Fani, którzy wybierają się na mecze żużlowców Stali Rzeszów muszą uważać na odchody zostawione przez gołębie. Znajdują się one na krzesełkach, ale także na całej konstrukcji Stadionu Miejskiego w Rzeszowie. - Wiemy o sprawie - zapewnia rzecznik prezydenta miasta Maciej Chłodnicki.
To właśnie do Miasta Rzeszowa należy obiekt. - Cały czas staramy się to sprzątać. Jest z tym jednak problem. Niestety gołębie bardzo lubią siedzieć na rusztowaniach na Stadionie Miejskim - oznajmia rzecznik.
Ptaki szczególnie upatrzyły sobie górną część trybuny wschodniej, która powstała kilka lat temu. To tam fani mają największy kłopot, aby usiąść na czystym siedzisku. Wszędzie bowiem jest pełno fekaliów.
To, że gołębie zrobiły swoje gniazda na Stadionie Miejskim, to jedno. Jest też jednak jeszcze jedna przyczyna zanieczyszczania obiektu przez ptactwo. To słonecznik, który rzeszowscy kibice podczas meczów żużlowych spożywają w kilogramach. Ptaki zlatują się do łupin po słoneczniku. - Gołębie jak to gołębie, lubią jakieś ziarna zjeść - śmieje się Chłodnicki, ale kibicom wcale nie jest do śmiechu, kiedy przychodzi im oglądać żużlowe zmagania w smrodzie i nieczystościach.
ZOBACZ WIDEO Gwiazda światowego boksu przegrywa przed czasem, to koniec kariery?
- Prosimy ludzi o nie jedzenie słonecznika podczas meczów - apeluje rzecznik prezydenta Rzeszowa. - Wprowadziliśmy do regulaminu stadionu zakaz rozprowadzania słonecznika na obiekcie - przyznaje. Takie postawienie sprawy jednak nie do końca przyniosło skutek. W niedzielę bowiem miało się odbyć spotkanie Żurawi ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Pojedynek został odwołany, ale słonecznik nadal sprzedawano. Tym razem już nielegalnie. Robią to osoby głównie w starszym wieku, które od lat upatrują w tym łatwe źródło zarobku.
W Urzędzie Miasta mówią, że rozprowadzaniem słonecznika "na czarno" powinna zainteresować się Straż Miejska. Oprócz tego na obiekcie zawsze obecna jest policja. Słonecznik jednak zawsze można kupić przed meczem. Trudno więc wymagać, aby ochrona sprawdzała, czy przed wejściem na stadion kibice mają go przy sobie.
W klubie wiedzą o problemie z odchodami. Stal Rzeszów razem z Miastem Rzeszów chcą jak najszybciej znaleźć rozwiązanie. - Robimy, co możemy. Trzeba jednak wymagać od ludzi, aby nie śmiecili na obiekcie, bo trudno mieć jakiekolwiek pretensje do gołębi. Tak naprawdę to słonecznik bardziej zanieczyszcza stadion niż same ptaki - przyznaje Chłodnicki.
Sytuacja jest patowa. Rzeszowski klub, który płaci za wynajem stadionu, nie może przecież biegać za nielegalnymi handlarzami lub sprzątać ptasie odchody z krzesełek przed spotkaniami. To byłby cyrk. Warto też pamiętać, że na Stadionie Miejskim jest nie tylko żużel, ale i piłka nożna.
Co ciekawe problem dotyczy nie tylko ptactwa na stadionie. W Rzeszowie od lat walczy się z gawronami i kawkami, które ekskrementami zanieczyszczają miejskie parki. Kiedyś jednak ktoś w ratuszu się zdenerwował i podjął decyzję o wynajęciu specjalnych sokolników. Mieli oni przepłoszyć kilkaset uciążliwych zwierząt z drzew. Obecność skrzydlatych drapieżników sprawiła, że ptaki przeniosły swoje lęgowiska na inny teren. Koszty całej operacji były liczone w dziesiątkach tysięcy złotych. Rozwiązanie zdało egzamin, ale tylko na jakiś czas. Problem cały czas jest jednak aktualny.
- Zawsze sprzątamy obiekt, ale póki co jest to walka z wiatrakami. Trudno znaleźć nam patent, aby tę sprawę rozwiązać. Z gołębiami jest ciężko cokolwiek zrobić. Gdyby ludzie nie dawali im powodów do tego, żeby one tam latały i siedziały, to pewnie problem byłby znacznie mniejszy - kończy Chłodnicki.
Miasto Rzeszów nie przestaje działać. Wystarczy przejść się ulicami obok Stadionu Miejskiego, aby usłyszeć, że z głośników na obiekcie puszczane są imitacje odgłosów drapieżnego ptactwa. To ma odstraszyć gołębie. Niektórzy śmieją się, że na stadionie w Rzeszowie jest zoo. Przecież ktoś normalny na ulicy nie musi o sprawie wiedzieć i może zachodzić w głowę, skąd biorą się dziwne dźwięki.
Sprawa może więc śmieszyć, ale kibicom Stali Rzeszów wcale nie jest do śmiechu na myśl o tym, że na meczach mogą być zmuszeni do siedzenia na starych gazetach, aby nie ubrudzić ubrań. To jednak i tak nie byłoby dla nich najgorsze. Oczywiste jest, że trakcie spotkań gołębie także przelatują nad trybunami, a tym samym nad głowami oglądających. Łatwo sobie wyobrazić... wiadomo co.
Przestańcie srać gołębie na żurawie.
Jedynie na co możecie nasrać to na półtora raka!