- Po trzech seriach mieliśmy osiem punktów - tłumaczy nam Sławomir Dudek, tata żużlowca. - W czwartej Patryk jechał ze słabego, czwartego pola. Uznaliśmy, że nie ma wielkich szans na zdobycz i wypróbowaliśmy rozwiązania sprzętowe, które pozwoliły nam na dobry występ w półfinale.
Patryk Dudek po zawodach mówił, że czuje niedosyt, ale jego ojciec tłumaczy to apetytem rosnącym w miarę jedzenia. - Przed turniejem w ciemno bralibyśmy trzecie miejsce - stwierdza. - Jednak po pierwszych, udanych biegach zeszło ciśnienie. Patryk pojął, że to są w miarę normalne zawody. Swoje zrobiło szczęście do pól startowych. Osiem punktów po trzech biegach pozwoliło nam na małe eksperymenty, które zaowocowały później.
- Pola startowe w Krsko miały duży wpływ na wynik, więc trochę szkoda, że w finale Patryk wybierał jako drugi, bo trzecie pole zajął Fredrik Lindgren - komentuje Dudek senior. - Z drugiej strony Martin Vaculik wygrywał z każdego pola. On się spasował najlepiej z wszystkich. Niemniej jesteśmy zadowoleni, bo nie wiedzieliśmy jak to wygląda. Podeszliśmy bez zbędnego pompowania balonika i wyszło dobrze.
Dodajmy, że Dudek jechał w Krsko na silnikach Jana Anderssona i był stosunkowo szybki. - Gorzej było na normalnej drodze, bo zarówno w jedną, jak i w drugą stronę utknęliśmy w korku - opowiada ojciec żużlowca. - Mieliśmy dwie godziny opóźnienia. W niedzielę mieliśmy być w Zielonej Górze o dziewiątej, przyjechaliśmy na jedenastą i była gonitwa ze sprzętem, żeby zdążyć na ligowy mecz w Lesznie.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód