Sparing z Renault Zdunek Wybrzeżem Gdańsk oraz mecz rozgrywany w ramach Benefisu Roberta Kościechy nie były udane dla Grzegorza Walaska. W drugim przypadku nie zdobył nawet punktu, a na torze było widać ogromne męczarnie zawodnika. Nie potrafił skutecznie wyjechać spod taśmy, a na dystansie było tylko gorzej. Wszystko odmieniło się w treningu punktowanym z Orłem Łódź. Kibice zgromadzeni na trybunie głównej Motoareny mogli przecierać oczy ze zdumienia. Walasek był największą, obok Igora Kopcia-Sobczyńskiego pozytywną niespodzianką zawodów. Nie sprawiały mu kłopotów starty, a gdy nawet nie wyjeżdżał z pierwszego łuku na prowadzeniu - wówczas skutecznie ścigał rywali na trasie. To bardzo dobra wiadomość dla Jacka Gajewskiego.
- Trzeba też patrzeć, kto tam był po drugiej stronie parku maszyn, ale jest znaczny progres w stosunku do tego co było w sobotę. Chodzi tu o samą jazdę, nie patrząc już przez pryzmat rywala - podkreśla Gajewski.
Faktycznie, jak spojrzymy na formę łodzian z wtorku, to nie wyglądała ona najlepiej. Dopiero w piętnastym biegu Rory Schlein zdołał pokonać któregokolwiek (!) z seniorów Get Well Toruń, a za jego plecami przyjechał właśnie Walasek. Mimo wszystko, należy się zgodzić z menedżerem Aniołów, że powodem do radości jest przede wszystkim poprawa techniki jazdy 40-latka. Jego sprzęt prezentował się fantastycznie i jeśli uda się to zgrać także w kolejnych meczach, to wówczas okaże się, że dwukrotny zwycięzca DPŚ może się poważnie włączyć do walki o pierwszy skład torunian na mecze Ekstraligi.
Przed Walaskiem i drużyną Get Well już w najbliższą środę kolejny sprawdzian. Rywalem ponownie będzie Orzeł Łódź, ale tym razem to łodzianie będą gospodarzami pojedynku.
ZOBACZ WIDEO Dał popis ze Spartą. To będzie jego sezon?