Anglicy sami sobie winni, bo jeżdżą za często. Muszą pójść na ustępstwa

WP SportoweFakty / Wojciech Szubartowski / Mecz ligi angielskiej
WP SportoweFakty / Wojciech Szubartowski / Mecz ligi angielskiej

Główny problem z ligą angielską polega na tym, że tamtejsze rozgrywki są rozbite na połowę tygodnia. - Można by poruszyć ten temat na forum międzynarodowym. Anglicy powinni pójść na pewne ustępstwa - uważa żużlowy menedżer, Krystian Plech.

W tym artykule dowiesz się o:

Niczym bumerang wrócił temat oświadczeń. Problem mają ci zawodnicy z Ekstraligi, którzy podpisali kontrakty na Wyspach, ale nie dostali od angielskich pracodawców oświadczeń. Kilku zawodników kupiło sobie czas podpisując z polskimi klubami aneksy, w których stwierdzili, że nie mają kontraktów na Wyspach. Premiership rusza jednak za miesiąc i już wtedy okaże się, ile były warte wspomniane aneksy. Jeśli tacy żużlowcy, jak Jason Doyle czy Chris Holder pojadą w lidze angielskiej, to będą musieli dostarczyć do Polski oświadczenia będące zgodą na start zawodnika w Polsce w razie kolizji terminów. W innym razie może grozić za to zawieszenie.

Żużlowy menedżer, Krystian Plech uważa, że zasadniczy problem z ligą angielską polega na tym, że rozgrywki na Wyspach są rozbite na zbyt dużą liczbę dni. - Angielskie kluby startują przez niemal cały tydzień. Jedna drużyna chce jeździć w piątki, inna w czwartki, a są takie, które swe mecze rozgrywają w soboty. Rozumiem więc argumentację polskich działaczy, którzy mówią, że to rozbija nam kalendarz. Bo jeśli chcemy przełożyć mecz z niedzieli na inny dzień tygodnia, to często pojawia się problem. Może być tak, że trzynastu zawodnikom pasuje jazda w czwartek, ale ten jeden ma wtedy mecz na Wyspach i trzeba szukać przez to innego terminu - mówi Plech.

Syn Zenona Plecha, wicemistrza świata na żużlu, uważa, że temat angielskiego kalendarza można by poruszyć na forum międzynarodowym. - Strona polska mogłaby zaproponować w tym temacie rozmowy. Można by przekonać Anglików, by ci wybrali sobie dajmy na to dwa dni w tygodniu, gdy rozgrywaliby swoje mecze. Cztery wiodące federacje, czyli polska, duńska, angielska i szwedzka mogłyby się spotkać i ustalić harmonogram, kto kiedy będzie jeździć - zauważa Plech.

Gdyby Anglicy poszli na pewne ustępstwa, Ekstralidze byłoby dużo łatwiej o przekładanie meczów. Wówczas mogłoby nie być problemu zbierania oświadczeń. Pozostaje jednak pytanie, czy na Wyspach są gotowi na jakikolwiek kompromis.

- Jeśli chodzi o rozbicie rozgrywek na kilka dni tygodnia, Anglicy bazują na pewnych tradycjach, które wywodzą się jeszcze z lat 70. Trzeba pamiętać, że wtedy nie było tak dużej rotacji między zawodnikami i tylko nieliczni jeździli zarówno w Polsce, jak i na Wyspach. Czasy się jednak zmieniły. Liga angielska jest najstarsza i ma wielkie tradycje, ale nie może już dyktować warunków całemu żużlowi. To my, w Polsce inwestujemy największe pieniądze w ten sport i promujemy go marketingowo. Rozumiem więc prezesów z Ekstraligi, że bronią swoich interesów. Nie możemy sobie pozwolić, by z powodu jednego czy drugiego zawodnika jeżdżącego w Anglii, Ekstraliga nie mogła znaleźć wolnego terminu. W grę wchodzą zbyt duże pieniądze, by ta sprawa pozostała bez zmian - kwituje menedżer.

ZOBACZ WIDEO Maciej Janowski zachowuje się teraz zupełnie inaczej. Nie jest już taki spięty

Źródło artykułu: