PZM miałby kupować prawa do wszystkich rund Grand Prix w Polsce, a potem dzielić je między kluby. Taka jest propozycja szefa związku Andrzeja Witkowskiego. Uważa on, że dzięki temu zaoszczędzimy i będziemy płacili mniej za licencję. Poza tym, za sprawą tego rozwiązania, będzie szansa na większą rotację, gdy idzie o lokalizację. W ostatnich latach GP jest przypisane do Gorzowa i Torunia.
- Przy całym szacunku, ale to nie prezes Witkowski będzie decydował o tym, które miasto będzie się rozwijało – mówi Przemysław Termiński, właściciel Get Well Toruń. - Przecież każda runda Grand Prix, to nie tylko promocja klubu, ale i miasta. Kasa wyłożona na licencję zwraca się, bo przyjeżdżają do Torunia kibice i biznes się kręci. Hotele, restauracje, sklepy z pamiątkami, wszędzie tam jest większy utarg związany właśnie z tym, że jest Grand Prix. Dlaczego prezydent miasta Torunia miałby się zgadzać na to, że PZM kupował prawa i przekazywał organizację Częstochowie? - pyta właściciel klubu.
Poza wszystkim Termiński uważa, że jeden podmiot negocjujący nie oznacza, że stawka się zmniejszy. - Mamy najlepszą i najsilniejszą ligę świata, więc to się przekłada na ceny - analizuje Termiński. - To, że Praga płaci za swoją rundę niecałe pół miliona bierze się z tego, że tam żużel jest kadłubowy. Mamy parę klubów i nie byłoby Grand Prix, gdyby wielkie miasto nie zdecydowało się na kupno licencji. Gdybyśmy byli w sytuacji Czechów, to też mielibyśmy zawody za pół miliona.
Warto dodać, że Toruń, któremu w tym roku wygasa umowa na organizację Grand Prix, już stara się o przedłużenie umowy. Najlepiej na kolejne 3 lata.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Znowu moim celem jest zajęcie miejsca w ósemce
p.s. Przyznam się ,że ani artykułu , ani pos Czytaj całość
a druga to ,to ze jestes frajer ktory daje sie doic.
///////////////////////////////////// Czytaj całość