Być może wynik Mirosława Jabłońskiego we wtorkowych eliminacjach Złotego Kasku w Gnieźnie byłby lepszy, gdyby nie zmiana ustawień po porażce z Piotrem Protasiewiczem. Bez wątpienia jednak młodszy z braci Jabłońskich mógł być zadowolony ze swojego rezultatu. Wywalczył dziesięć "oczek", pokonując w klasyfikacji generalnej chociażby Jarosława Hampela czy Rafała Okoniewskiego.
- To były dobre zawody. Trzy biegi były naprawdę super. Później, po wyścigu z niedoścignionym Piotrkiem (Protasiewiczem - przyp. red.), niepotrzebnie zacząłem zmieniać ustawienia. W tamtym biegu dobrze wyszedłem spod taśmy, pierwszy łuk też był niezły, ale nie odważałem się jechać tą trajektorią toru, co on - tutaj był pies pogrzebany. Na ostatni wyścig wróciłem do początkowych ustawień, ale tam już wiedziałem, o co jadę. Nie podejmowałem zbytniego ryzyka, bo wystarczył mi punkt - powiedział po wtorkowym turnieju.
W trakcie gnieźnieńskich eliminacji ZK Protasiewicz był poza zasięgiem przeciwników. Zawodnik Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra popisywał się fenomenalnymi atakami po zewnętrznej części toru. - Widać, że Piotrek jest w gazie i rozpoczyna sezon z wysokiego "C". Na ten moment jest jednym z szybszych. My musimy poćwiczyć i potrenować te ścieżki, które obierał - przyznał Jabłoński.
Trzecie miejsce we wtorkowych zawodach dało wychowankowi Startu Gniezno awans do finału Złotego Kasku. Zawody te zostaną rozegrane 14 kwietnia na torze w Zielonej Górze. Z jakimi nastawieniami podejdzie do tego turnieju Mirosław Jabłoński? - Pojadę na totalnym luzie, żeby sobie pojeździć i powalczyć o jak najlepszą pozycję. Będę chciał dać z siebie wszystko, ale jednocześnie przejechać te zawody cało i zdrowo - dodał.
Już w niedzielę ekipa GTM Startu Gniezno zmierzy się na domowym owalu ze Stal-Met Kolejarzem Opole. Najbliższe dni będą zatem przebiegać pod znakiem intensywnych przygotowań czerwono-czarnych. - Kocham tę pracę, więc mi to nie przeszkadza - podsumował z uśmiechem na twarzy kapitan czerwono-czarnych.
ZOBACZ WIDEO W Łodzi szybko go pokochają. Aleksandr Łoktajew już szaleje