Z jednej strony sukcesy, z drugiej porażki. Zdunek Wybrzeże musi uniezależnić się od miasta

W zbliżającym się sezonie Zdunek Wybrzeże Gdańsk chce powiększyć bazę sponsorów. Klub znad morza musi uniezależnić się od miasta, które z roku na rok zakręca kurek z pieniędzmi.

Tadeusz Zdunek w poniedziałek podpisał umowę sponsorską, na mocy której w zbliżającym się sezonie klub będzie występował pod nazwą Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Zmiana nazwy jest spowodowana połączeniem wszystkich marek zarządzanych przez prezesa klubu. - Budżet klubu będzie wynosił około 3 miliony złotych netto. Bez problemu to uzyskamy, jednak nie chcemy być zaskakiwani przez miasto, tak jak w tym roku. Nagle dowiedzieliśmy się, że wsparcie jest niższe. Łącznie chcemy w tym roku dojść do stu sponsorów w oparciu o firmy średnie i małe. Oczywiście większych partnerów też przyjmiemy, ale poprzez obecną strukturę, jesteśmy w stanie uniezależnić się od sytuacji finansowej poszczególnych firm - powiedział prezes gdańskiego klubu.

- Intensywnie szukamy sponsorów. W tym celu powiększyliśmy załogę o jedną osobę, która w ciągu miesiąca wypracowała ponad sto procent zysku. Były prowadzone rozmowy z Grupą Lotos, ale zdezaktualizowały się one na poziomie wsparcia pierwszej drużyny i prawdopodobnie odłożymy je na kolejny rok - przekazał Tadeusz Zdunek.

Klub 200 w Zdunek Wybrzeżu prężnie się rozwija. - Mamy sześćdziesiąt podpisanych umów i wpływy z samego Klubu 200, wynoszą 500 tysięcy złotych, a to więcej niż w zeszłym roku. Prowadzimy też 12 zaawansowanych rozmów z firmami, co powinno dać kolejnych 100 tysięcy złotych. Dołączyło do nas zimą 20 nowych firm, odejdzie maksymalnie 5 - dwóch sponsorów jeszcze się waha - opisał sytuację Sławomir Maczuga, członek zarządu klubu.

Gdańskie środowisko żużlowe negatywnie zaskoczyły władze miasta. Równoważąc koszty stadionu ponoszone przez klub, wsparcie to wynosi nieco ponad 500 tysięcy złotych. - Miasto Gdańsk w przeszłości wraz z Grupą Lotos, pomijając wpływy z biletów, w 80 procentach sponsorowało gdański klub. W tej chwili doszliśmy do kwoty 30 procent. Nie chcemy być zaskakiwani takimi sytuacjami, że budżet z miasta jest znacznie ograniczany z roku na rok. Też mamy swoje plany i założenia. Jak ubywa nam poważna kwota, to ciężko jest odrobić wszystkie straty. Chcąc jeździć w PGE Ekstralidze, chcemy wiedzieć w przybliżeniu, czy dostaniemy więcej, czy mniej. Inne drużyny są wspierane dużo mocniej przez miasta i w rywalizacji z takimi, trudno byłoby walczyć o utrzymanie. Spójrzmy na kluby z Grudziądza i z Rybnika, jak mocno opierają się one na dotacjach miejskich. My cały czas budujemy relacje ze sponsorami, ale przy bardzo niskim wsparciu miasta, nie mamy szansy na utrzymanie - przyznał Zdunek.

ZOBACZ WIDEO Trener Orła wie prawie wszystko. Została tylko jedna niewiadoma

Na jazdę w Nice 1.LŻ klub stać, ale realia w wyższej klasie rozgrywkowej są zupełnie inne. - Według naszych wyliczeń, by utrzymać się w PGE Ekstralidze, potrzeba budżetu rzędu 5 milionów złotych. Biorę tu pod uwagę fakt, że klub działa tanio i wszyscy członkowie zarządu dają pieniądze, zamiast brać. Liczymy też na wyższą frekwencję, choć budżet oczywiście opieraliśmy na najniższej możliwej, rzędu 3 tysięcy osób, by nic nas nie zaskoczyło - opisał sytuację prezes klubu znad morza.

Problemem klubu jest wciąż stadion, który potrzebuje znacznych inwestycji. - Obiekt jest w skomplikowanej sytuacji prawnej, ale tor otrzymał licencję i zostały wykonane prace związane z naprawą band, skarpy, czy wejść. Większych inwestycji nie będzie dopóki nie wyjaśnią się kwestie własnościowe obiektu. Wsparcie miasta jest na takim poziomie, na jakim je stać. W Gdańsku jest wiele dyscyplin, w tym żużel i nie może być tu żadnych deklaracji. Życzę klubowi sukcesów i budowania zespołu na awans. Wyniki sportowe na pewno będą orężem na temat rozmiaru wsparcia - stwierdził Leszek Paszkowski, dyrektor Gdańskiego Ośrodka Sportu, zarządcy obiektu.

Źródło artykułu: