Betard Sparta już w listopadzie ubiegłego roku wiedziała, że w marcu nie będzie mogła trenować na swoim torze. Już wtedy zabukowano terminy na stadionach w Gnieźnie i Ostrowie, by tam przygotowywać się do sezonu. We wrocławskim klubie liczono jednak, że od początku kwietnia zawodnicy będą mogli jeździć u siebie. Dziś szanse na to są iluzoryczne.
Kłopot Sparty polega na tym, że choć tor już się przegryzł, przesuszył i został ubity, to nie można przeprowadzić na nim pierwszych, próbnych jazd. Dałyby one odpowiedź na pytanie, ile i jakiego materiału należałoby dosypać, żeby poprawić nawierzchnię. Nie ma czegoś takiego, jak recepta na dobry tor, więc trener Rafał Dobrucki i toromistrz, metodą prób i błędów, muszą dojść do stanu, który będzie pozwalał na dobre ściganie. Ostatnio dosypali materiału na wyczucie, ale kolejna dosypka nie jest możliwa bez próby. Trudno jednak wypuszczać jednego czy dwóch zawodników na tor, skoro nie ma założonych band.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
Założenie band jest w gestii miasta, więc może się okazać, że będą one gotowe dopiero na 1 kwietnia. To jest termin oddania obiektu, więc w ratuszu mogą uznać, że wcześniej bandy nie są potrzebne. We wrocławskim klubie nie ukrywają jednak, że bandy przydałby się już teraz. Dopóki ich nie ma, to nie ma możliwość przeprowadzenia próbnych jazd, które pozwolą na dokończenie prac nad nawierzchnią.
Jeśli bandy będą na 1 kwietnia i dopiero w tym dniu zostanie zrobiona próba, to może się okazać, że Betard Sparta nie zdąży przygotować należycie toru na pierwszy mecz ligowy z Get Well Toruń, który jest planowany na 30 kwietnia. Wystarczą jakieś komplikacje pogodowe i problem gotowy. Oczywiście może się okazać, że wystarczy jedna próba i jedna dosypka glinki lub mączki, ale może się okazać, że zrobienie dobrej nawierzchni będzie wymagało kilku takich akcji.