Greg Hancock przed zbliżającymi się rozgrywkami postawił na stabilizację. 47-latek przedłużył swoje umowy z dotychczasowymi klubami, z którymi świętował zdobycie medali drużynowych mistrzostw kraju - srebrnego z Get Well Toruń i brązowego z Piraterną Motala.
Teraz drużyny Hancocka będą mocno walczyć o powtórzenie lub nawet pobicie dokonań z 2016 roku. Sytuacja bardzo dobrze wygląda zwłaszcza w Szwecji, gdzie ekipa z Motali straciła Piotra Pawlickiego, ale pozyskała Nielsa Kristiana Iversena i Emila Sajfutdinowa. - Skład zbudowany przez Stefana Anderssona wygląda atrakcyjnie. Drużyna ma potencjał i teraz od nas zależy, jak się pokażemy. Musimy po prostu robić to, co do nas należy. Dobrze jest startować mając tę myśl, że jesteśmy w stanie wygrywać. To zdecydowanie poprawia pewność siebie - powiedział Amerykanin w rozmowie z oficjalną stroną cyklu Grand Prix.
Nieco słabiej względem ubiegłego sezonu wygląda polska drużyna Jankesa. Największym ciosem dla działaczy Get Well była utrata Martina Vaculika na rzecz Stali Gorzów. - To było szokujące, że Martin odszedł. Każdy jednak ma swoje powody. Musimy iść do przodu. Wciąż wierzę w klub i myślę, że mamy całkiem dobry skład. To bez wątpienia będzie trudny rok, ale jakby nie patrzeć, nie ma już łatwych sezonów. Pozostajemy skupieni i liczymy na odrobinę szczęścia. Wszystko powinno być dobrze - zapewnił Hancock.
Rozgrywki w Polsce Amerykanin zainauguruje 17 kwietnia, domowym starciem ze wspomnianą już Stalą Gorzów. W Szwecji z kolei jego Piraterna 9 maja podejmie wicemistrzów kraju, Dackarnę Malilla.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota pojechał na tydzień do Włoch. Wszyscy się o niego boją