- Chciałem zaznaczyć, że rozumiemy firmę Cognor. W świetle wszechobecnego kryzysu gospodarczego, który dotknął również tą firmę, decyzja jest dla nas zrozumiała, choć powoduje, że nasza sytuacja delikatnie mówiąc stała się nieciekawa. Byłoby dziwne, gdyby firma wyłożyła konkretne pieniądze na finansowanie drużyny, a z drugiej strony zwalniała pracowników - powiedział dla SportoweFakty.pl Michał Świącik.
Działacze Włókniarza wcześniej utrzymywali, że podpisanie umowy z firmą Cognor to kwestia czasu i oczekiwanie związane jest z debiutem giełdowym firmy. Czy do działaczy docierały sygnały, że może dojść do realizacji wariantu pesymistycznego? - Z wcześniejszych rozmów wywnioskowaliśmy, że do porozumienia z firmą Cognor dojdzie. Fakt, że wyprodukowaliśmy kevlary z nazwą firmy, najlepiej o tym świadczy. Niestety ostatnie rozmowy nie były już tak optymistyczne. Cognor będzie nas wspierał, ale pieniądze będą dużo mniejsze od tych, które pierwotnie zakładaliśmy. Dla działaczy, ale również dla kibiców to czas wielkiej próby. Musimy zmobilizować się jeszcze bardziej w poszukiwaniu sponsorów. Wierzymy również, że pomogą nam kibice, którzy odpowiednią frekwencją na stadionie mogą wpłynąć na poprawę sytuacji finansowej klubu - dodał rzecznik prasowy Włókniarza.
W ostatnich dniach pojawiły się w prasie sugestie, że w Zielonej Górze może zabraknąć Nicki Pedersena i Grega Hancocka. W świetle decyzji firmy Cognor to rozwiązanie staje się coraz bardziej realne. - Oczywiście, że istnieje takie niebezpieczeństwo, że w pierwszym meczu pojedziemy bez naszych liderów. Chciałbym jednak podkreślić, że do naszych zawodników zagranicznych wysłaliśmy propozycję renegocjacji kontraktów. Liczymy na ich zrozumienie w obecnej sytuacji. Nie wiemy jednak, jak zareagują na naszą propozycję. Na renegocjację umowy zgodził się Tomasz Gapiński - wyjaśnił Świącik.
Problemy ze znalezieniem sponsora strategicznego mogą negatywnie wpłynąć również na wynik sportowy drużyny. Świącik wierzy jednak w zawodników Włókniarza. - W naszej obecnej sytuacji wszystko jest możliwe. Zauważamy jednak pewną analogię do czasów, kiedy o obliczu naszej drużyny decydowali tacy zawodnicy jak Mark Loram czy Joe Screen. W tej chwili mamy młodych Bridgera i Woffindena, którzy notują w lidze angielskiej wyniki porównywalne do wyników, które wtedy osiągali Loram i Screen. Wierzymy, że będą potrafili w obecnym sezonie sprawić niejedną niespodziankę. Są również obiecujący polscy zawodnicy jak chociażby Borys Miturski. Jako przykład możemy też dać zespół Atlasa Wrocław, który kilka lat temu jadąc z Gregiem Hancockiem jako liderem i składem uzupełnionym młodymi i perspektywicznymi zawodnikami, skazywany był przez wszystkich na spadek z ligi. W ostatecznym rozrachunku doszedł do finału z Unią Tarnów i kto wie jak potoczyłyby się losy tego finału, gdyby Hancock mógł dolecieć na spotkanie finałowe. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy również my byli sprawcami takiej niespodzianki - zakończył Michał Świącik.