Jak już informowaliśmy, Nicki Pedersen nie zdecydował się na treningi z Fogo Unią od samego początku, czyli 4 marca. W ubiegłym tygodniu na stadionie przy Strzeleckiej pojawili się natomiast inni obcokrajowcy - Peter Kildemand i Emil Sajfutdinow. Tym samym 40-latek będzie ostatnim zawodnikiem zespołu, który zapozna się z nawierzchnią toru w Lesznie. Gdy mistrzowie Polski z 2015 mieli zajęcia pod okiem trenera Piotra Barona, Duńczyk trenował sam w Wittstock.
Były indywidualny mistrz świata podkreśla, że to był dobrze spędzony, potrzebny czas. - Powrót na tor po półrocznej przerwie to niesamowita sprawa. Już po kilku okrążeniach czułem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku - mówi w rozmowie z naszym portalem żużlowiec. To był pierwszy wyjazd żużlowca na tor po kontuzji, której doznał we wrześniu w finałowym biegu Zlatej Prilby w Pardubicach. W Niemczech Pedersen testował nowe silniki od Ryszarda Kowalskiego. Jak przyznaje, sprawowały się bez zarzutu.
Po tych treningach zawodnik Fogo Unii przyjechał do Danii, gdzie sprawdza i przygotowuje pod kątem nowego sezonu pięć motocykli. Jak tłumaczy, nie będzie uczestniczył w środowych testach prędkościowych polskiej drużyny na długim torze w Wittstock. Do kolegów dołączy pod koniec tygodnia. - Na chwilę obecną wygląda na to, że będę w Lesznie na treningach w piątek i sobotę - kończy Pedersen.
Przypomnijmy, że Duńczyk deklarował chęć udziału we wszystkich sparingach Fogo Unii. Pierwszy z nich 25 marca. Rywalem będzie MRGARDEN GKM Grudziądz.
ZOBACZ WIDEO Hans Andersen obiecuje że skandalu nie będzie. Z Orłem chce dokończyć dzieła