstwo dało im play-offy, a krośnianie mimo że przez dużą część sezonu jechali naprawdę nieźle, ostatecznie mogli go spisać na straty.
Z tego tekstu byłem szczególnie dumny: Nie ma jednego. Na "SF" jestem odkąd portal istnieje, czyli od 2003 roku i od wtedy najwięcej satysfakcji zawsze daje mi pisanie o klubie z mojego rodzimego miasta - Krosna. To dzięki Wilkom w latach 90. zakochałem się w żużlu, później zacząłem pracę w mediach i może dlatego pisanie o nich sprawia mi radość, zwłaszcza, jeśli mogę się podzielić wiedzą, która szczególnie zainteresuje kibiców czarnego sportu z Krosna.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob: Wszystko, co przeżyłem w sporcie, przy tym urazie jest małą rzeczą