Od sezonu 2017 drużyny startujące w 2. Lidze Żużlowej muszą posiadać w swoich kadrach meczowych trzech polskich seniorów oraz dwóch młodzieżowców. Inną zmianą jest to, że pod pozycjami 1-5 i 9-13 mogą występować jako gość juniorzy tylko klubów PGE Ekstraligi.
Kiedyś było jednak inaczej. W Polsce angaż dostało wielu przeciętnych obcokrajowców. - Bardzo dużo Polaków potrzebowało klubu, a okazywało się, że w drugiej lidze łatwiej było zakontraktować zawodnika zagranicznego - mówi Krystian Plech. - Bazując na stawce 500 zł za punkt, to dla jakiegoś Niemca to jest taka sama stawka jak w jego rodzimej lidze. Do Rawicza czy Opola nie jest mu daleko, więc klubom było łatwiej nakłonić takiego Niemca, który ma możliwości, aby być przygotowanym sprzętowo do rozgrywek - zauważa menedżer.
Nowy przepis sprawdza się. Na najniższym szczeblu rozgrywek nie ma już tak wielu przeciętniaków z zagranicy. Inna sprawa, że skutkiem wprowadzenia przepisu o dwóch obcokrajowcach w składzie jest posucha wśród polskich seniorów, bo właściwie każdy z ważną licencją ma już klub. Mimo wszystko Plech cieszy się, że dzięki zapisom regulaminowym bronimy własnych interesów.
- Szwedzi też tak robią. W Allsvenskan jest obowiązkowy limit Szwedów w składzie, przez co trudno jest się tam dostać Polakom. W Elitserien również musi jechać kilku krajowych zawodników. Powinniśmy bronić własnych interesów, nawet w drugiej lidze. Ci, którzy skończyli wiek juniora, powinni mieć gdzie jeździć. Inaczej będziemy wychowywać zagranicznych zawodników za nasze pieniądze, a nasi będą szybko kończyć kariery - przyznaje menedżer.
ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód
Jak ktoś nie zatrudni takowego to musiałby wystawić 3 juniorów. Czytaj całość